Justyna Samolińska, Mateusz Trzeciak: Ryszard Petru tupie nogą. Sklep ma być otwarty, bo on tak chce
Gdyby Ryszard Petru urodził się 150 lat temu, bez wątpienia walczyłby z zakazem pracy dzieci, zmniejszeniem czasu pracy z 16 do 8 godzin na dobę czy wprowadzeniem przepisów BHP. W końcu, skoro ktoś z pracy dzieci korzystał, to było na nią zapotrzebowanie, a cywilizowanie warunków pracy zawsze oznacza straty dla przedsiębiorców. Czytając wynurzenia Petru i Lubnauer, łatwo wyobrazić ich sobie w cylindrach i surdutach, z dumą obnoszących na piersiach plakietki “korzystam z pracy dzieci” czy “NIE dla ośmiogodzinnego dnia pracy!”.
Podczas wysłuchania sprawozdania Rzecznika Praw Obywatelskich, Adama Bodnara, w Sejmie było pusto. Jak tłumaczyła posłanka Nowoczesnej, Joanna Scheuring-Wielgus, w piątek po głosowaniach rozpoczyna się weekend poselski. Reprezentanci Narodu myślą wtedy o pociągach i samolotach do domów.
Biura poselskie Ryszarda Petru otwarte jest od 10:00 do 15:00, od poniedziałku do piątku. Joanny Scheuring-Wielgus - od 10:00 do 16:00 w te same dni. Katarzyna Lubnauer na wszelki wypadek nie podaje w internecie godzin otwarcia swojego biura.
Własne obowiązki zawodowe traktują raczej lekko. Nie przeszkadza im to gardłować w mediach przeciw ograniczeniu handlu. W ramach obywatelskiego buntu przeciw faszystowskiemu rządowi zrobili zakupy w niedzielę, po czym zalali media społecznościowe bohaterskimi wyznaniami na ten temat.
Swoją drogą - opowiadanie światu o swoich przygodach w markecie to stały motyw w zachowaniu polskiej opozycji. Za każdym razem panowie - teraz Ryszard Petru, wcześniej Jarosław Kaczyński - zachowują się tak, jakby zrobienie przez nich zakupów było bohaterskim i godnym zainteresowania prasy wydarzeniem, a nie codziennością milionów ludzi.
Z wypowiedzi medialnych czołówki Nowoczesnej wynika, że prawo do zakupów w niedzielę uważają co najmniej za prawo człowieka. Katarzyna Lubnauer twierdzi wręcz, że kasjerki może i mają prawo do odpoczynku, ale nie oznacza to, że "inni mają cierpieć". Praca w sklepie porównywana jest do pracy strażaka, pielęgniarki czy dostawcy prądu, a niemożność pójścia do sklepu po masło - do łamania podstawowych praw i wolności obywatelskich.
Petru z pompą ogłasza w mediach społecznościowych akcję "Kupuję kiedy chcę". W jej ramach zbierane będą podpisy przeciw umożliwieniu ludziom spędzania czasu wolnego z rodziną i przyjaciółmi. Wychowanek Leszka Balcerowicza, bankier i współautor złodziejskiej reformy emerytalnej, ogłasza w imieniu klasy pracującej, że "chce pracować w niedziele".
Tymczasem, według badań Instytutu Pracy w Łodzi, 93 proc. pracujących w handlu uważa, że praca w niedzielę jest uciążliwa i stanowi zagrożenie dla zdrowia. Według badania TNS, przeprowadzonego na zlecenie Lewiatana, 49 proc. pracownic i pracowników handlu popiera wprowadzenie niedzielnego zakazu.
Zobacz także: Zakaz handlu w niedzielę. Oto stanowisko biskupów
Każda i każdy, kto interesuje się sytuacją klasy pracującej, gospodarką, rynkiem i kodeksem pracy wie, że w Polsce pracuje się za długo. Czterdziestogodzinny tydzień pracy jest fikcją, podobnie jak kodeksowe ramy dla nadgodzin, pracy w nocy i dni wolne. Rosnąca rzesza osób pracujących na śmieciówkach i na czarno pracuje tyle, ile zażyczy sobie pan prezes lub pani właścicielka. Trudno nie odnieść wrażenia, że Nowoczesna zwyczajnie ma w du…ie los polskich pracowników i pracownic. Ważne, żeby zgadzały się zyski wielkich przedsiębiorstw.
Jednym z najbardziej absurdalnych argumentów, do jakich odwołuje się Ryszard Petru, jego koledzy i koleżanki, jest “ideologiczny” wymiar propozycji PiS, a więc wolne w niedzielę, “dzień święty”. Ten sam Petru, który jako katolik jest przeciwnikiem złagodzenia ustawy aborcyjnej i małżeństw jednopłciowych, staje się bojownikiem o świeckie państwo. Posłanka Lubanuer zupełnie poważnie tłumaczyła, że nie ma żadnego powodu, żeby ludzie mieli wolne akurat w niedzielę.
Z opowieści posłów można by wysnuć, że pięciodniowy tydzień pracy to zwycięstwo Kościoła, który złośliwie wylobbował czas dla pracowników na chodzenie na mszę. To oczywiście bzdura - zarówno ateistyczne piąteczki, jak i pobożne niedziele, to osiągnięcie ruchu pracowniczego, związkowego. A Ryszardowi Petru, który owszem, powinien sprzeciwiać się wpływom kościoła katolickiego na prawodawstwo w kwestiach praw kobiet, edukacji czy finansowania tej instytucji, nic do tego, czy pracownica Żabki chce iść na mszę, do knajpy czy też leżeć w łóżku i patrzeć się w sufit. Na tym właśnie polega świeckie państwo - że polityków nie interesuje wyznanie obywateli i nie wtrącają się im w życie duchowe, o ile ci nie krzywdzą nim innych albo siebie samych.
Podstawową wartością, do której odwołuje się lider Nowoczesnej jest “wolność”, rozumiana w sposób skrajnie prymitywny i infantylny. Chcę iść do sklepu, więc on ma być otwarty, inaczej zacznę tupać nogami i krzyczeć. Ale zagrożeniem dla wolności niej nie jest zamknięta jeden dzień w tygodniu Biedronka czy Tesco, ale to, ile czasu zabiera Polakom i Polkom praca zawodowa i jak niewiele z niej mają. Średnio spędzamy w pracy ponad 42 godziny w tygodniu. To jeden z najwyższych wyników w Europie, a liczą się do niego tylko osoby zatrudnione na umowę o pracę. Tyranie po 10 godzin dziennie i pracujące weekendy to żaden wolny wybór - to ekonomiczny przymus.
Tym, czego nie rozumieją liberałowie, a Nowoczesna w szczególności, jest fakt, że gospodarka jest dla ludzi, a nie ludzie dla gospodarki. Wzrost PKB czy zwiększenie obrotu w handlu detalicznym to dzisiejsze odpowiedniki ton surówki i wyprodukowanych czołgów w Związku Radzieckim. Pokazują malutką część rzeczywistości i nie mówią nic o poziomie życia społeczeństw.
Gdyby Ryszard Petru urodził się 150 lat temu, bez wątpienia walczyłby z zakazem pracy dzieci, zmniejszeniem czasu pracy z 16 do 8 godzin na dobę czy wprowadzeniem przepisów BHP. W końcu, skoro ktoś z pracy dzieci korzystał, to było na nią zapotrzebowanie, a cywilizowanie warunków pracy zawsze oznacza straty dla przedsiębiorców. Czytając wynurzenia Petru i Lubnauer łatwo wyobrazić ich sobie w cylindrach i surdutach, z dumą obnoszących na piersiach plakietki “korzystam z pracy dzieci” czy “NIE dla ośmiogodzinnego dnia pracy”.
Justyna Samolińska i Mateusz Trzeciak, Partia Razem