Czemu Kaczyński przeciął sprawę Misiewicza? Chwedoruk dla WP: PiS pokazuje, że chce nowego otwarcia
PiS ostrym zakończeniem sprawy Misiewicza chce pokazać, że zwiera szeregi. Jest to też ostrzeżenie dla niepokornych członków partii - mówi WP dr Rafał Chwedoruk.
Prezes PiS zdecydował o zawieszeniu niezatapialnego zdawałoby się Bartłomieja Misiewicza w prawach członka PiS i powołał komisję ds. wyjaśnienia sprawy jego błyskawicznej "kariery". Misiewicz, o którym we wtorek wzburzony prezydent dyskutował z premier i dwoma ministrami, stracił pracę w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Czy środowe zamieszanie wokół Misiewicza to sukces czy wpadka wizerunkowa partii rządzącej?
„Przecięcie sprawy Misiewicza idealne na nowe otwarcie partii”
- Moim zdaniem istotą sprawy był moment, kiedy to się dzieje. Po porażce PiS na scenie europejskiej, gdy partia przegrała 27:1 podczas wyborów szefa Rady Europejskiej i w sondażach poczuła gorący oddech PO na karku, PiS potrzebuje nowego otwarcia. Takie ruchy zawsze odbywają się czyimś kosztem – mówię tu o Misiewiczu czy np. perspektywie ewentualnej dymisji Waszczykowskiego – mówi WP dr Rafał Chwedoruk.
Zdaniem politologa, PiS próbuje pokazać, że zmienia retorykę, akcenty programowe i zwiera szeregi. – Po obchodach 10 kwietnia, na których prezes PiS zaprezentował twardą linię partyjną, sprawa kariery Misiewicza stała się idealna do takiej zmiany. Tym bardziej, że poniedziałkowy termin nominacji Misiewicza w Polskiej Grupie Zbrojeniowej był fatalny i dodatkowo mógł rozdrażnić Kaczyńskiego. Partia pokazuje, że oczekuje czegoś lepszego od swoich członków, nie jest głucha na opinię zwykłych ludzi, a jednocześnie podkreśla władzę prezesa, który jednym gestem przecina „szemrane interesy”, kolesiostwo. Twardy elektorat PiS tworzą 50- 60-latkowie lub starsi, mniej zamożni Polacy, których luksusy władzy (media pisały o pensji Misiewicza wysokości 50 tys. zł, czemu zaprzeczyła Polska Grupa Zbrojeniowa)
kłują w oczy, bo ich dzieci zazwyczaj mają nieporównanie gorzej – mówi Chwedoruk w rozmowie z Wirtualną Polską.
Ostrzeżenie dla członków PiS: nadchodzi czas zmian i wyciągania konsekwencji
- Można się zastanawiać, czemu Kaczyński nie zrobił tego wcześniej? – pyta Chwedoruk. - Być może wpływ na to miały pomruki niektórych członków PiS, którzy też chcieliby uszczknąć coś dla siebie z tego tortu władzy i nie zgadzają się z posunięciami Macierewicza. W składzie komisji powołanej przez Kaczyńskiego są dwie osoby z twardego trzonu partii – Brudziński i Kamiński, obaj mają znaczącą pozycję. Jest to sygnał dla elektoratu i innych członków PiS, że partia traktuje podobne „bulwersujące sprawy” poważnie. W ten sposób pokazano też, kto stoi za wszystkimi decyzjami, nadchodzi czas zmian i każdy, kto będzie podważać decyzje kierownictwa, zostanie potraktowany surowo i bezkompromisowo – tłumaczy politolog.
Dymisja Macierewicza bezcelowa?
Czy ewentualna dymisja Macierewicza, któremu wielu Polaków nie ufa, mogłaby poprawić słupki sondażowe PiS? Politolog mocno w to powątpiewa. – Resort MON jest szczególny, wojsko w oczach polityków prawicy odgrywa istotną rolę, a Macierewicz jest postrzegany jako polityk zero-jedynkowy, który nie ulega żadnym naciskom. Kaczyński chwalił go zamiany w armii, które jego zdaniem są konieczne. Dymisja Macierewicza mogłaby zostać odebrana jako uleganie naciskom, cofnięcie się PiS. To główna przyczyna, dlaczego nie ma zmiany na stanowisku ministra obrony. A nie te kilkadziesiąt tysięcy wyborców, którzy popierają Macierewicza – tłumaczy Chwedoruk.
Czy "ofensywa smoleńska" prezesa PiS, z bombą termobaryczną i nową konferencją podkomisji smoleńskiej w tle, spowoduje wzrost poplarności PiS? - Przemówienie Kaczyńskiego miało wzmocnić twardy elektorat i pokazać, że "prawda o katastrofie jest coraz bliżej". Można mieć wątpliwości, czy tak dalece idące oskarżenia w wystąpieniu prezesa PiS są funkcjonalne. Rząd ma dobre dane gospodarcze, przeprowadza reformy, które popiera część Polaków, więc prezes powinien je zachwalać. Warto wspomnieć przemówienia Tuska - przed długim, majowym weekendem - o tym, że jest dobrze, "kochajmy się", "jedźmy na grilla". Ta propaganda przynajmniej przez kilka lat działała. Może to jest wskazówka dla PR-owców PiS-u - mówi WP Chwedoruk.