Marcin Makowski: Platforma potyka się o własne nogi. O takiej opozycji PiS mógł tylko marzyć
”Jaka piękna katastrofa” - chyba tak muszą w tej chwili myśleć posłowie Prawa i Sprawiedliwości obserwując spektakularne polityczne harakiri, którego na oczach wyborców dokonuje Platforma Obywatelska. A zaczęło się od czterech prostych pytań o program wyborczy, które za sprawą intelektualnych wygibasów Grzegorza Schetyny zamieniły się popis hipokryzji. PO była za przyjmowaniem uchodźców? Dzisiaj już nie jest. Chce debaty w TVP, ale jej rzecznik bojkotuje stację. To tylko początek wyliczanki.
Gdyby podsumować ostatnie 24 godziny w wykonaniu Platformy Obywatelskiej, okazałoby się, że sekwencja wydarzeń układa się w misternie zaplanowany sabotaż wewnątrz partii. Jak inaczej wyjaśnić niekończącą się serię potknięć o własne nogi spowodowaną czymś tak błahym, jak postawienie przez Beatę Mazurek czterech oczywistych pytań o różnice programowe między PO a PiS? Kwestia 500+, przyjmowanie uchodźców, płaca minimalna i wiek emerytalny były osią kampanii wyborczej sprzed dwóch lat. I właśnie tyle czasu miała opozycja, aby przedstawić swoją wizję państwa, spisać protokół rozbieżności z rządem i zacząć promować alternatywne rozwiązania.
Już się Platforma wita z gąską
Zamiast tego Grzegorz Schetyna postanowił pokierować swoją partią inaczej. Na początku surfując na fali wznoszącej Komitetu Obrony Demokracji realizował projekt „ulica”. Później, gdy zorientował się, że buduje pozycję ruchu będącego de facto konkurencją polityczną, skupił się na „zagranicy”. Europosłowie Platformy starali się jak mogli, aby kwestia łamania praworządności w Polsce była odmieniania przez wszystkie przypadki na forum unijnym. Z lepszym lub gorszym skutkiem, ale zazwyczaj z tym drugim. W pewnym momencie, za sprawą przeforsowania kandydatury Donalda Tuska na kolejną kadencję szefa Rady Europejskiej, Platforma złapała wiatr w żagle, w jednym z sondaży uzyskując historyczne prowadzenie.
Być może właśnie to przekonanie o witaniu się z gąską, wzmocnione zaklinaniem rzeczywistości w postaci „100 tys. manifestantów na Marszu Wolności”, osłabiło czujność Schetyny? Takie wytłumaczenie miałoby sens, gdyby przyjąć, że w tym samym czasie rząd przypuścił jakąś niespotykaną w swojej skali ofensywę ideową. Tymczasem ograniczył się on do banalnego odbicia programowej piłeczki w kierunku opozycji. Ta natomiast, zamiast się uchylić i przemilczeć sprawę, nadała jej taką wagę, której nie była w stanie udźwignąć. W ciągu tego samego dnia z ust polityków PO usłyszeliśmy m.in., że:
- Planują bojkot Telewizji Publicznej
- Nie planują bojkotu, bo to szkodziłoby promowaniu programu partii
- Na pytania PiS-u nie da się prosto odpowiedzieć, bo są za ogólne, dlatego trzeba zorganizować debatę z rządem
- Debata powinna być zorganizowana przez Telewizję Publiczną
- Rzecznik PO wycofuje swój udział z programu, podczas którego w tej samej telewizji miał rozmawiać z rzecznik Prawa i Sprawiedliwości
- Poseł Kluzik-Rostkowska nie zna istotnych fragmentów programu własnej partii, „bo się takimi kwestiami nie zajmuje”
- Grzegorz Schetyna twierdzi, że od zawsze wypowiadał się przeciwko przyjmowaniu uchodźców do Polski
- Poseł Neumann potwierdza te słowa w wywiadzie do PAP dodając, że uchodźcom powinno się pomagać na miejscu, tym samym przyznając rację polityce prowadzonej przez rząd Beaty Szydło
- Nie powinno się podnosić płacy minimalnej, bo to zabija miejsca pracy
- Wiek emerytalny będzie znowu podniesiony, bo nie ma pieniędzy na jego obniżenie, ale jednocześnie 500+ będzie dla każdego dziecka, bo inaczej jest niesprawiedliwe
Popis niekonsekwencji Schetyny
Można by tak jeszcze wyliczać, bo również środa i konferencja prasowa szefa Platformy, zamiast gasić pożar, dolała oliwy do ognia. Trudno po ludzku wytłumaczyć z jakich względów doszło do równie spektakularnego ”samozaorania” opozycji. Czy naprawdę nikt w partii nie pamiętał, że jeszcze we wrześniu 2015 r. ówczesny rzecznik Cezary Tomczyk mówił publicznie, że: ”Jako kraj jesteśmy gotowi na każdą liczbę uchodźców”, powtarzając tym samym stanowisko premier Ewy Kopacz? Nikt nie pamiętał rozpaczliwych wpisów Adama Szejnfelda, który grzmiał: ”Chcemy być jak Niemcy, tylko Niemcy przyjmują ok. 7 tys. imigrantów… dziennie! A w Polsce rwie się włosy z głowy, że mamy przyjąć 7 tys. uchodźców przez… 2 lata! Wstyd. Historyczny wstyd! Wstyd tysiąclecia!”? Ktoś wymazał ze zdjęć Michała Szczerbę, paradującego na jednej z demonstracji z banerem „Uchodźcy mile widziani”? Powycinano w Platformie fragmenty z gazet, w których posłowie tej partii apelowali o ratowanie sierot z Aleppo przygarniając je w Sopocie? A nie na miejscu w Syrii?
Naprawdę nerwy muszą niektórym puszczać w Platformie, jeśli Sławomir Nitras zatweetował: ”Jakim sukinsynem trzeba być, żeby każdy problem z przetargami, sondażami, itp. przykrywać <
Marcin Makowski dla WP Opinie