Grzegorz Łaguna: Kaczyński zniknie. Nadchodzi czas Brudzińskiego
Ostatnie publiczne wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego – w Warszawie i we Wrocławiu - to nie "wielki powrót" prezesa PiS. To początek jego politycznej emerytury.
Momentem przełomowym była zmiana szefa rządu w grudniu 2017 roku. Premierem, po Beacie Szydło, miał wtedy zostać Kaczyński, ale z sondaży wynikało, że to zbyt ryzykowny ruch. To wtedy zapadła decyzja, że prezes usunie się w cień. Tym razem już na zawsze. Wszystko dla dobra długoletnich rządów PiS.
Dziś Jarosław Kaczyński zaczyna się pozycjonować w zupełnie innym miejscu w historii polskiej polityki. Podobnie jak śp. Lech Kaczyński, ma stać się legendą prawej strony. Prezes wielokrotnie podkreślał, że na dzisiejszej scenie nie ma nikogo, kto byłby w stanie dorównać jego bratu. Chyba, że mowa o nim samym.
- Czujemy, że prezes wie, co dzieje się w partii, pilnuje tej partii - mówiła posłanka Beata Mazurek, gdy prezes PiS na długie tygodnie zniknął w szpitalu.
I właśnie tak niedługo Kaczyński będzie postrzegany. Jako "nadpolityk". Patron obozu władzy, który z pozycji mędrca spogląda na swoją trzódkę. Czasem doradzi, czasem zgani. Innym razem pogłaszcze po głowie. Ale przez większość czasu – będzie jedynie obserwował wydarzenia, a nie w nich uczestniczył.
Kłamstwo w dobrej wierze
Po katastrofie smoleńskiej Jarosław Kaczyński drukował dla swojej matki fikcyjne wydania "Rzeczpospolitej". Dzisiaj odbiorcami takiej prasy stają się wszyscy Polacy. W obraz, którego budowa trwa, wpisują się wakacyjne zdjęcia z Beskidu Sądeckiego. Zdjęcia prezesa odległego, ale czuwającego nad krajem. Polityka, któremu można już postawić pomnik, wspomnieć jego bohaterskie czyny czy napisać do niego kartkę.
Im mniej opinia publiczna wie, tym lepiej. Nawet jeśli przygotowane przez członków partii przekazy o życiu i zdrowiu Kaczyńskiego wydają się nielogiczne czy niespójne. Tak jak w przypadku Beaty Szydło, która po wypadku w Oświęcimiu rzekomo była w dobrej formie. W rzeczywistości miała połamane żebra i obrażenia wewnętrzne.
Dziedzictwo
Niezależnie od tego, jakim zdrowiem cieszy się prezes - dziś między bajki można włożyć historie o rozpadzie PiS bez Jarosława Kaczyńskiego. Działacze sami mówią, że sporów personalnych jest mniej niż można było się spodziewać. I jest to jedna z niewielu informacji z wewnątrz partii, którym można dać wiarę. Prezes pozostawia podwładnych z jasno zarysowanymi kompetencjami. Za bieżącą politykę i wizerunek odpowiada Mateusz Morawiecki. Sprawami partyjnymi zarządza Joachim Brudziński. Kluczowe dla formacji reformy wymiaru sprawiedliwości wprowadza Zbigniew Ziobro.
Taki model funkcjonował bez zarzutów w czasie, gdy prezes był w szpitalu. Będzie funkcjonował także bez niego. W kluczowych kwestiach Kaczyński dalej będzie miał decydujące zdanie. Ale jego znaczenie będzie słabnąć. Zwłaszcza na rzecz jednego z trzech sukcesorów.
Pięć minut Mateusza Morawieckiego
W ostatnich miesiącach najczęściej mówi się w tym kontekście o premierze Morawieckim. Jego ludzie lansują wizerunek polityka, który "szybko się uczy", "radzi sobie coraz lepiej” i "jest naturalnym zastępcą prezesa". To oczywiście gra na wzmocnienie premiera.
Rosnące znaczenie szefa rządu to jednak kolejny mit. Morawiecki poprawił się w przemówieniach, ale od kiedy objął stery w rządzie, scenariusz rozpisany dla niego jest dokładnie taki sam. Były bankowiec ma sięgać po centrowy elektorat, pokazywać ludzką twarz PiS-u i prowadzić kolejne kampanie (mimo wpadek, które mu się przytrafiają). Nikt nie pozwoli mu jednak na przejęcie władzy w centrali. Dla partyjnego betonu Mateusz Morawiecki to nadal polityczny naturszczyk, bez doświadczenia i większych zasług. Człowiek z zewnątrz i spoza słynnego Zakonu PC. Taki premier jest "zastępowalny". Dziś jest nim Morawiecki, jutro może być to ktoś o większym potencjale.
Następcą Kaczyńskiego przy Nowogrodzkiej może być tylko człowiek, który jest niemal jego lustrzanym odbiciem. I tak jak on, działaczami będzie sterował z tylnego siedzenia. A na eksponowane stanowiska w jego wykonaniu przyjdzie jeszcze czas.
Pianista
- Dyplomacja to gra na wielu fortepianach jednocześnie - mawiał były szef MSZ Witold Waszczykowski, choć sam tej sztuki nie posiadł. Jeśli przenieść tę metaforę na grunt partyjny, najlepszym pianistą jest Joachim Brudziński. To do niego piszą dziś dziennikarze na Twitterze pytając o partyjną wykładnię. To on reaguje pierwszy w kryzysowych sytuacjach i decyduje w kwestiach dyscyplinarnych. I już dziś dysponuje ogromną władzą jako szef policji i jednocześnie wiceprezes partii.
Brudziński przez lata zaskarbił sobie niemal bezgraniczne zaufanie Kaczyńskiego i w tej chwili jest zdecydowanie najbliżej szefa. Wydaje się, że wyczekał swój moment. Nad swoimi rywalami ma tę przewagę, że nigdy nie zdradził (jak Zbigniew Ziobro) i nie pracował u politycznych wrogów (jak Mateusz Morawiecki). A do tego prywatnie obaj panowie są niezwykle blisko. Joachim Brudziński jest dla Kaczyńskiego jak syn, którego polityk nigdy nie miał. Czego wyrazem - wspólnie spędzane wakacje i wymowne zdjęcia. Brudziński sygnalizuje nimi: miejsce po prezesie należy do mnie. Do zmiany władzy jak zawsze dojdzie pod dywanem. Ale o walce buldogów możemy zapomnieć. Na dzisiaj nie wydaje się, żeby mogli mu zagrozić Morawiecki czy Ziobro.
Brudziński szykował się do tej roli od lat. W tym czasie odbierał Kaczyńskiemu kolejne kompetencje, "odciążając" przemęczonego szefa. Partyjni działacze będą musieli zaakceptować nowego lidera, dobrze wiedząc, że otwarty konflikt zagrozi rządom prawicy i ich licznym przywilejom. W tym czasie Joachim Brudziński będzie swoją władzę cementował, karmiąc opinię publiczną informacjami o świetnym stanie zdrowia Jarosława. W swoim ostatnim wywiadzie szef MSWiA powiedział, że prezes "jeszcze przez wiele lat będzie prowadził PiS do zwycięstw". To możliwe. Pytanie kto kim będzie wtedy sterował? Kaczyński Brudzińskim czy Brudziński… Kaczyńskim?
Grzegorz Łaguna Dziennikarz i prezenter telewizyjny. Na antenie Telewizji Superstacja prowadzi programy Raport, Bez Ograniczeń, Informacje Dnia i Finał Dnia, wcześniej także Rozmowę Dnia. Był gospodarzem wieczorów wyborczych w Superstacji podczas referendum ogólnokrajowego i wyborów parlamentarnych w 2015 roku. Stały komentator Polskiego Radia 24.