Koziński: „W kwestiach światopoglądowych Platforma przestaje być Platformą” (Opinia)
Grzegorz Schetyna chce wygrać wybory i pokazuje, że jest w stanie się posunąć naprawdę daleko, by tego dokonać. Nawet jeśli tego ceną będzie realizacja postulatów wyborczych Roberta Biedronia.
Faktem jest, że dotychczasowe kampanie wyborcze w Polsce omijały kwestie światopoglądowe szerokim łukiem. Nic w tym dziwnego – każdy, kto próbował je wciągnąć je wysoko na maszt (SLD za czasów Izabeli Jarugi-Nowackiej, Ruch Palikota), błyskawicznie z gry politycznej wypadał.
W tej kampanii do tej rzeki śmiało wszedł Robert Biedroń, a w ślad za nim Grzegorz Schetyna i PO.
Wszystkie wywiady Schetyny
Rafał Trzaskowski wprowadził w Warszawie "Kartę LGBT plus", co wywołało spore poruszenie – to wiemy i pamiętamy. Tak samo, jak wypowiedź Pawła Rabieja, który nie wykluczył, że kiedyś w przyszłości pary homoseksualne będą mogły adoptować dzieci.
O ile ta druga kwestia wstrząsnęła całą Platformą, natychmiast protestował przeciwko niej Grzegorz Schetyna, to ta pierwsza przez partię została przyjęta nijako – entuzjazmu nie było, odcinania się też nie. Jedynie koalicyjny PSL gwałtownie protestował.
Jeszcze dwa tygodnie temu (wywiad dla "Kultury Liberalnej") Schetyna pytany o kwestie światopoglądowe, odpowiadał "jestem praktykiem". Znaczyło to dokładnie tyle, że jako praktyk polityki wie, że bezpiecznej tych spraw nie dotykać. Ale w kolejnych wywiadach wyraźnie odszedł od linii programowej (praktycyzm) bardzo wyraźnie.
Najpierw wywiad dla Polsat News. Zapytany o to, czy wchodzi w grę adopcja dzieci przez pary homoseksualne, zaprzeczył. Ale gdy padło pytanie o legalizację związków partnerskich, już tak nieprzejednany nie był. Zaczął opowiadać o wywiadzie dla portalu Wiadomo.co, w którym tę kwestię dokładnie omówił i odsyłał do tej rozmowy.
W tym wywiadzie dalej był wierny swojej linii programowej (praktycyzm). Rozmawiający z liderem PO dziennikarz ostro próbował wymusić od niego wyrazistą deklarację (zadaje pytanie o związki partnerskie aż pięć razy), w odpowiedzi słyszy jedynie, że nie można dopuścić do tego, żeby skrajna lewica zaczęła burzyć ład społeczny.
Dużo słów, ale treści za dużo w nich znaleźć się nie da.
Wróćmy jeszcze raz do wywiadu dla Polsatu. "Ale my jesteśmy dziś. Jakie jest pana osobiste zdanie?" – dociska Bogdan Rymanowski, gdy Schetyna zachwala swój wywiad dla Wiadomo.co, który w internecie pojawi się dnia kolejnego.
I co wtedy odpowiada mu przewodniczący Platformy?
"Jeżeli będziemy mieli gotową większość w parlamencie do tej kwestii, to jestem gotowy przeprowadzić ten projekt" – mówi Schetyna.
Na pohybel symetrystom
Warto zauważyć, że od deklaracji "praktyka przede wszystkim" do deklaracji silnie ideowej minęło zaledwie 15 dni. Co się w ciągu tych dwóch tygodni wydarzyło, że Schetyna zmienił front?
On tego nie wyjaśnia. Sposób, w jaki komunikuje zmianę, jest na tyle nieprecyzyjny, że daje mu możliwość odwrócenia kota ogonem w każdej chwili. Można na przykład ogłosić, że w Polsacie to był tylko lapsus, przejęzyczenie, a tak naprawdę wcale tego nie chce.
Ale tak nie jest. Wiadomo, że Schetyny spory światopoglądowe nigdy specjalnie nie interesowały. On żyje, oddycha polityką rozumianą jako grą, jako wyścigiem do władzy. Zdolności w tej grze mu nie brakuje,
Ryszard Petru mógłby napisać o tym świetną książkę, a Katarzyna Lubnauer jej sequel. Gdyby miała powstać jej trzecia część, to Schetyna już znalazł autora: Roberta Biedronia.
Bo wypowiedź z Polsatu w oczywisty sposób służyła osaczeniu lidera Wiosny. Schetyna widzi, że kierowana przez niego Koalicja Europejska jest tuż za PiS-em – ale ciągle brakuje jej dwóch-trzech punktów procentowych. A gdyby tak urwać te punkty Biedroniowi? Pokusa duża, bo w ten sposób można wygrać wybory. Stąd właśnie deklaracja w Polsacie.
Tyle, że jej charakter wychodzi poza ramy prostej gry politycznej. Schetyna złożył zapowiedź naruszającą status quo w Polsce. Więcej, w ten sposób może uruchomić konflikt społeczny o nieznanym jeszcze potencjale. To może być wulkan rozsadzający ramy debaty społecznej, które znamy do tej pory.
Lider PO w wywiadzie dla „Kultury Liberalnej” mówił, że chce iść środkiem, by polityczne wahadło w Polsce nie przesunęło się za bardzo w lewo albo w prawo. Dwa tygodnie później w Wiadomo.co podkreśla, że "coraz mniej interesują mnie symetryści".
PO pod jego kierownictwem razem z wahadłem przesuwa się w lewo. Ale nie za bardzo widać ścieżkę, po której ta partia z lewej strony jest w stanie dojść do zwycięstwa.