Dariusz Bruncz: czy abp Jędraszewski wysyła sygnał PiS?
Nie minął rok od nominacji abp. Marka Jędraszewskiego na metropolitę krakowskiego, a już wiadomo, że Kraków stał się dla hierarchy prywatnym poletkiem do walki z siłami ciemności. Role są już rozpisane - rolę demonów i owieczek z innego stada otrzymali przeciwnicy rządu PiS, wśród nich katolicy drugiego sortu i inne szatany.
Abp Jędraszewski dość szybko zrezygnował z budowania mostów i wyciszania emocji - rola fightera w sprawach moralno-etycznych okazała się niewystarczająca i tak narodził się kościelny bokser, który pokojowe demonstracje polskich obywateli protestujących przeciwko miesięcznicy powiązał z ciemnym PRL-em, Służbą Bezpieczeństwa i mordowaniem księży. Wydaje się, że krakowianie po nieco nużących, świętojanopawłowych rządach kardynała Stanisława Dziwisza mogą wkrótce zatęsknić za kremówkami - alternatywą jest nieustająca krucjata i czarno-biały świat wg abp. Jędraszewskiego: "albo my albo oni".
W tymże świecie uświęcone przedmurza i dziedzińce Kościoła oblegane są przez hordy orków, którym odpór daje bohaterska odwaga arcybiskupich refleksji. W tymże świecie Polska to kraina półmroku i manichejskiej walki, w której Kościół powołany do głoszenia miłosierdzia nie bierze żadnych zakładników. W tenże świat pomrocznej jasności wkracza nagle on - abp Jędraszewski cały w purpurach i na czele narodowej husarii ku odsieczy prześladowanego, polskiego katolicyzmu.
Może i jest w tym obrazie za dużo groteski i publicystycznej swawoli, ale może być zupełnie odwrotnie. Chyba nikt nie przypuszczał, że powity w inteligencko-krakowskich debatach podział na Kościół krakowski (czytaj: otwarty) i toruński (czytaj: zamknięty) połączy wydreptana na watykańskich korytarzach unia personalna, gdy abp Jędraszewski obejmie komnaty na Franciszkańskiej. Oczywiście, podział zaproponowany przez Jana M. Rokitę z czasów, gdy Platforma Obywatelska - nie inaczej niż PiS choć ze skromniejszym skutkiem - umizgiwała się do Kościoła, okazał się w dużej mierze wydmuszką, niemniej na długie lata pozostał symbolem podziału, który dziś jest widoczny jak nigdy przedtem.
Kryzys po zdetonowanej przez prezydenta Andrzeja Dudę "reformie" sądownictwa pokazał, że biskupi, a przynajmniej ich część, z pewnym opóźnieniem i trochę nieśmiało rozbrajali niewybuchy w debacie publicznej. Przykładem są jasne wypowiedzi prymasa Polski Wojciecha Polaka, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, abp. Stanisława Gądeckiego, ordyanriusza warszawsko-praskiego abp. Henryka Hosera, a nawet metropolity gdańskiego abp. Leszka Sławoja Głódzia. Do tych głosów należy zaliczyć również homilię metropolity warszawskiego kard. Kazimierza Nycza na Jasnej Górze podczas wczorajszych uroczystości Wniebowzięcia NMP. O ile rozpoznawalna część episkopatu stara się przejmować rolę saperów, o tyle abp Jędraszewski wydaje się nie tylko coraz brutalniej boksować, ale i podkładać nowe ładunki, sabotując działania prymasa i innych kolegów z episkopatu.
Powstaje pytanie, co przyświeca krakowskiemu hierarsze?
Może nowa nierozpoznana jeszcze przez lud chodzący w ciemności strategia duszpasterska? A może właśnie chęć naprawienia "szkód" po mocnym wsparciu części hierarchów dla prezydenckiego weta? Czy abp Jędraszewski za pomocą partyjnego medium TVP Info wysyła przeprosinowy sygnał do PiS? Oto ja! Może nie w bieli i jeszcze nie w kardynalskiej purpurze, ale wciąż wasz wierny rycerz i towarzysz broni?
Zobacz też: Zakaz narzekania
Nieszczęsny wywiad - właściwie rozmowa przekonanej z przekonanym - jest ciosem dla tych katolików, którzy wbrew politykierstwu biskupów deklarujących polityczną bezstronność, cierpią z powodu systematycznie niszczonej wiarygodności Kościoła jako wspólnoty i głosicielki Ewangelii.
Trudno nie zauważyć, że wypowiedzi papieża Franciszka inspirujące (nie)katolików, wyznawców innych religii i ateistów nijak się mają do termobarycznych wrzutek abp. Jędraszewskiego. Pastorał to w końcu nie podpora dla zmęczonych ciężarem urzędu hierarchów ani tym bardziej kościelna pałka do ciosów między oczy, a symbol rozumnego pasterzowania, a więc równego traktowania wszystkich owiec.
Być może abp Jędraszewski jest tylko owieczką w wilczej skórze i wcale nie chce źle. Jeśli tak to czasem i owieczka mogłaby przybrać owczą skórę. Wszystko zależy od rozumienia służby, bo wytłumaczalny jest również jej inny model, w którym pastorał jest biczem na nieposłusznych. Problem polega na tym, że jest to model niezwykle trudny do przetłumaczenia i przyjęcia w dzisiejszym świecie i chrześcijaństwie, co powinno być szczególnie czytelne w archidiecezji tak mocno eksploatującej kult Bożego Miłosierdzia.
Na koniec warto zauważyć, że reminiscencje metropolity związane z SB zderzają się z intelektualną i duchową ofertą zakorzenionych w Krakowie środowisk "Znaku" i "Tygodnika Powszechnego", ale, jak wiadomo, nie są one wystarczająco katolickie. Za mało w nich kadzidła, siarki i Polski w roli nierozpoznanego mesjasza.
Dariusz Bruncz dla WP Opinii