Dr Jerzy S. Łątka: Turcja odchodzi od dziedzictwa Kemala Atatürka
- Obecny prezydent Turcji, Recep Erdogan, moim zdaniem otwarcie dąży do odejścia od świeckiej koncepcji państwa. Obrał ewidentnie islamistyczny kurs polityczny. Może nawet marzy mu się, by zostać kalifem? To definitywne odejście od dziedzictwa politycznego Kemala Ataturka. Turcja oddala się dziś od Europy – mówi w rozmowie z WP dr Jerzy S. Łątka: etnograf, historyk, dziennikarz i autor książki ''Atatürk. Twórca nowoczesnej Turcji''.
Robert Jurszo, Wirtualna Polska: Polityk francuski Alfred Brochard powiedział, że ''bez Atatürka nie byłoby Turcji''. Co to znaczy?
Dr Jerzy S. Łątka: Właśnie to, że Turcja w obecnym kształcie – jako republika – została stworzona przez Kemala Atatürka. Jest to kraj w ogromnym stopniu odmienny od Imperium Osmańskiego, które zastąpił.
Kim był Mustafa Kemal, zanim stał się Atatürkiem, ''Ojcem Turków''?
Jednym z poddanych padyszacha (to jest właściwy tytuł władcy Osmanów, bowiem słowo ''sułtan'' odnosi się do każdego, zarówno męskiego jak i żeńskiego, członka panującej rodziny). Nie znamy dokładnie jego pochodzenia etnicznego ani rodzinnego. Istnieje przypuszczenie, że jego pradziad był Żydem, wyznawcą judaizmu. Znakiem charakterystycznym Atatürka były niebieskie oczy, które odziedziczył po matce.
Żołnierzem zapragnął zostać już w wieku nastoletnim, gdy zobaczył ojca dziewczyny, w które był zakochany, w oficerskim mundurze. Po krótkim okresie nauki w szkole koranicznej, poszedł do szkoły dla kadetów. Własnie tam – przez karierę wojskową - zaczęła się jego długa droga do władzy.
Atatürk na wczesnym etapie swojej żołnierskiej kariery związał się ze środowiskiem tzw. Młodoturków – reformatorsko nastawionej grupy młodych tureckich oficerów. W Imperium Osmańskim impuls modernizacyjny wyszedł z armii...
W tamtym czasie coraz bardziej narastała świadomość, że kraj powoli się ''sypie'' i trzeba coś z tym zrobić. Jedną z ostoi osmańskiego ładu politycznego była wojskowa formacja janczarów, która jednak nie chciała reform. Ponadto, janczarzy mieli znaczne wpływy polityczne, które pozwalały im nawet na zmienianie władców Imperium. W 1826 r. doszło do wydarzenia, które przeszło do historii jako ''pomyślne wydarzenie'' (''vaka-i hayriye"). Przy pomocy ostrzału artyleryjskiego stłumiono bunt janczarów, którzy wzniecili go na wieść o tym, że ich formacja ma zostać rozwiązana. To na zawsze złamało ich potęgę. Ale – jednocześnie - otworzyło drogę do modernizacji imperialnej armii na wzór europejski. Co prawda, próbowano to robić już wcześniej, od ok. XVIII w., ale na przeszkodzie stali wspomniani janczarzy. Teraz już ich nie było.
Potem w szkołach wojskowych zaczęły się też tworzyć organizacje konspiracyjne, które dążyły do całkowitej przemiany kraju. Młodzi, wykształceni, znający obce języki i oczytani oficerowie widzieli, że Imperium Osmańskie rozwija się dużo wolniej niż Europa i Zachód. Rozumieli też, że różne wojny, w której wdawało się ich państwo – nawet jeżeli były zwycięskie – w ostatecznym rozrachunku je osłabiały.
dr Jerzy S. Łątka
Po zakończeniu I wojny światowej i wojny o niepodległość Mustafa Kemal stanął na czele państwa. 29 października 1923 roku ogłosił utworzenie Republiki Turcji, która zastąpiła Imperium Osmańskie. Od razu rozpoczął radykalne zmiany. Co przyszło mu reformować?
Właściwie wszystko. Może poza jedną rzeczą, czyli instytucją niewolnictwa, którą zniesiono jeszcze w połowie XIX w. Przede wszystkim musiał poradzić sobie z kalifatem i dominacją prawa religijnego. Szariat był bowiem w tym czasie jedynym prawem, które regulowało życie Turków. Poza tym kraj aż do momentu ustanowienia republiki był monarchią absolutną – padyszach dzierżył w jednym ręku władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Był – dosłownie – panem życia i śmierci swoich poddanych.
Wręcz emblematem przemian w Turcji stała się walka Atatürka o wyeliminowanie fezów...
Rzeczywiście, to tradycyjne osmańskie nakrycie głowy było symbolem, który można przyrównać chyba tylko do noszenia przez chrześcijan krzyżyków. To było coś, co jednoczyło wszystkich Osmańczyków i symbolizowało to, że są poddanymi muzułmańskiego Imperium Osmańskiego. Ale Atatürk chciał, by Turcja – społecznie, politycznie, ale także obyczajowo – była krajem zachodnim. Dlatego uparł się, że fez muszą zastąpić europejskie czapki i kapelusze.
W walce z noszeniem fezów stosował metody, które dziś określilibyśmy jako drastyczne i łamiące prawa człowieka. I – paradoksalnie – postanowił wykorzystać do tego religię. Otóż do meczetu mężczyzna nie może wejść bez nakrycia głowy. Atatürk polecił więc policjantom, by zdzierali Turkom fezy z głów. Ci, jeśli chcieli odwiedzić meczet, musieli kupić jakieś nakrycie głowy. Ale na targach dostępne były tylko nakrycia głowy o europejskich krojach. Turcy nie mieli wyboru i musieli je kupić.
Walka z kalifatem - muzułmańskim religijnym ustrojem politycznym - była najważniejszym bojem, jaki stoczył Atatürk o nowy kształt Turcji. Aż dziw, że mu się to udało...
To prawda, ale nie należy zapominać o tym, kim w tamtym czasie dla Turków był Atatürk. W ich oczach - po wojnie o niepodległość, w której pokonał kolonialne mocarstwa – stał się narodowym bohaterem. Przecież właśnie wtedy popisał się swoimi znakomitymi umiejętnościami strategicznymi i politycznymi. Widziano więc w nim kogoś, kto ocalił kraj od katastrofy. Możnaby go przyrównać do naszego Tadeusza Kościuszki, tyle że zwycięskiego. Dlatego, w ogromnej mierze, Atatürk pokonał kalifat mocą własnego autorytetu.
''Mustafa Kemal był największy m obrońcą praw kobiet w świecie do tej pory'' – napisała w swoim oświadczeniu 1938 r. Ogólnoindyjska Konferencja Kobiet. Czy rzeczywiście tureckie kobiety tak wiele zawdzięczały Atatürkowi?
Zrobił dla nich wiele, ale pamiętajmy, że emacypacja kobiet zaczęła się wcześniej, jeszcze w okresie rządów Młodoturków. Już wtedy dziewczynkom pozwolono na chodzenie do szkół, a kobiety dopuszczono do niektórych zawodów; mogły też iść na uniwersytet.
Jednak Atatürk nie zdecydował się np. na prawne uregulowanie zakazu noszenia przez kobiety czarczafów – zasłon na twarz - jak zrobił to w przypadku fezów. Zresztą na samym początku dla kobiet odsłonięcie twarzy wiązało się z jakimś poczuciem okropnego upokorzenia. Jeden z polskich dyplomatów wspominał, że był kiedyś na przyjęciu u Atatürka, na które przyszli również tureccy urzędnicy wraz z żonami. Panie miały – zgodnie z zaleceniami prezydenta – odsłonięte twarze. Polak wspominał, że zalęknione kobiety zbiły się w ciasną gromadę. Wyobraził sobie, że tak właśnie musiałaby czuć się jego matka, gdyby kazano jej stanąć nago w miejscu publicznym (śmiech).
nowoczesnej Turcji", Wydawnictwo Poznańskie" />
Jerzy S. Łątka, "Ataturk. Twórca nowoczesnej Turcji", Wydawnictwo Poznańskie
''Atatürk nie może wprawdzie konkurować z Napoleonem sławą w świecie, ale żaden inny polityk czasów nowożytnych w jakimkolwiek kraju nie doczekał się tak głębokiego i autentycznego kultu'' – napisał pan w biografii tureckiego przywódcy. Czy ten kult jest dziś jeszcze w Turcji aktualny?
Gdybyśmy rozmawiali jeszcze tydzień temu, to powiedziałbym, że tak. Ale wydarzenia, których byliśmy świadkami w nocy z 15 na 16 lipca, zdają się pokazywać, że Turcji stworzonej przez Atatürka już nie ma. A przynajmniej nie było jej podczas weekendowej próby zamachu stanu, gdy wielu Turków deklarowało swoją wierność aktualnemu prezydentowi Recepowi Erdoğanowi.
Pewne symptomy tych zmian widziałem już na początku lat 90. W 1993 r. byłem świadkiem pogrzebu Uğura Mumcu, tureckiego dziennikarza, który był wielkim autorytetem moralnym. Zginął w zamachu zorganizowanym przez islamistyczną bojówkę. W głównych miastach w jego uroczystościach pogrzebowych uczestniczyły blisko 2 mln osób. Ludzie skandowali: ''Turcja nie stanie się Iranem''. Mieli na myśli oczywiście to, że ich kraj nie zamieni się na powrót w teokrację. Dziś nie byłbym już pewien, że tak się nie stanie. Obecny prezydent Turcji, Recep Erdoğan, otwarcie dąży do rezygnacji z kemalizmu i odejścia od świeckiej koncepcji państwa. Obrał ewidentnie islamistyczny kurs polityczny. Może nawet marzy mu się, by zostać kalifem - zwierzchnikiem wszystkich muzułmanów?
W XIX w. Turcy chcieli zbliżyć się do Europy. Dziś przynajmniej połowa z nich – mówię o zwolennikach Erdoğana - idzie w zupełnie przeciwnym kierunku. Dla mnie, czyli dla kogoś, kto spędził wiele lat swojego życia na zajmowaniu się Turcją, to jest ogromne zaskoczenie. Więcej: dla mnie to jest szok. I nie potrafię sobie jeszcze tej wolty wytłumaczyć.
###Rozmawiał Robert Jurszo, Wirtualna Polska