Trwa ładowanie...
Klątwa
Źródło: PAP, fot: Tomasz Waszczuk
16-11-2018 17:51

Klątwa

A to znacie? "Co to jest nic? Pół litra na dwóch, he, he. No, ale my tu gadu gadu, a szkło stygnie. To na drugą nóżkę, rybka lubi pływać! Oj tam, pij, nie będziesz pamiętać, że nie mogłeś. Jak to, ze mną się nie napijesz?!"

Te wszystkie tradycyjne biesiadne zawołania padają prędzej lub później w rozmowie z matką Agatą i córką Olą (imiona zmienione). Ani jedna, ani druga przy nich nie wzdryga się, nie krzywi. Przeciwnie, już się z tego śmieją. Już mogą, bo przełamały rodzinną klątwę.

Mój ojciec, mój dziadek

W domu Agaty alkohol latami lał się strumieniami. Nieraz dosłownie. - Pili obaj dziadkowie, ojciec i jego brat, a mój wujek. Właściwie cała linia męska. No, prawie, siostra mamy też piła. Jedynie chyba moje babcie nie piły - wylicza Agata. Alkohol w jej rodzinie nie pojawiał się od okazji do okazji, przy imieninach, chrzcinach, na święta. Przeciwnie. - Mówimy o takim mocnym piciu, szkodliwym – podkreśla Agata.

Nie pamięta dziadka ze strony ojca, miała rok, gdy zmarł. „Zaatakował go rak, wycięli mu nerki i śledzionę, ze dwa lata później pożył”. Tylko z opowieści rodzinnych Agata wie, że „pił tak klasycznie”, jak to „często bywa na wsi”, a jak wypił, to „zawsze babci łomot jakiś sprawił”. Sama pamięta picie w wydaniu wujka i dziadka. - Zanim zginął we własnym domu - dach się zawalił, bo zrobił z niego melinę - to równo babcię obijał, jak potrzebował na alkohol - opowiada o pierwszym. O drugim: - Wpadał w ciągi, wręcz transy alkoholowe, znikał na kilka dni. A jak już się pojawiał, to kompletnie zalany, padał na łóżko, nieprzytomny pewnie nawet nie słyszał awantur, które robiła babcia.

Zakrapiana impreza
Zakrapiana impreza Źródło: WP.PL

Agata mówiąc o tym podkreśla, że nie były to opowieści wyłącznie negatywne, z cyklu: alkoholik to samo zło. Agata: - Babcia o osobach pijących w rodzinie zawsze opowiadała po równo: że pili, ale zalety mieli. O swoim ojcu na przykład, mówiła, że bardzo dużo wiedział, nauczył ją wielu rzeczy, więcej niż babcia, która nie piła. Ten alkohol zawsze więc był w rodzinnej narracji, ale raczej w tle. To nie było odbierane jako coś złego.

d1axr96

Najbardziej pamięta picie własnego ojca. - Ja się wstydziłam za niego, jak szedł pijany po ulicy, jak się rzucał na łóżko. To uczucie znam. Ale że mąż jest alkoholikiem?

Mój mąż

Sama Agata o tym, że ma męża alkoholika, dowiedziała się po 20 latach bycia razem. On najpierw grał w zespole, po próbie zawsze się coś piło, piwko albo i dwa. To była norma. - I to, że czasami się upijał tak, że spał na trawniku, to też było normalne, w końcu muzyk - mówi Agata. Później małżonek założył własną firmę. A w biznesie się pije, więc i to było dla mnie normalne. Też jakaś okazja się przecież trafiła, imieniny, urodziny, ktoś się urodził, ktoś umarł. On przecież potrafił dwa tygodnie nie pić, żeby mi pokazać, że potrafi. Tak sobie zaciemniłam obraz - opowiada Agata.

Agata dowiedziała się na tyle późno, że nie zdążyła nawet zacząć wstydzić się za męża tak, jak wstydziła się jako dziecko za ojca. - To nie ja piję. A że mój były małżonek jest alkoholikiem? Nie moja wina, ja się tego nie wstydzę. Nie mam problemu z tym, żeby przyznać, że byłam żoną alkoholika – mówi.

Jej córka Ola jest zarazem córką alkoholika. Opowiada: - Najczęściej taty nie było w domu. Jakbym miała powiedzieć, dlaczego nie był dobrym tatą, to właśnie to bym powiedziała. Całymi dniami siedział w barze i pił. Ale jak już był w domu i był trzeźwy, to go uwielbiałam. Był zabawny, luźniejszy niż mama. "Możesz się tym pobawić", "możesz to zjeść", na wszystko mi pozwalał. Nawet pracę domową z nim dobrze wspominam. Bo mama krzyczała na mnie.

Gdy tata był w domu pijany, Ola chowała się w pokoju. Udawała, że śpi. Skąd wiedziała? - Poznawałyśmy po tym, jak wkładał klucze do drzwi. Jak szurał, to znaczyło, że jest pijany - mówi, a jej matka wtrąca, że później już trzeba było mu te drzwi otwierać, żeby mógł wejść.

Mąż i ojciec często wyjeżdżał, głównie w weekendy, bo prowadził własny biznes, firmę budowlaną. Dobrze im się żyło, niczego nie brakowało. Agata: - Pieniądze zawsze były. Nawet jak już bardzo dużo pił, finansowo nie odczuwaliśmy tego w ogóle. Taką mieliśmy umowę, że ja ze swojej pensji płaciłam rachunki, z jego pensji kupowało się super samochody i sprzęt, jeździło na wakacje i wycieczki.

Po powrocie z wyjazdów służbowych mąż mówił, że musi się odstresować, bo ma ciężką pracę, więc szedł czasem do baru, wracał wypity. Agata w końcu postawiła warunek, że nie będzie więcej wyjazdów. Mąż się zgodził, zostawał na weekendy w domu. No, można tak powiedzieć, że zostawał.

d1axr96

Najpierw chodził do baru. Wracał pijany na noc z soboty na niedzielę. Później przestał wracać w weekend. Później też w tygodniu. Agata: - Zdarzało się, że po tygodniu wtaczał się do sypialni, a ja zamykałam drzwi. Na samym materacu spał, bo raz się tak rzucił, że łóżko się połamało. Nieraz nie był w stanie trafić na ten materac. Spał obok w ciuchach. Budził się, szedł się kąpać, przebierał i wracał z powrotem do baru.

Przemoc po alkoholu
Przemoc po alkoholu Źródło: Shutterstock.com

Ola tego nie widziała. Lub jeszcze nie wie, że widziała. - Może muszę do tego dojść na terapii, bo to wyparłam, schowałam w głowie i nie chcę tego pamiętać. A może nigdy nie byłam tego świadkiem. W ogóle nie pamiętam taty w bardzo złym stanie. Zawsze był schludnie ubrany, w markowe ciuchy. Nigdy nie było po nim z wyglądu widać, że jest alkoholikiem.

Agata występując o rozwód myślała, nie, miała wręcz nadzieję, że to go otrzeźwi. Dosłownie i w przenośni. "To wystąp" - odpowiedział. - Przynajmniej spokojnie się rozstaliśmy, na pierwszej rozprawie. Tak, powołałam się na argument, że mąż pije. Zresztą, on sam powiedział w sądzie: "jestem alkoholikiem, nie będę się leczył". To wystarczyło.

O rozwodzie Ola dowiedziała się na kanapie w salonie, rodzice poprosili ją na rozmowę. To tata zakomunikował: "rozwodzimy się z mamą". Ola: - Pobiegłam do swojego pokoju, popłakałam się. Przyszedł do mnie tata, przytulił mnie, rozmawiał ze mną przez chwilę. Jakoś mi się lepiej zrobiło. Nie pamiętam, czy powiedział, że to przez alkohol i że zdradza mamę. Raczej nie. Ale ja wiedziałam, że tak.

Agata myślała, że skoro miała ojca alkoholika, to przecież w życiu by za alkoholika nie wyszła. Nie potrafiła dopuścić do siebie myśli, że to właśnie zrobiła.- Tak samo, jak mówiłam, że nigdy nie będę biła swojego dziecka, bo sama byłam bita. A tak się na nią darłam, że aż mi głos zamierał w gardle. Nie fizycznie, ale jednak stosowałam przemoc.

d1axr96

Może dlatego Ola sama zaczęła pić?

Moja córka

W gronie rówieśników 20-letniej Oli rzadko zdarza się, by ktoś wypił jedno piwo i poszedł do domu. - Mam dwóch takich kolegów. Reszcie chodzi o to, żeby się upić. Kiedyś mi było ciężej z tym, że muszę odmawiać. Ale przyszedł moment, kiedy poczułam się fajnie. Że jestem wyjątkowa, bo nie piję - opowiada.

Bo Ola ma 21 lat i już nie pije. Zaczęła jako szesnastolatka. Tak gdzieś w okolicach rozwodu rodziców. Sam smak alkoholu znała oczywiście wcześniej.
- Tata nie raz, jak chciałam spróbować, to mi dawał. Nie miał z tym żadnego problemu. Mówił, że lepiej, żebym wypiła u niego, niż gdybym miała pić w krzakach ze znajomymi.

Źródło: Shutterstock.com, fot: Africa Studio

Zupełnie jak w jednej z pierwszych scen filmu Roberta Glińskiego "Cześć, Tereska":

Rodzinny wieczór, noc już właściwie. Wszyscy w piżamach oglądają telewizję. Ojciec ćmi papierosa. Ze szklanki popija piwo. Matka prosi: "nalej mi też trochę". Ojciec nalewa, matka upija łyk. Córka wodzi za nimi wzrokiem. "Mogę spróbować?".. Ojciec burzy się: "oho, i co jeszcze?". Matka na to: "niech spróbuje trochę". Ojcu aż ręce opadają, dosłownie: "czyś ty głupia, dziecku dajesz alkohol?". Matka, zanim poda córce szklankę, wyjaśnia, że piwo to nie alkohol. "Zresztą, lepiej, żeby spróbowała w domu, a nie na ulicy".

- To na początku było fajne. Myślałam: tata jest wyluzowany, mogę się napić, chociaż nie jestem pełnoletnia. Później to się zmieniło - mówi Ola. Gdy piła, to wszystko: piwo, wino, wódkę. Byle tanio wyszło i mocno klepało. - Żeby mnie było codziennie stać na upicie się. Najlepsze było tanie wino z siarą. Pięć złotych wystarczało, żeby się upić do nieprzytomności, wrócić do domu, pójść spać. Skąd miałam pieniądze? Od taty. On nie umie okazywać uczuć, więc to, że mnie kocha, pokazywał najczęściej przez pieniądze - dodaje. Jej zdaniem tata wiedział, na co idzie kieszonkowe. - On uważał, że to jest normalne picie. Każdy nastolatek po prostu próbuje. Jedynie o to się wkurzał, że chodzę do psychologa. Mówił do mamy: "ty jesteś wariatką, z niej też chcesz zrobić".

d1axr96

To było później, gdy Agata wysłała już Olę na terapię. Wcześniej Agata nie wiedziała, że córka pije. Chociaż powinna była widzieć.

Ola zagaduje: - Mamo, a pamiętasz, jak kiedyś kolega mnie wniósł do domu?

Agata: - Ja tego nie widziałam.

Ola: - Moim zdaniem widziałaś. Przecież weszłaś do mnie do pokoju później, powiedziałaś: "znowu piłaś". A ja ci powiedziałam, że nie.

Agata wyjaśnia, że łatwo przełykała kłamstwa Oli. Na przykład, gdy mówiła, że czuje woń alkoholu w pokoju córki. A ta odpowiadała, że to jabłka gniją. Agata: - Ja byłam święcie przekonana, że ona mówi prawdę. Tak bardzo chciałam wierzyć w to, że ona nie pije…

Aż któregoś razu Agata wróciła niespodziewanie do domu i zastała w nim imprezę. - To był przełom. Wcześniej? No jak miałam w to wierzyć? Ojciec pił, wydawało mi się, że sama widziała, jak takie życie wygląda. I sama by piła? Zupełnie nielogiczne. Tak samo jak to, że mając ojca alkoholika, znajduje się męża alkoholika.

Agata przeszła już wcześniej terapię dla współuzależnionych. Wiedziała, że trzeba działać. - Miałam nadzieję, że Olę to ominie. Ale gdy się okazało, że nie omija, wysłałam ją na terapię. Do dziś jej powtarzam, że może dzięki temu jest szansa, że nie powieli tego schematu, że będzie miała szansę na inne życie. Moja mama tkwiła w tym do samego końca. Babcia jedna, druga - to samo. Ja dosyć późno się zorientowałam. Ale lepiej późno, niż wcale, prawda?

My

Agata o tym, że jej mąż ma poważny problem z alkoholem, zorientowała się właściwie przypadkiem. Opowiada: - Byłam w totalnym dole, pojechałam do koleżanki, ona zapytała: ty czasem nie masz męża alkoholika? I umówiła mnie z dziewczyną, która była po terapii dla współuzależnionych. Zapytałam, czy zgłupiała. Ale poszłam. Wyszło, że mam sporo takich samych cech, jak ona przed terapią. Na przykład? Zamykanie się w sobie. Niereagowanie, milczenie przez kilka dni. Robienie wszystkiego w domu samej, ta myśl: nie mogę liczyć na męża, nauczę się sama. I co? Uznałam, że to dlatego, że miałam ojca alkoholika.

Źródło: 123RF

Z tym właśnie przeświadczeniem Agata przeszła trzy sesje terapii indywidualnej. Później trafiła na grupową. Dwóch facetów, prawie same kobiety. Dwadzieścia pięć osób. Jak posłuchała, o czym opowiadają, to wreszcie do niej dotarło, że rzeczywiście za tego alkoholika wyszła.

d1axr96

Historie ludzi z terapii różniły się głównie tym, czy partner stosował przemoc fizyczną, czy "tylko" psychiczną. - Większość z nich to były osoby schorowane, po operacjach, stres swoje zrobił. Chyba byłam jedną z najzdrowszych osób, dolegała mi właściwie tylko łuszczyca. Dostałam, jak miałam około 15 lat, przechodziłam różne stadia, ale większość życia byłam cała obsypana, łącznie z głową. Co ciekawe, po rozwodzie i terapii zniknęła zupełnie, od tamtej pory nie mam żadnych zmian łuszczycowych.

Później Agata przerobiła też terapię rodzinną z Olą. Inaczej by tego wszystkiego nie udźwignęły. Całymi latami miały napięte relacje. Ola pamięta na przykład, jak przez przypadek zbiła talerzyk. - Od razu wiedziałam, że mama na mnie nakrzyczy. Ale tak nakrzyczała, że aż mi w uszach piszczało. Potem, jak już byłam nastolatką, też było strasznie. Nigdy mnie nie uderzyła, jeden jedyny raz dostałam klapsa, do tej pory to pamiętam. Ale i tak bałam się mamy. Panicznie się bałam.

Agata przyznaje, że zapewne był to najzwyklejszy talerzyk. Zapewne, bo akurat tej awantury nie pamięta. - Pamiętam za to, że któregoś razu, gdy tak strasznie krzyczałam na Olę, zobaczyłam w jej oczach przerażenie. To spowodowało, że poszłam do poradni - opowiada.

Po terapii rodzinnej na kolejną Ola idzie sama. Jest na niej do dzisiaj.

- Odkryłam, że piłam, żeby nie myśleć o niczym. Nie umiałam sobie radzić z emocjami. Wszystko dusiłam w sobie. Uważałam, że upicie się jest najlepszym rozwiązaniem. No i mama któregoś dnia mnie zmusiła. Po prostu powiedziała, że mam iść na terapię.

- Dosyć dużo rozmawiałyśmy o mojej terapii, więc siłą nie musiałam jej ciągnąć. Po kilku rozmowach powiedziała: dobrze, pójdę - wyjaśnia Agata. Ola wtrąca, że zgodziła się "dla świętego spokoju". - Mama mówiła, że zaczynam się zachowywać jak tata: przychodzę pijana, kładę się spać, rano wstaję, myję się, wychodzę i znów wracam pijana. Pomyślałam: ta, jasne. Ale uznała, że pójdę na spotkanie z psychologiem, psycholog powie, że wcale tak nie jest, wtedy mama da mi spokój. Ale psycholog tak nie powiedział. Na drugim spotkaniu uznałam, że może faktycznie piję jak tata - opowiada Ola. - Poszłam dla mamy, zostałam dla siebie.

Agata z byłym mężem nie utrzymuje kontaktu. Od Oli, która widuje się ojcem raz w miesiącu, wie, że wciąż pije. Ola próbowała z nim rozmawiać, przekonać go, że nie warto, że czas się opamiętać. - Zawsze odpowiada, że on jest pijakiem, nie alkoholikiem. I że już jest za późno, nie ma odwrotu, nie przestanie pić.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.

Podziel się opinią