Makowski: "Auschwitz, Izrael i Rosja. Twardy orzech do zgryzienia dla polskiej dyplomacji" [OPINIA]
Izrael organizuje alternatywną rocznicę wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. Nie kryje się przy tym, że jej najważniejszym gościem będzie prezydent Władimir Putin. Czy Andrzej Duda powinien się pojawić na takiej, upolitycznionej przecież uroczystości? Tylko pod jednym warunkiem.
Jak pisaliśmy już w lipcu ubiegłego roku, premier Izraela Benjamin Netanjahu w kontrze do oficjalnych uroczystości wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau zorganizuje własne - trzy dni wcześniej - w jerozolimskim instytucie Yad Vashem. Honorowym gościem 23 stycznia w Jerozolimie będzie prezydent Federacji Rosyjskiej, Władimir Putin. Ten sam, który od prawie dwóch tygodni oskarża Polskę o kolaborację z Hitlerem, sprowokowanie wybuchu II wojny światowej oraz niszczenie pomników bohaterskich żołnierzy Armii Czerwonej.
Jak zapewnił w piątek w Polskim Radiu minister Krzysztof Szczerski, decyzja o tym, czy prezydent Andrzej Duda poleci do Izraela jeszcze nie zapadła. Wśród zaproszonych ma być m.in. Emmanuel Macron, premier Justin Trudeau czy kanclerz Angela Merkel, natomiast jak donoszą źródła Wirtualnej Polski - na obydwu uroczystościach nie pojawi się zapraszany prezydent USA Donald Trump. Gra toczy się w takim razie nie tylko o samą obecność polskiej głowy państwa w tym gronie, ale przede wszystkim kształt wizyty.
– Przedstawiliśmy nasze oczekiwania co do przebiegu tych uroczystości, także tego, jak widzimy rolę polskiego prezydenta. Część tych oczekiwań została już spełniona – przekonywał Szczerski, dodając jednak, że "scenariusz, w którym Putin jest głównym gościem, mówcą i stwarza mu się możliwość na terenie Yad Vashem kontynuowania obraźliwych i kłamliwych tez na temat przebiegu i przyczyn II wojny światowej jest dla nas nie do zaakceptowania".
Choć ambasador Polski w Izraelu Marek Magierowski pracuje nad tym, aby obecność Andrzeja Dudy w Yad Vashem była możliwa i nie została wykorzystana politycznie przez gospodarzy, którzy chcą podkreślić wagę obecności Władimira Putin (w końcu to sowieckie wojska przejęły opuszczone przez Niemców Auschwitz-Birkenau), nie wydaje się prawdopodobne, aby udało się wyprowacować sensowny kompromis.
Nie w momencie, w którym na oficjalne uroczystości rocznicowe, których organizatorem jest Muzeum Auschwitz-Birkenau, nie wybiera się izraelski premier oraz rosyjska delegacja. Tymczasem wszyscy, o czym zapewniło muzeum, otrzymali stosowne zaproszenia z możliwością dowolnego ustalenia składu swojej delegacji.
Czymś wysoce niestosownym wydaje się uprawianie polityki oraz historycznej propagandy w odniesieniu do Holokaustu oraz tworzenie kontry do autentycznej rocznicy i miejsca, w którym rozegrał się dramat milionów Żydów, Polaków, Rosjan, Cyganów i wielu innych narodowości. Niestety, tak dzisiaj zachowuje się strona izraelska, i w takich warunkach polska dyplomacja musi umieć doprowadzić do sytuacji, z perspektywy której udział Andrzeja Dudy w całej ceremonii miałby sens.
Kiedy by się tak wydarzyło? Tylko wtedy, gdyby polski prezydent mógł wygłosić odważne przemówienie o krótkowzroczności pisania historii na nowo i powiedzieć prawdę o tym, jak wyglądała II wojna światowa z perspektywy państwa, które padło ofiarą nie tylko Niemców, ale również imperializmu ZSRS, za spadkobiercę której (ale tylko od strony heroicznej "walki z faszyzmem") chce się uważać współczesna, putinowska Rosja. Czy uda się to wywalczyć? "Andrzej Duda ma mieć zagwarantowane wystąpienie podczas uroczystości i najlepiej, żeby wystąpił od razu przed albo po Władimirze Putinie" - takie warunki stawia strona polska wobec organizatorów Światowego Forum Holocaustu. I tylko w takiej sytuacji obecność w Jerozolimie ma jakikolwiek sens.
Marcin Makowski dla WP Opinie