Jacek Kurski, lansując Zenka Martyniuka, puszcza oko do tych, którym mówiono, że lubiana przez nich muzyka jest dla niewykształconych ludzi ze wsi. Już nie muszą się chować ze swoją sympatią do disco polo - mówi socjolożka, dr Helena Chmielewska-Szajfer.
Sebastian Łupak: Czy możemy już oficjalnie ogłosić śmierć polskiej kultury?
Dr Helena Chmielewska-Szlajfer, socjolożka z Akademii Leona Koźmińskiego: Śmierć kultury? Dlaczego?
Zenka Martyniuka w TVP2 oglądało w Sylwestra - według danych TVP - 8 mln Polek i Polaków. Wcześniej wystąpił w Filharmonii i Operze Białostockiej. Za chwilę wejdzie na ekrany film biograficzny o Zenku, promowany przez nadawcę publicznego. Czy najważniejszym polskim zjawiskiem kultury masowej został już oficjalnie Zenek Martyniuk? I czy możemy zaciągnąć czarną, żałobną zasłonę nad resztą kultury polskiej?
Niech pan nie histeryzuje – nie jest tak źle.
Serio? Naukowczyni, specjalistka od kultury, nie widzi tu zagrożenia dla kultury wyższej? Słuchała pani piosenek Zenka?
Sama nie jestem słuchaczką disco polo, ale zajmuję się mediami i kulturą popularną, więc trudno nie zetknąć się z tą muzyką. Widziałam też część benefisu Zenka Martyniuka w TVP i odświeżyłam sobie, na potrzeby tego wywiadu, piosenki Zenka i jego zespołu Akcent.
Współczuję…
Wiele osób w Polsce traktuje disco polo klasowo, jako zamach na dobry gust, na poczucie smaku.
Nie będę nawet ukrywał, że według mnie tych przyśpiewek nie da się po prostu słuchać.
Jeśli przerzucimy się przez Odrę, zobaczymy, że w Niemczech od lat istnieje scena muzyki dance, na czele z Modern Talking, czy podobnie przaśna Schlager Parade.
Nigdy nie myślałem, że będę musiał bronić Modern Talking. Ale Thomas Anders i Dieter Bohlen są kilka stopni wyżej od Zenka Martyniuka…
Moim zdaniem Akcent i Modern Talking aż tak bardzo muzycznie się od siebie nie różnią. W Niemczech poziom kultury muzycznej w szkołach jest bardzo wysoki. Jednocześnie ci sami ludzie, którzy w szkole uczyli się czytania partytur Beethovena, potem idą na jarmark i słuchają niemieckiej muzyki tanecznej, przy której Modern Talking to szczyt wyrafinowania. Nikomu tam to nie przeszkadza. Więc dlaczego u nas disco polo traktuje się jako dowód upadku, skoro muzycznie lepiej wyedukowani Niemcy Modern Talking i inne łatwe melodie, oparte na prostych klawiszach, uznają za zupełnie normalne?
Czyli usprawiedliwia pani Zenka…
To nie mój gatunek muzyczny, ale Zenek Martyniuk jest dla mnie ciekawy.
Dla badaczki kultury? Dlaczego?
Na przykład dlatego, że wychował się na styku kultur: polskiej, białoruskiej i romskiej. W jego muzyce przewijają się motywy muzyki cygańskiej. I my, niby nacjonalistyczni Polacy, się do tego bujamy. Więc nic nie jest tu takie czarno-białe.
Ponad 60 procent Polaków słucha disco polo. Gadanie, że ci wszyscy tłamszeni intelektualiści słuchają tylko muzyki klasycznej, to raczej pobożne życzenia. Wśród tych ponad 60 procent słuchaczy disco polo jest też trochę inteligencji, co widać na przykład na studenckich Juwenaliach. To muzyka bardzo prosta w odbiorze, przeznaczona do zabawy, na wesela, melodyjna, biesiadnie radosna, dobra do śpiewania i do tańca.
No to ile pani wytrzymała, oglądając benefis Martyniuka w Operze?
Jakieś 15 minut. To nie moja muzyka. Ale to, że ja czegoś nie słucham, nie znaczy, że jest z definicji złe. Może ten benefis byłby mniej "bezczelny", gdyby nie został przeprowadzony w Filharmonii Białostockiej.
Tylko w jakiejś remizie.
Pan jest uprzedzony. Może np. w amfiteatrze w Ostródzie? To byłoby lepiej dopasowane do jego stylu. Nie byłby kontrastu: filharmonia – disco polo. Zresztą, to wydarzenie nie było nawet ogłoszone na stronie filharmonii.
Jest jeszcze jeden zgrzyt: TVP i disco polo. Czy państwowa telewizja nie powinna promować wykonawców, którzy coś do polskiej kultury wnoszą, a nie samą komercję?
Zgadzam się. Wszyscy łożymy z podatków na TVP i rzeczywiście powstaje pytanie, dlaczego ta telewizja miałaby hołdować akurat disco polo, które jest czysto komercyjne. Misyjność nie polega wszak na schlebianiu najprostszym gustom. Zadaniem telewizji publicznej jest edukować, również muzycznie.
A w Niemczech jak to wygląda? Czy muzykę disco lansują stacje komercyjne, jak RTL?
To rzeczywiście domena kanałów komercyjnych, jak RTL czy Pro7, bo to się dobrze sprzedaje. Być może czasem publiczne ARD i ZDF zagrają Modern Talking, bo to jednak zasłużona ikona muzyki niemieckiej.
W TVP i tak nastąpiła rewolucja, szczególnie w Wiadomościach. Po co Jackowi Kurskiemu jeszcze to disco polo?
Moim zdaniem to ukłon, a może i puszczenie oka, do ludzi, którzy przez lata byli spychani na margines. Mówiono im, że to nie jest dość dobre, że to gwałt na uszach, że to muzyka dla niewykształconych ludzi ze wsi. Ci ludzie już nie muszą się chować ze swoją sympatią do disco polo. Nobilituje się to, co przaśne. Choć, jak widać po disco polo, przaśne całkiem dobrze radzi sobie również w metropoliach.
A jednocześnie Kurski wkurza tym inteligencję, która inaczej wyobraża sobie zadania telewizji publicznej. Zgadzam się z tym, że misja TVP powinna być bardziej ambitna. Być może dokument o fenomenie disco polo to coś do pokazania przez TVP, ale poza tym ten gatunek może spokojnie zostać w komercyjnych stacjach.
Tylko jak tu edukować muzycznie ludzi, zgodnie z misją telewizji publicznej, nie pokazując, nie promując innej muzyki? Ludzie się nie dowiedzą, że istnieje coś innego, bo niby skąd? Wspomniała pani o rynku niemieckim i porządnym nauczaniu muzyki w szkole.
Wykształcenie muzyczne w Niemczech w porównaniu do Polski jest na bardzo wysokim poziomie. 12-latki śpiewają klasyczne utwory chóralne. I to się udaje dlatego, że te zajęcia traktuje się poważnie: uczniowie grają, śpiewają, uczą się czytać nuty. Pewnych rzeczy trzeba się nauczyć, popróbować, żeby je docenić. Wymagają wysiłku, zanim zaczną sprawiać przyjemność.
Jeśli szkoła nas nie wychowa i TVP nas nie wychowa, to zostanie nam tylko disco polo?
Bez przesady, to nie jest czas dwóch kanałów TV. Można dotrzeć do słuchaczy inaczej.
Niestety, nie dba się w Polsce na przykład o muzykę ludową. Szkoda – bo wspólne śpiewanie to doskonała forma spędzania czasu, bycia razem. A widać, że potrzeba muzyki w ludziach jest bardzo silna. Tyle, że w zasadzie nie mają się gdzie tej muzyki uczyć poza elitarnymi szkołami muzycznymi.
I w to miejsce weszło przaśne disco polo…
Ja bym nie odsądzała disco polo od czci i wiary. Zastanówmy się, co w tej muzyce jest, co powoduje, że ludzie się przy niej bawią, nucą melodie. Odrzucanie disco polo ze wstrętem nic nie da poza klasową satysfakcją.
A co z tymi Polakami, którzy poczuli się odrzuceni, bo telewizja dała innym Polakom Zenka Martyniuka, ale "pseudoelitom" nie dała mowy noblowskiej Olgi Tokarczuk? Kurski tłumaczył, że miał kłopot z dostępem do sygnału szwedzkiej telewizji SVT. Ale inne telewizje jakoś dały radę zrobić z wielkiego polskiego sukcesu wydarzenie dnia. Jeśli myślimy o misji, to kiedy będzie godzinny wywiad z nią w prime time na "Jedynce"?
Tak, to jest marnotrawienie potencjału polskiej kultury. Dziwi mnie to i martwi, że Tokarczuk jest tak gorliwie wypychana poza nawias, jakby jej sukces nie był również ogromnym osiągnięciem Polski.
Czyli wracając do początku: jeśli będziemy wycinać Tokarczuk i lansować Zenka Martyniuka, a to się właśnie w TVP dzieje, to możemy ogłosić koniec kultury w Polsce?
Nie. Kultura nieelitarna to równoprawna część kultury. Natomiast jeżeli mówimy o kulturze bardziej wymagającej, jest mnóstwo pracy do zrobienia. Dla porównania: w ciągu ostatnich lat nauczyliśmy się doceniać nieznane smaki. Sushi można znaleźć małych miasteczkach, a pizza i kebab traktowane są jak pierogi. Tego też musieliśmy się nauczyć. Ogromną rolę odegrały nasze aspiracje do poznawania innego świata, przynajmniej w wersji gastronomicznej.
Jak to się przekłada na muzykę?
Z muzyką może być podobnie. Zamiast zżymać się na Zenka Martyniuka za niewyrafinowane dźwięki, warto na przykład wykorzystać popularność disco polo do tego, by pokazywać inną muzykę - na przykład cygańską, z której zespół Akcent otwarcie czerpie - i, co nie mniej ważne - uczyć ludzi ją tworzyć. Mamy przecież wspaniałe tradycje muzyki ludowej. To też muzyka nieelitarna.
Dr Helena Chmielewska-Szlajfer - socjolożka, adiunkt w Katedrze Zarządzania w Społeczeństwie Sieciowym Akademii Leona Koźmińskiego, Visiting Fellow w Department of Media and Communications London School of Economics and Political Science, doktorat obroniła w The New School for Social Research. Stypendystka The New School oraz Fundacji Kościuszkowskiej.