Jacek Fedorowicz: przy wszystkich swoich wadach rząd PO będzie lepszy niż PiS
Całe dorosłe życie marzyłem o upadku komunizmu i o przynależności Polski do Zachodu, a do jednego i drugiego starałem się przyczynić, jak umiałem. Przez ostatnich 25 lat wydawało się, że marzenia się spełniły, niestety, przyszedł PiS i wszystko cofa. W tej sytuacji w ogóle trudno żartować - mówi Jacek Fedorowicz w rozmowie z Ewą Koszowską.
Ewa Koszowska: Jak samopoczucie u pana dzisiaj?
Jacek Fedorowicz: A u pani?
Przesilenie wiosenne, smog, trudna sytuacja polityczna. Nie ma się z czego cieszyć.
Zgodzę się z tą diagnozą.
Wielu Polaków narzeka, że tak źle jeszcze nie było.
Tu się też zgodzę, wielu narzeka, z tym, że ta władza dopiero się zaczęła. Będzie znacznie gorzej.
Ale większość, która głosowała na PiS cieszy się z 500+, wcześniejszych emerytur i darmowych leków.
Owszem, cieszy się. Ja wcale nie powiedziałem, że narzeka większość. Narzeka mniejszość. Lub może raczej: większość niewystarczająca. Na razie.
Partia Jarosława Kaczyńskiego twierdzi, że przywraca godność państwu polskiemu.
Widać gołym okiem, że PiS robi coś dokładnie odwrotnego, ale ten fakt na razie nie dociera do wyznawców. Kiedyś dotrze.
Wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki wieszczy, że jego partia będzie rządziła do 2031 r. W najgorszym razie do 2027.
Upadek tej partii będę oglądał na własne oczy, liczę, że wcześniej niż za dziesięć lat. Choć nie wiem, czy dużo wcześniej. Pytanie zasadnicze: czy to będzie upadek partii, który nastąpi po katastrofie całego kraju, czy - daj Boże - przed. Czy zdążymy uniknąć wchłonięcia Polski przez Putina, czy nie zdążymy?
Czy satyryk może obalić rząd?
Nie. Choć daremne usiłowania wciąż trwają. Czasem biorę w nich udział.
Powiedzenie "zabić śmiechem" w polityce się nie sprawdza?
Powszechne jest mniemanie, że śmiech jest potężną bronią i wszystko może. Nie podzielam przekonania o tej potędze. Śmiech tyle deprecjonuje polityka, co i zbliża go, "uczłowiecza", usympatycznia. Uczuciami elektoratu rządzą inne prawa.
Kontrowersyjne wypowiedzi z mównicy sejmowej, cięte riposty w programach publicystycznych, śpiewanie - jak posłanka Mucha, "ćwierkanie” itd. Może to sami politycy odbierają satyrykom "chleb"?
Posłanki Muchy akurat nie wrzucałbym do wspólnego worka z oświadczeniami, jakie padają z trybuny sejmowej. I gdzie indziej. Nic mi nie przeszkadza śpiewająca Mucha i wolę ją niż polityków PiS-u kompromitujących nas, i to na długie lata, na forum międzynarodowym.
Z PiS-u łatwiej się śmiać niż z opozycji?
Mnie jest trudno, bo jestem - użyję zużytego i zawłaszczanego przez PiS słowa - patriotą. Całe dorosłe życie marzyłem o upadku komunizmu i o przynależności Polski do Zachodu, a do jednego i drugiego starałem się przyczynić, jak umiałem. Przez ostatnich 25 lat wydawało się, że marzenia się spełniły, niestety, przyszedł PiS i wszystko cofa. W tej sytuacji w ogóle trudno żartować. Ale czasami życie zmusza, są słuchacze, którzy czekają, staram się ich zadowolić. Łatwość lub trudność śmiania się z polityka nie zależy jednak od obiektu. Wyłącznie od słuchaczy. Nawet najlepszy żart z Kaczyńskiego nie rozśmieszy jego zwolenników, najpewniej będą zagryzać zęby z wściekłości. W tym samym czasie będą się śmiać jego przeciwnicy.
*Internauci nie mają też litości dla szefa Nowoczesnej. Poświęcili mu nawet całe serie memów pt. "Ryszard Petru jest wszędzie". A posłanka PiS Beata Mazurek nazwała go "naczelnym klaunem RP". *
No i właśnie. Patrz wyżej. Ja nie oglądam memów produkowanych przez entuzjastów tzw. dobrej zmiany, nie słucham żadnych rządowych Beat, w tym pani Mazurek. Z kolei one i oni nie słuchają tego, co ja mówię, pewnie z tych samych powodów - nie chcą sobie robić przykrości. Obie strony wolą się kąpać we własnym sosie. Przekonywanie przekonanych jest zajęciem rozkosznym. Ma się to złudne przeświadczenie, że cały świat jest z nami, popiera, kocha...
Żarty żartami, ale mówi się, że opozycji w Polsce nie ma. I zwracają na to uwagę nie tylko osoby i media przychylne prawicy. "Mamy sytuację, w której nikt skutecznie nie potrafi reprezentować Polaków sprzeciwiających się autorytarnej polityce Jarosława Kaczyńskiego" - pisał niedawno na łamach WP Opinii Sławomir Sierakowski.
Mam nadzieję, że taki reprezentant się znajdzie. Tak zwykle bywa, gdy narośnie w wystarczającym stopniu potrzeba społeczna. Pewnie jeszcze nie narosła.
Kto powinien stanąć na czele opozycji?
Nie wiem.
Tęskni pan za Tuskiem? Dla polskiej polityki byłoby dobrze, gdyby wrócił? Czy nie ma już w Polsce czego szukać?
Donalda Tuska bardzo cenię. Zrobił bardzo dużo dobrego, co nie znaczy, że nie popełniał żadnych błędów. Ale per saldo jest na ogromnym plusie. Dla Polski wciąż robi bardzo wiele i będzie robił, choć tutaj mało kto to doceni, bo przecież propaganda PiS-u będzie konsekwentnie okłamywała ludzi, że to Tusk ogranicza nam unijne fundusze, Tusk wprowadza antypolskie restrykcje, a za jakiś czas, że to Tusk zamyka granice i wyrzuca Polskę z Unii. Mimo usilnych starań Prezesa, który chce w Unii zostać. Taki jest cel finalny Jarosława Kaczyńskiego: Polska poza Unią, ale z winy Tuska. Mam nadzieję, że Donald Tusk doskonale zdaje sobie z tego sprawę i będzie szukał sposobów, żeby Polska jednak nie upadła na dno. A jak to będzie robił, nie mam pojęcia. Ja znam się trochę na ludziach, słucham, obserwuję przez lata i potem wiem, komu mogę zaufać. Nie znam się natomiast zupełnie na polityce i nie mam zamiaru wymądrzać się w kwestii, co Donald Tusk powinien robić, a czego nie.
Na razie został wybrany na kolejną, drugą 2,5-roczną kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej. Rząd PiS zgłaszając swojego kandydata, wystawił Polskę na pośmiewisko przed Europą czy pokazał, że twardo gra?
I jedno i drugie. Wystawił na pośmiewisko i jednocześnie pokazał twardość rozkapryszonego bachora, który tupie nóżkami i wrzeszczy, bo nic innego nie jest w stanie zrobić.
Twardo gra też min. Szyszko. Żaden topór go nie ruszy. Powinien odejść za wycinkę drzew?
Wiadomo, że nie odejdzie, więc nie ma o czym mówić. W PiS nie ma winy, za którą by się musiało odejść, poza jedną, jaką byłoby sprzeciwienie się Prezesowi.
W książce "Święte krowy na kółkach", która niedawno ukazała się na rynku, pisze pan o wszechogarniającej zieloności. Nie wszystko wolno drzewom?
Cieszę się, że wspomina pani o tym zbiorze felietonów, który właśnie wyszedł pod tym tytułem, bo mogę się pochwalić, że książka spotkała się ze świetnym przyjęciem. Idzie! (Radzę w Internecie, bo w księgarniach trudno już trafić). Cała jest pisana z myślą, żeby sugerować Czytelnikowi dochodzenie do własnego zdania na każdy temat, a tematy są przeróżne - proszę, żeby nikogo nie zmyliły liczne karykatury w tekście, to nie są tylko żarty o politykach - i w wypadku tekstu o wszechogarniającej zieloności namawiałem do zachowania proporcji: nie powinno być tak, że do każdego krzaczka, który wyrósł na środku drogi, przykuwa się protestujący przeciwko jego wycięciu ekolog, ale nie można też wpadać w drugą skrajność, jak Szyszko, że rżnie się wszystko. Wyważanie racji i chęć wysłuchania drugiej strony - to są moje ambicje autorskie, bo jak będziemy się kisić - patrz wyżej - we własnych sosach, to nigdy nie wyjdziemy z tych koszmarnych podziałów.
Ogląda pan Wiadomości TVP?
Rzadko, bo nie mam po co, ale jak mi się zdarzy, to jestem pełen najwyższego podziwu dla mistrzostwa propagandy TVP. Tak bezczelnie fałszować wszystko, tak konsekwentnie, tego nie potrafili nawet komuniści w Dzienniku Telewizyjnym. Boję się, że wiele czasu upłynie, zanim do wiernych wyznawców teorii o zamachu smoleńskim czy wiekopomnym zwycięstwie Polski nad Europą stosunkiem 1:27 zacznie docierać, że świat realny jest inny niż ten na ekranie.
Śmieje się pan czy jest załamany tym, co widzi?
Nie śmieję się. Ale i nie jestem załamany, bo załamywać się nie wolno. Leszek Balcerowicz słusznie powiedział opisując kiedyś swoją drogę życiową: trzeba się bić.
Nagrał pan kilka odcinków parodii Wiadomości. Był jakiś odzew ze strony polityków PiS? Co z dalszymi odcinkami?
- O żadnym odzewie nie słyszałem, nie spodziewałem się zresztą. Dalsze odcinki? Jak będę miał trochę czasu, na razie nie mam.
Jak sam pan napisał, przestał pan być artystą reżimowym. Ulżyło?
To drobny żarcik. Byłem za takiego uważany, bo publicznie twierdziłem, że przy wszystkich swoich wadach rząd PO będzie lepszy niż PiS. Po wyborach mogę mówić o rządzie, że to wreszcie już nie moja broszka.
Jest nadzieja dla Polski? Sejm czeka na objawienie fatimskie, a pan na co?
Że rodacy się ockną, szybciej niż czasem przewiduję.
Rozmawiała Ewa Koszowska, WP Opinie
Jacek Fedorowicz - aktor, satyryk, dziennikarz, rysownik-karykaturzysta. Znany z wielu kultowych filmów i programów, współzałożyciel (m.in. ze Zbigniewem Cybulskim i Bogumiłem Kobielą) studenckiego teatru Bim-Bom. Od lat 60. współtowrzył i wystepował w telewizyjnych programach rozrywkowych ("Poznajmy się", "Małżeństwo doskonałe"), audycjach radiowych ("60 minut na godzinę") i na estradzie. Szczególnie pamietany z "drugoobiegowego" satyrycznego "Dzienika telewizyjnego" oraz filmów w reżyserii Stanisława Barei.
Książka "Święte krowy na kółkach" autorstwa Jacka Fedorowicza ukazała sie nakładem wydawnictwa Wielka Litera.