Daniel Passent tłumaczy się z listu do Czesława Kiszczaka
• Publicysta odniósł się do faktu opublikowania przez IPN jego listu do Kiszczaka
• Passent: napisałem ten list powodowany troską o dyscyplinę aparatu bezpieczeństwa
• Publicysta wyraził wątpliwość co do tego, czy IPN może udostępniać prywatną korespondencję
Wśród udostępnionych w środę 24 lutego przez IPN dokumentów znalazł się również list Daniela Passenta z 29 października 1984 do Czesława Kiszczaka. Został on napisany przez dziennikarza ''Polityki'' około dwa tygodnie po śmierci zamordowanego przez peerelowską bezpiekę ks. Jerzego Popiełuszki. Forma listu, jak i wymowa, są utrzymane w bardzo uniżonym tonie. Passent pisze - jak sam to ujmuje - ''by dać dowód pamięci i poparcia dla linii'', którą realizuje Kiszczak po tragicznej śmierci duchownego. Zaznacza też, że ma wątpliwości, czy ''możemy uważać uprowadzenie ks. Popiełuszki za akt CAŁKOWICIE izolowany''. Podkreśla, że oficjalna wersja wydarzeń związanych ze śmiercią księdza nie budzi zaufania części społeczeństwa. Snuje też przypuszczenia, że być może nie doszłoby do tego morderstwa, gdyby bardziej stanowczo postąpiono wcześniej z milicjantami odpowiedzialnymi za śmierć Grzegorza Przemyka. ''Działało to demoralizująco na osobników w rodzaju Grzegorza Piotrowskiego – pisze Passent o mordercy ks.
Popiełuszki.
List wywołał żywe reakcje głównie prawicowych mediów, które – jak się można było spodziewać – nie szczędzą słów krytyki pod adresem Passenta. Jeden z portali tytułuje artykuł, w którym jednym z najważniejszych tematów jest pismo Passenta: ''Nowoczesne marionetki chodzą na starych, czerwonych sznurkach?''.
Jeszcze tego samego dnia Passent odniósł się do faktu publikacji jego listu przez IPN na swoim blogu (''En Passant''). Stwierdził, że list jest autentyczny, choć nie posiada jego kopii. ''Sądzę, że gen. Kiszczak (którego osobiście nie znałem) go zachował, ponieważ w owym czasie był to wyjątek, żeby ktoś, kto pracował w prasie oficjalnej, obok słów poparcia dla władz zdobył się na ich krytykę i to w sprawach tak drastycznych jak porwania i morderstwa popełnione przez funkcjonariuszy'' - pisze publicysta.
W dalszej części blogowego wpisu zaznacza, że w tamtym czasie uważał, że wśród ludzi komunistycznego systemu istniał podział ''konfrontacji'', jak i ''porozumienia'', do których zaliczał właśnie Kiszczaka. ''List był świadectwem trwogi- pisze Passent - że aparat bezpieczeństwa zrywa się z łańcucha, popełnia kolejne zbrodnie, mordercy w mundurach pozostają bezkarni, a przepaść pomiędzy społeczeństwem i władzą się pogłębia''. Wyraźnie też zaznacza - mając zapewne na myśli zawarte w liście słowa aprobaty dla Kiszczaka - że ''wyrazy poparcia dla ówczesnej linii, zagrożonej przez partyjny beton i przez zwolenników konfrontacji po stronie opozycji, wynikały z moich ówczesnych poglądów''. Dodaje, że dziś - po ponad 30 latach od tych wydarzeń - inaczej rozłożyłby akcenty.
Na sam koniec Passent zadaje pytanie, ''czy IPN może publikować cokolwiek, co skonfiskuje w czasie rewizji, w tym także prywatne listy osób prywatnych i żyjących, niemające nic wspólnego ze sprawą 'Bolka'''.
W środę 24 lutego IPN udostępnił dokumenty znalezione w domu Czesława Kiszczaka. Są wśród nich m.in. fragmenty wspomnień generała i jego odręczne notatki; dokumenty z wojskowych akt personalnych Kiszczaka (do 1981 r. pracował on w wojskowych służbach specjalnych PRL; potem był do 1990 r. szefem MSW); częściowo wypełniony zeszyt pracy WSW należący do Kiszczaka oraz maszynopis książki dotyczącej Kiszczaka i materiały do jego przygotowywanej biografii.
###Więcej o drugiej partii dokumentów Kiszczaka udostępnionych przez IPN: Instytut Pamięci Narodowej udostępnił drugą partię materiałów z archiwum gen. Kiszczaka