Archeolodzy odkryli w Mińsku Mazowieckim ofiary zarazy sprzed kilkuset lat
• Na zapomnianym cmentarzu w centrum Mińska Mazowieckiego (woj. mazowieckie) znaleziono szczątki ponad 100 osób
• Wszystko wskazuje na to, że są to ofiary jednej z epidemii, która przetoczyła się przez Polskę w XVII wieku
Odkrycia dokonano w czasie remontu i przebudowy ulic w rejonie ronda Dziąga, nieopodal współczesnego cmentarza. Prace na terenie inwestycji potrwają do grudnia br. Archeolodzy podejrzewają, że możliwe są kolejne znaleziska związane z przeszłością miasta.
"O tym, że dawny cmentarz znajduje się w tym miejscu, wiedziano już kilka lat temu. W czasie przeprowadzania drobnych prac ziemnych robotnicy natrafiali na kości ludzkie" - opowiada kierownik wykopalisk, Szymon Lenarczyk, archeolog z firmy "Wykop na poziomie". Dodaje, że jednak dopiero teraz, dzięki szeroko zakrojonym pracom ziemnym, poznano jego skalę, a liczba odkrytych pochówków - ponad sto - zaskoczyła nawet badaczy.
Nie jest to typowy cmentarz z XVII wieku. Wiele wskazuje, że pochowano na nim ofiary epidemii. "W grobach znaleźliśmy nieliczne zabytki, podczas gdy z reguły na nekropolach z tego okresu jest ich zdecydowanie więcej - znajdowane są elementy ubioru, np. spinki, sprzączki czy szpile. W tym przypadku wszystko wskazuje na to, że zmarłych chowano do grobów nago lub w całunach. Szkielety były składane bez wyposażenia grobowego" - opowiada Lenarczyk.
Część odkrytych kości nosi ślady spalenizny - być może zwłoki palono bądź próbowano spalić. W ten sposób chciano uniknąć rozprzestrzenienia się zarazy - sugeruje archeolog.
Na kościach złożonych na cmentarzu antropolodzy nie odnotowali śladów po przemocy czy walkach. Tylko w jednym przypadku w klatce piersiowej zmarłego tkwił nadal fragment sztyletu.
Groby odkryte w Mińsku Mazowieckim były wyjątkowo płytkie - obecnie znajdują się zaledwie pół metra pod powierzchnią współczesnej jezdni.
Wiek nekropolii udało się określić dzięki zaledwie kilku monetom, jakie towarzyszyły zmarłym.
Zagadkowości cmentarzowi dodaje fakt, że niektóre z pochówków są zbiorowe - do jednej jamy kładziono kilkoro zmarłych, czasem dwie osoby dorosłe i dwie młode, zapewne dzieci.
Badania wskazują na to, że w grobach spoczywają prawdopodobnie ofiary cholery. Ta choroba, wywoływana przez bakterie (przecinkowce), szerzy się za pośrednictwem zakażonej wody i żywności. Sprzyjają jej wojny i klęski żywiołowe - czyli wydarzenia, które miały miejsce w XVII - wiecznej Polsce. Przypuszczenie zostanie zweryfikowane podczas kolejnych ekspertyz.
"Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z pospiesznie przygotowaną nekropolą, która zapewne użytkowana była przez bardzo krótki okres w czasie epidemii" - podsumowuje Lenarczyk.