Karolina Korwin Piotrowska: Kochana Pani Profesor…
Pani Profesor Pawłowicz, piszę do pani ja, wiedźma i kobieta wykolejona, typowy wyzwolony lewacki produkt złego systemu znanego z kultu ciepłej wody w kranach i wegetarianizmu, niedoinformowana oraz niewykształcona oraz niedorosła intelektualnie do bycia kobietą. Do bycia kimkolwiek. Piszę do Pani, bo mimo tego, że obraziła mnie pani ostatnio dziesiątki razy, ja, jako typowa w Polsce urodzona kobieta, z wrodzoną, samobójczą tendencją do beznadziejnych poświęceń w imię lepszej sprawy oraz idącego za tym chorobliwego masochizmu, nadal Panią lubię.
Obie mamy ten cholerny „polski gen” a co za tym idzie, słabość do stawania po stronie przegranych oraz beznadziejnych. Bardzo jest mi przykro, gdy widzę, jak Pani znowu staje po stronie tych beznadziejnych, którzy swą straszną słabość odreagowują obrażaniem i wyszydzaniem innych. To smutne. To źle wróży. Żadna władza nie jest dana na zawsze, Pani powinna o tym wiedzieć. Przecież jest pani wykształcona.
Kiedyś - pani pewnie tego nie pamięta i pewnie jako maluczkiego obywatela nawet mnie pani nie zauważyła, ale - leciałyśmy razem samolotem. Tak, na krajowych liniach. Kiedy weszła Pani na lotnisko, mój towarzysz podróży przerażony szepnął „No to teraz spadniemy, to koniec”. Nie spadliśmy, dolecieliśmy cało, choć mina obsługi naziemnej, kiedy panią zobaczyli była bezcenna. To była mina, kiedy dziecku, któremu opowiada się o jakimś strasznym gnomie, który jest zły, nagle ów gnom się ukazuje w realu i jest spokojnym, miłym uśmiechniętym i radosnym gnomkiem, w kolorowych szatkach, z różową kokardką we włosach i nagle cała jego gnomowatość, to nadęcie, ta pycha zadowolonego z siebie wiecznie gnoma gdzieś ulatuje. Tak było z Panią.
Słuchałam, jak rozmawiała Pani z kimś przez telefon, bardzo miło, zero wrzasków czy wyzwisk, z czego słynie Pani w sieci. Byłam w szoku. Tak, pani jest miła. Pani potrafi porozmawiać z kimś bez wrzasku i wyzywania od lewactwa, „gorszego sortu” czy infantylnego głupca. Potem jak miła, zwykła polska kobieta, co to ma na głowie wiele spraw, rozmawiała pani, jak gdyby nigdy nic z siedzącą obok panią o podróży i pogodzie. Nikogo pani nie obraziła. Przysięgam. Sama sympatyczność. Gdyby nie to, że wiadomo, kim pani jest, można by patrząc na to z boku, pomyśleć, jaka to urocza, serdeczna, dowcipna kobietka, z ogromnym urokiem osobistym.
Czar pryska jednak kiedy odezwie się Pani publicznie, w pracy, w Sejmie albo na Facebooku. Ja rozumiem kreację, wizerunek, pracę nad tym, jak chcemy by inni nas postrzegali. Teraz nie podoba się Pani „Ucho Prezesa”. Pani Krystyno, Pani Krysiu droga, niech pani poluzuje gorsecik, bo czuje, że panią uwiera. Pisze Pani o tym, co pokazano, o wyobrażeniu na Pani temat:
Wyobrażenie ukształtowane hejtami i bluzgami lewactwa. Jako odbiorca zapewne jedynie lewackich mediów, nie wie, że w rzeczywistości jestem bardzo ładna, bardzo miła dla miłych, życzliwa, łagodna i uśmiechnięta. Krystyna Pawłowicz
Wszystko fajnie, ale to nieprawda - sama Pani, swoimi wpisami, swoimi wypowiedziami, ukształtowała swój dramatyczny wizerunek. Tu nie trzeba lewactwa ani hejtu. Sama jest pani dla siebie najgorszym PR-owcem. To Pani wina. Czas spojrzeć na siebie z boku, krytycznie.
Pisze Pani:
Owszem, lubię sałatki, a pan Górski zapewne tłustą golonkę i zwyczajną z rożna plus ogórek kiszony. I ma do tego prawo, aby nie mlaskał. Mam ekspresję i żywiołowość potrzebne w polityce, lepsze od jego, bo oryginalne i własne. Krystyna Pawłowicz
Pani tak na serio? Konsumowanie sałatek w Sejmie uważa pani za kulturalne, pani nauczyciel młodzieży? Serio?
To Pani, Zosia-Samosia PiSu, robi dla siebie najgorszą z możliwych robotę a Górski to jedynie pokazał i bądźmy szczerzy - był i tak kulturalny i mega dla Pani łagodny. Ja bym pojechała ostrzej na jego miejscu, gdyż jest pani gotowym tematem na niejeden mem. Może on, ten zły Górski, też ma do Pani słabość, jak ja? Taką słabość, jaką ma się do osiedlowej dyżurnej pani karmiącej koty, srające wszędzie gołębie, sąsiadki, która wszystko wie lepiej, albo koleżanki, która w kółko opowiada te same dowcipy albo plotki o swoich byłych prawdziwych i wyimaginowanych chłopakach, a my z sympatii do niej, udajemy, że nas to obchodzi, śmieszy czy bawi. Jeszcze udajemy.
Gdyby to była Ameryka, mówiąc kolokwialnie, zbierałaby Pani szczękę ze stołu. Albo z gleby. Zero litości. Ale to jest Polska i pewnie Górski ma ów polski masochistyczny gen. Sympatii do gnomów.
Pani Krystyno, Krysiu droga… Idzie wiosna, może czas poluzować partyjno- ideologiczny gorsecik? Zaszaleć lekko? Spojrzeć na świat inaczej? Nawet największe gnomy maja szansę, by pokazać się z lepszej, tej prawdziwej strony.
Karolina Korwin Piotrowska dla WP Opinie
Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.