Makowski: "Banaś nie składa broni. A więc wojna. Na własne życzenie" [OPINIA]
Sprawa Mariana Banasia to polityczna kula śniegowa. Jeśli ktoś sądził, że szybko się roztopi przypominam, że idzie zima. Sroga zwłaszcza dla PiS-u, który sam tę kulę ulepił i rozpędził.
Ponura mina na tle ścianki z logotypami NIK-u, kamera skierowana en face, i on. "Pancerny Marian", poważnym głosem intonujący, że oto źli ludzie podnieśli rękę na "jego osobę" oraz "niezależność Najwyższej Izby Kontroli" poprzez "brutalną grę polityczną". W związku z tym, choć dymisję rozważał "dla dobra państwa", zdanie zmienił i będzie trwać. Bo w sumie co innego ma zrobić? Podać się do dymisji jak były szef Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski i trafić do aresztu? A może okopać się za konstytucyjnymi szańcami i przeczekać wszystko, jak Adam Glapiński? Wybór z perspektywy osoby postawionej pod ścianą wydaje się oczywisty.
Forma wystąpienia szefa NIK-u nie była przecież przypadkowa. Poza pisemnym oświadczeniem do mediów wybrał również qusi-orędzie do narodu, w którym opowiadał o swojej przeszłości, pomniejszych błędach, patriotyzmie, dziedzictwie Lecha Kaczyńskiego i wsparciu, jakie otrzymuje od zwykłych ludzi. Bo tylko oni - paradoksalnie - mu już dzisiaj zostali. Prawo i Sprawiedliwość i akolici dobrej zmiany, początkowo starając się niuansować, wyparli się dzisiaj ostatecznie swojego byłego ministra finansów. Trudno inaczej nazwać słowa Michała Karnowskiego, który ostatni felieton na portalu wPolityce zatytułował: "Pan Marian Banaś wypisał się właśnie z obozu Zjednoczonej Prawicy, ostatecznie wyszedł z tego środowiska".
Tylko kto go do tego obozu wprowadził? Kto, pomimo dochodzących przynajmniej od roku do służb informacji o możliwych malwersacjach finansowych, przenosił go na coraz wyższe stanowiska, czyniąc jedną z czołowych postaci w walce z mafiami VAT-owskimi? Do szeregowych polityków PiS-u pretensji o niewiedzę mieć nie można. Do ludzi, których zadaniem jest prześwietlanie życiorysów decydentów, aby państwo polskie - a nie partia - nie wpadło na podobną jak dzisiaj minę, już tak.
To jest w tej chwili najbardziej niepokojąca strona impasu na linii Banaś-PiS. Mało interesuje mnie, jaką drogą uda się z niego wyjść: czy praktycznie nierealną zmianą konstytucji, zmianą ustawy i ograniczeniem kompetencji, a może Trybunałem Stanu (jak chce Lewica), który nigdy jeszcze nikogo nie skazał? Albo prawomocnym wyrokiem sądu? Śledztwo w sprawie nieprawidłowości w rozliczeniu majątku prowadzi już przecież prokuratura na wniosek CBA. To wszystko jednak didaskalia na tle paraliżu i kolejnej już utraty wiarygodności instytucji, której drugi prezes - po Krzysztofie Kwiatkowskim - kończy z zarzutami.
A obecnej aferze i wojnie na górze cierpi bowiem nie partia i nie Banaś, ale przede wszystkim Polska. Państwo, które od dekad nie umie się wywikłać z fatalizmu ludzi, którzy politykę postrzegają niczym Sławomir Neumann w nagraniu z Tczewa. "Jak będziesz w Platformie, będę cię bronił ku..a jak niepodległości. Jak wyjdziesz z Platformy to masz problem". Czy inaczej jest dzisiaj w Prawie i Sprawiedliwości? Niech szef NIK-u odpowie. On wie najlepiej.
Marcin Makowski dla WP Opinie