Bruncz: Bal biskupa na ofiarach [OPINIA]
Najwyraźniej Jasna Góra zmutowała do statusu hydeparku - od politycznych tyrad funkcjonariuszy partii rządzącej, nachalnej propagandy politycznej pod maryjnymi sztandarami poprzez kiboli, a skończywszy na biskupie dokonującym apoteozy swoich kolegów, którzy kryli pedofilów dla dobra kapłańskiej kasty, umożliwiając im bezkarność i kolejne gwałty. Nawet tzw. przeprosiny biskupa to ponury żart bijący w wiarygodność nie tylko jego samego.
Jasnogórskie rozważanie bpa Antoniego Długosza, w którym ubolewa nad "zaplanowanym atakiem na biskupów" i lamentuje, że "biskup sprzeniewierza się powołaniu, gdy jest prokuratorem" (czytaj: gdy zgłasza zgodnie z prawem księży pedofilów do organów ściągania) to delikatnie rzecz ujmując mięsiste splunięcie w twarz ofiarom kościelnej pedofilii. To także cios dla tych, którzy nie chcą się pogodzić z szeptaną lojalnością sklerykalizowanego systemu nie tylko podatnego, ale i sprzyjającego krzywdzie bezbronnych ofiar i ich rodzin.
Antoni Długosz kojarzony dotąd z tańczącym i roześmianym biskupem nawołującym chrześcijan do tańca ("Chrześcijanin tańczy, tańczy"), więcej - nazywany "biskupem od dzieci" ze względu na swoje wieloletnie zaangażowanie w program katolicki "Ziarno", może być wciąż kojarzony jako "biskup od dzieci", ale w innym sensie. Jako sztandarowy reprezentant hierarchicznej znieczulicy, dla którego najwyraźniej prawdziwym dramatem jest prestiż kolegów w urzędzie, w tym jego samego, niż właśnie dzieci, które później w dorastaniu i dorosłości zmagają się z traumą wykorzystywania seksualnego przez całe życie.
A gdy zbiorą siły i odwagę, gdy dochodzą swoich praw, przechodzą retraumatyzację, bo ta sama struktura, która ich skrzywdziła, nie stroni od sugestii, że są wrogami Kościoła lub próbują coś ugrać tudzież kogoś wykiwać. Byle Kościół się ostał.
Bal biskupa na ofiarach
To dobrze, że w sprawie zareagował przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofilii. Super, że zareagował prymas oraz świeccy i duchowni zaangażowani w ratowanie wizerunku Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. Chwali się bardzo! Ale to jednak i tak niewiele w porównaniu z brakiem reakcji ze strony obecnych na apelu jasnogórskim hierarchów, w tym metropolity częstochowskiego abpa Wacława Depo i innych, czynnych biskupów diecezjalnych, oraz zupełnym brakiem reakcji poza podziękowaniami gospodarzy miejsca - ojców paulinów.
Ktoś powie, że bp Długosz to taki śmieszny biskup od potańcówek na YouTubie, wesoły emeryt po osiemdziesiątce, któremu Watykan już naskoczyć może, że to taki biskup dobra łata, co dzieciaczka przytuli, a jak trzeba, to i powie dwa słowa mocniej, bo to Jasna Góra, bo fanfary i odsłona obrazu. Najgorszy i najbardziej żenujący jest nie tylko brak reakcji obecnego kleru i ludzi, ale też to, że postawa bpa Długosza wcale nie jest odosobniona.
Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości, że Długosz mówił z głębokości serca swego biskupiego. Nie chodzi tylko o to, że wszystko było przygotowane (czytał z kartki) i przemyślane, ale właśnie prosto z serca on i wielu mu podobnych myśli podobnie: a po nas to już tylko potop, ale nie szwedzki, może być jasnogórski. Jak trzeba, przykryjemy wzburzenie beatyfikacją Wyszyńskiego, LGBT+ czy obroną życia nienarodzonego albo narracją o ataku na Kościół przez ograniczenie kultu w okresie pandemii. Bp Długosz mówi, jak jest w Polsce parafialnej, na kurialnych korytarzach, w kancelariach parafialnych i bogoojczyźnianych spędach.
Stąd też nie dziwi oburzenie tych, którzy jeszcze pozostali w swoim Kościele. Którzy mniej lub bardziej wprost deklarują, że biskupom już nie tylko nie wierzą, ale są co do tego przekonani, iż to właśnie oni niszczą Kościół jako pasterze. Ciekawe, kiedy światełko protektoratu i innych uwikłań zgaśnie nad biskupami. Oby jak najszybciej!
Zobacz także: Pedofilia w Kościele. Brak współpracy Episkopatu? "Biskupi się boją"
Przepraszam, że źle zrozumieliście
Po oświadczeniu prymasa, publikacji tegoż na stronie Konferencji Episkopatu Polski (KEP) oraz komentarzach ks. Piotra Studnickiego z Fundacji św. Józefa, red. Piotra Żyłki, o. Grzegorza Kramera czy Tomasza P. Terlikowskiego i wielu innych katolików świeckich i duchownych, bp Antoni Długosz wydał oświadczenie, a właściwie obronę przez unik.
Wyciągnięte z gardła i medialnie wymuszone tzw. przeprosiny niczego nie zmieniają, bo oto biskup obwieszcza, że część słuchaczy "błędnie" go zrozumiała. Innymi słowy: nie powiedziałem nic złego, to wy - śledzie i matoły - nie zrozumieliście, dokonaliście nadinterpretacji biskupiej mądrości, ale, aby załagodzić sytuację, to przepraszam, jeśli ktoś się poczuł urażony.
Owo JEŚLI to jakby słowo klucz, bo biskup niczego nie wyjaśnia, a zapewne niemała grupa gotowa jest obwołać go medialnym męczennikiem antykościelnego przemysłu. Każdy, kto zadał sobie trud wysłuchania potoku nie tylko oburzających, ale i teologicznie fałszywych treści "biskupa od dzieci", w dodatku profesora teologii, zrozumiał intencje. Skoro więc ktoś źle zrozumiał hierarchę, powinien wytłumaczyć, a jeśli nie czuje się winny, to po co przeprasza? No właśnie - słowo klucz "jeśli".