Marcin Makowski: "Prezydent Duda aresztuje internautę!" Jak brakiem kontekstu media bawią się w politykę
Czerwona grafika, na froncie duży napis PILNE, komentarz krótki jak telegram. Tak wyglądał post "Gazety Wyborczej" na Facebooku, dotyczący kolejnego zamachu terrorystycznego... nie, to głupi żart. Chodziło po prostu o interwencję policji w domu licealisty, udostępniającego w sieci filmik, przedstawiający w złym świetle Andrzeja Dudę. Na wniosek osoby prywatnej, potępiony przez samego zainteresowanego. Ale wystarczyło, aby podnieść alarm: "Koniec żartów z prezydenta Dudy". I ruszyła lawina komentarzy ludzi, czytających tylko leady. Zadziałało - pisze Marcin Makowski dla Wirtualnej Polski.
Dyskretny urok dziennikarstwa
"Pijany Prezydent Andrzej Duda kradnie kwiaty spod pomnika Romana Dmowskiego. SZOK" - taki tytuł nosi krótki filmik, który dzięki prostemu fotomontażowi i puszczeniu sceny składania wieńców od tyłu, sprawia wrażenie tego, co w tabloidowym stylu obiecuje w tytule. Nic nowego w polskim internecie, w którym przy zalewie obecnego z lewej jak i prawej strony hejtu, na podobne manipulacje zdążyliśmy się już uodpornić. To, czego znaczna część społeczeństwa, i jak się okazuje dziennikarzy, nie zdążyła zrobić, to uodpornienie się na dyskretny urok propagandy.
Przypadek ten pokazuje bowiem, jak z aptekarską precyzją, w celu wywołania określonych emocji u odbiorcy, można poukładać fakty, aby pomimo rozwiania wątpliwości w samym tekście - jego tytułem, leadem i sposobem prezentacji - wzbudzić zgoła odmienne wrażenie. Wydawcy portali internetowych wiedzą, że czasami wystarczy forma, a nie treść newsa, aby w sieci się zagotowało. Właśnie tak zachowała się w czwartek "Gazeta Wyborcza", "Newsweek", NaTemat.pl oraz cała rzesza nastawionych opozycyjnie do rządu dziennikarzy i publicystów mediów.
Zrobili bowiem dokładnie to, o co w 2011 roku oskarżali Prawo i Sprawiedliwość, podnoszące larum wobec wtargnięcia ABW do domu twórcy strony "Antykomor". Z drobną różnicą. O ile wtedy te same media i dziennikarze milczeli, dzisiaj to oni przodują w zarzucaniu hipokryzji prawicy, gdy role się odwróciły. Wystarczyło jednak poczekać dosłownie kilka godzin, aby nie narazić się na śmieszność. Zarówno bowiem sam Andrzej Duda na Twitterze, jak i wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki oraz jego przełożony Zbigniew Ziobro, w sposób stanowczy i jednoznaczny odcięli się od nadgorliwości prokuratury. "Działania prokuratury ws. 'filmu Dudy' w mojej ocenie absurdalne. Tak właśnie działa system wymyślony przez PO. My go zmieniamy!" - napisał Jaki. "Gość sobie odkręcił filmik, dla jednego śmieszny, dla innego złośliwy ale w sumie bez znaczenia bo 'odkręcony'. Prokuratura? Dajcie spokój :/" - dodał lakonicznym tonem Prezydent. Cóż, strzał ze ślepaka nie rani, ale huk taki, jak z ostrej amunicji.
Granie newsem
Zostawmy jednak didaskalia i przejdźmy do istoty problemu. Jak zrobić z tego wydarzenia, pomimo odcięcia się polityków rządowych, pozór łamania wolności słowa i inwigilacji obywateli? Po prostu prześliznąć się po powierzchni faktów, uderzając w podniosłe tony. "Koniec śmieszkowania", "Policja przeszukała mieszkanie internauty. Prokuratura wszczęła śledztwo", "Wolność słowa w praktyce. Prezydenci się zmieniają, ale pewne praktyki pozostają. Wstyd", "Pamiętacie jak prawica się oburzała, jak policja weszła do mieszkania internauty, twórcy strony antytkomor? Halo! jest tam kto?", "Różnica jest oczywista: wtedy ABW weszło na polecenie PO, a teraz na polecenie PiS. Taka doświadczona dziennikarka i nie widzi różnicy?". To tylko niewielki wybór komentarzy medialnych oraz dyskusji dziennikarzy, świadomie tworzących służącą ich celom narrację.
Piszę "świadomie", trudno bowiem posądzać o brak wnikliwości ludzi, który żyją z podawania informacji, a na sztandarach wypisaną mają walkę o wolność słowa. Nie chcę rzucać oskarżeń na wiatr, dlatego, aby nie być gołosłownym, wskaże subtelną różnicę w tym, co się wydarzało, a co zostało opisane. Specjalnie dla Pani Elizy Michalik, autorki ostatniego zacytowanego komentarza, aby "zauważyła różnicę", wszystko wypunktuję.
Jak było:
- Ktoś tworzy feralny filmik.
- Anonimowy licealista udostępnia go (jak setki innych osób), na jednej z grup na Facebooku.
- Wewnątrz tej grupy powstaje konflikt, oburzona wymową filmu internautka grozi zawiadomieniem prokuratury.
- Kobieta nie rzuca słów na wiatr i z własnej inicjatywy zawiadamia prokuraturę o popełnieniu przestępstwa znieważenia głowy państwa.
- Prokuratura z urzędu musi wszcząć śledztwo i wysłać policję w celu zbadania sprawy.
- Policja z zażenowaniem jedzie do mieszkania licealisty, rekwiruje komputer.
- Politycy PiS i Andrzej Duda błyskawicznie odcinają się od całej sprawy, uważają ją za nadgorliwość i domagają się wyjaśnienia od prokuratury.
Jak to zostało przedstawione:
- "Gazeta Wyborcza" w sponsorowanym dla zwiększenia zasięgu poście tworzy wrażenie akcji tłamszenia wolności słowa zainicjowanej przez kręgi rządowe.
- Ta sama gazeta, a za nią inne media sugerują, jakoby najpierw policja wdarła się do mieszkania, dopiero później prokuratura wszczęła śledztwo. Było odwrotnie.
- Niektórzy komentatorzy piszą wprost, że do domu licealisty weszło ABW, a zrobiło to na wniosek PiS-u. ABW weszło, ale do mieszkania "Antykomora".
- Prawica choć krytykowała takie zachowanie za rządów Bronisława Komorowskiego, dzisiaj milczy. W rzeczywistości jest odwrotnie, ówczesny rząd milczał, obecny błyskawicznie sprawę potępił.
Krajobraz po bitwie
O czym świadczy dzisiejsze zamieszanie z feralnym filmikiem? Po pierwsze o nieudolności prokuratury, która strzela do muchy z armaty, i na dodatek trafia nie tą, która najgłośniej brzęczy. Po drugie, i to klucz do zrozumienia temperatury dzisiejszego sporu politycznego, jak powiedział kiedyś Tomasz Lis na antenie Radia TOK FM: "Media muszą dzisiaj przejąć rolę opozycji". Niestety, poprzez odpowiednie manipulowanie kontekstem całej sytuacji, faktycznie - przynajmniej część środowiska - przejmuje dzisiaj inicjatywę z rąk parlamentarzystów. "Antykomor" obnażył te mechanizmy na prawicy, "Pijany Prezydent Duda" po tej stronie sporu, która dzisiaj mieni się obrońcami demokracji. Co pozostaje całej reszcie obywateli, stających, chcąc nie chcąc, pośrodku plemiennej wojny? Czytać więcej niż jeden portal i więcej niż jedno zdanie opisu pod zdjęciem. To nigdy nie zaszkodzi.
Marcin Makowski dla Wirtualnej Polski
Marcin Makowski - dziennikarz, historyk i publicysta. Stale współpracuje z "Do Rzeczy" i "Rzeczpospolitą", "Tygodnikiem Powszechnym". Redaktor portalu Jagielloński24.pl.