Amerykańscy piloci zgłosili się na ochotnika, żeby walczyć o niepodległość Polski
W wojnie polsko-bolszewickiej, prowadzonej w latach 1919-1921, po polskiej stronie walczyło kilku amerykańskich pilotów. Doświadczeni weterani stworzyli oddział ochotniczy, który był ważnym wsparciem dla młodego polskiego lotnictwa.
Początki działań amerykańskich ochotników podczas polsko-radzieckiego konfliktu przypadają na listopad 1918 - był to czas po ogłoszeniu niepodległości Polski i po podpisaniu traktatu pokojowego kończącego I wojnę światową. We Francji istniała już "Błękitna Armia" generała Józefa Hallera, a w Stanach Zjednoczonych, aż do stycznia 1919 r. trwał nabór do jej szeregów. Piloci pochodzili również z Amerykańskiego Korpusu Ekspedycyjnego (AEF). Coraz bliższa wizja zawarcia pokoju wzbudzała jednak obawy, że potencjalni ochotnicy wrócą za ocean.
Legion Amerykański
W lipcu 1919 r. dowódca AEF generał John Pershing prowadził rozmowy z amerykańskim attaché wojskowym pułkownikiem Harrym S. Howlandem. Dyskutowali o powołaniu Legionu Amerykańskiego: "Ochotniczych amerykańskich oficerów i żołnierzy można przyłączyć do polskiej armii jedynie wtedy, gdy będą zorganizowani w legionach, które najłatwiej zebrać we Francji. Będą czasowo przyłączone do określonych polskich jednostek, które wciąż się tam znajdują... Żołnierze będą uczestniczyć wyłącznie w operacjach przeciwko bolszewikom na froncie rosyjskim..." Szef polskiej komisji wojskowej w Paryżu, Tadeusz Rozwadowski, szybko przekazał rządowi, że jakiś pilot obiecał "natychmiast stworzyć eskadrę".
Plan stworzenia legionu nie został zrealizowany z powodu przeszkód politycznych. Przyjazd Amerykanów do Polski nie miał nic wspólnego z oficjalną polityką Ministerstwa Spraw Zagranicznych USA. Wręcz przeciwnie, doszło do niego wbrew zaleceniom ministerstwa i bez oficjalnej zgody AEF. Zrezygnowano również z pomysłu wysłania do Polski korpusu, który zapewniłby "cordon sanitaire" od Rygi aż po Dniepr.
Dług honorowy
Pilotem, o którym wspomniał w swojej wiadomości Rozwadowski, był prawdopodobnie kapitan Merian Coldwell Cooper. Jego pradziadek John Cooper dowodził w czasie wojny o niepodległość pułkiem, w którym służył sławny generał Kazimierz Pułaski. Według rodzinnej opowieści to właśnie on odwiózł śmiertelnie rannego polskiego bohatera z pola walki pod Savannah w październiku 1779 r.
W jednym ze swoich późniejszych listów do ojca Cooper napisał: "Każdego dnia ciąży mi myśl, że robię tak mało dla polskiej wolności, podczas gdy Pułaski tak bardzo nam pomógł. Zawsze przypominam sobie historię, którą mi opowiadałeś, o tym, jak zmarł na rękach mojego przodka... Jeżeli będę mógł kiedykolwiek spłacić ten dług Polsce, jestem gotowy to zrobić."
Sytuację w Polsce Cooper poznał już w lutym 1919 r., gdy służył jako dowódca misji lokalnej amerykańskiej pomocy żywieniowej w otoczonym Lwowie. Poza uznaniem, które zyskał u przełożonych i mieszkańców, spotkał się tam z generałem Rozwadowskim, który w listopadzie 1918 r. przejął dowództwo nad polskimi oddziałami walczącymi z Ukraińcami we wschodniej Galicji (do Paryża wyjechał wiosną 1919 r.).
Inną ważną postacią był major Cedric Errol Fauntleroy. Był on drugim członkiem założycielem jednostki, a w dodatku mógł się pochwalić doskonałymi referencjami - walczył na froncie zachodnim jako członek słynnej 94 Eskadry Myśliwskiej Eddiego Rickenbackera. Jednak jego motywy były odmienne. Do wsparcia polskich sił zbrojnych zachęciła go podobno zyskowna oferta. Wraz z Cooperem wykorzystali swoje kontakty i po zebraniu członków w Warszawie, w połowie października 1919 r. do polskiego Lwowa pojechało pierwszych 10 pilotów.
Lotnicy kościuszkowscy
Tam Amerykanie dołączyli do 7 Eskadry Myśliwskiej, która uczestniczyła w walkach na froncie wschodnim już od grudnia 1918 r., a w sierpniu 1919 r. zakupiono dla niej od Austrii 12 jednomiejscowych samolotów myśliwskich Albatros D.III. Załogi lotnicze zostały dopełnione polskimi pilotami oraz obserwatorami. Personel naziemny był w pełni polski.
Jednostką dowodził, po przeniesieniu do rezerwy i przemianowaniu na 7 Eskadrę Myśliwską im. Tadeusza Kościuszki, major Fauntleroy, który był wyższy stopniem od Coopera. Symbol eskadry powstał podobno na tylnej stronie menu jednego z lwowskich hoteli. Jego autorem był porucznik Elliot W. Chess, z zawodu grafik. Trzynaście pasów i gwiazdy zapożyczył z amerykańskiej flagi, skrzyżowane kosy, czapka i pióra symbolizowały natomiast Tadeusza Kościuszkę i Polskę. Jednym z zasadniczych problemów były pierwsze loty szkoleniowe na dotąd nieużywanych myśliwcach. Już po kilku dniach porucznik George P. Graves stał się pierwszą amerykańską ofiarą wojny, gdy 22 listopada 1919 r. rozbił się podczas lotu ćwiczebnego.
Jesienią i zimą na froncie lwowskim panował spokój. Majorowi Fauntleroyowi nie do końca to odpowiadało i kilkukrotnie prosił sztab główny o przeniesienie eskadry na inne odcinki frontu. "Eskadra Kościuszkowska składająca się z amerykańskich pilotów służy w polskiej armii już trzy miesiące. Przyjechaliśmy do Polski z jednym pragnieniem: udziału w najbardziej zaciekłych walkach. Wciąż w nich nie uczestniczyliśmy. Dlatego ponownie prosimy szefa rządu, by spełnił naszą prośbę i wysłał nas tam, gdzie będziemy mogli uczestniczyć w misjach bojowych." Odpowiedź była jednak negatywna. Eskadra miała pozostać w rezerwie aż do czasu ofensywy kijowskiej.
Chrzest bojowy
Na początku kwietnia 1920 r. 7 Eskadra Myśliwska została przeniesiona na lotnisko Połonna, leżące tuż za linią frontu. Amerykanie mogli zaprezentować swoje umiejętności podczas operacji w okolicy Czudnowa. Wykorzystali doświadczenie z frontu zachodniego, latali nisko i znienacka atakowali wroga. Taktykę tę przejęło całe polskie lotnictwo i skutecznie stosowało ją w walce z rosyjską kawalerią.
Sam atak na Czudnów trwał trzy dni i obejmował bombardowanie dworca kolejowego oraz ataki na piechotę wroga. Później nastąpiła długo oczekiwana ofensywa na Kijów. Ze względu na szybkie tempo przemieszczania się piechoty, piloci musieli pełnić rolę kurierów, poza tym zajmowali się też zwiadem. Później Amerykanie wykazali się podczas zajęcia Berdyczowa. Nie tylko pozyskali kluczowe informacje, ale bombardując linie zaopatrzeniowe wroga, zniszczyli morale czerwonych. W okolicy Berdyczowa eskadra była na krótko. Przemieściła się do Białej Cerkwi i od tego czasu współpracowała z 13 Dywizją Piechoty. Część samolotów przeniesiono na lotnisko w Kijowie. Jak dotąd eskadra nie poniosła żadnych strat.
Podczas pobytu w Białej Cerkwi część jednostki przesiadła się na nowe włoskie maszyny Ansaldo A.1 Balilla. W tym samym czasie kapitan George M. Crawford poinformował o wielkiej grupie wrogiej kawalerii. Swój raport z 25 maja zakończył tymi słowami: "Ciężko było mi uwierzyć, że na świecie można znaleźć tak wielką liczbę kawalerzystów." Niestety sztab główny nie zwrócił należytej uwagi na tę informację. Chodziło bowiem o armię konną Siemiona Budionnego, która miała znajdować się w "bezpiecznej" odległości od linii frontu.
Walka z czerwoną kawalerią
W czerwcu czerwona kawaleria przełamała polską linię obrony w pobliżu Kijowa i Polacy zaczęli się wycofywać. Podczas starć z kawalerią Budionnego 7 Eskadra zmieniła się w eskadrę bombową, która miała podążać za bolszewikami jak cień, aż do podpisania traktatu pokojowego.
Jednostka wykorzystywała system, który wcześnie opracował "Cyrk Richthoffena" - specjalnym pociągiem przemieszczała się na "napięte" odcinki frontu. Pociąg był zarazem sztabem, szpitalem polowym, kuchnią oraz magazynem części zamiennych, amunicji i prowiantu. Umożliwił przewiezienie polskich żołnierzy z Ukrainy na zachód i utrudnił ofensywę czerwonych. Amerykanie odnieśli taki sukces, że Budionny wyznaczył nawet nagrodę ponad pół miliona rubli za głowę Coopera.
Attaché wojskowy USA w Polsce, podpułkownik Elbert E. Farman tak opisał w czerwcu 1920 r. taktykę Amerykanów: "Podczas odwrotu z Kijowa pomiędzy 11 i 24 czerwca 1920 r. lotnictwo zostało wykorzystane jako część straży tylnej. Do tego czasu taki sposób wykorzystania samolotów uważano za niemożliwy ze względu na trudności z pozyskiwaniem lotnisk i niebezpieczeństwo, że maszyny wpadną w ręce wroga. Podczas tej operacji Eskadra liczyła 8 pilotów i 14 jednoosobowych myśliwców, zdolnych do transportu dwóch bomb o wadze 24 funtów. Po zauważeniu kolumny pilot zajmował pozycję na jej tyłach, przelatywał nad nią na wysokości 300 metrów i zrzucał bomby. Po ich zrzucie celował w żołnierzy i na wysokości 100 metrów, przy locie ślizgowym, otwierał ogień. Zlatywał tak nisko, jak tylko to było możliwe. Później zwiększał obroty silnika, aby hałas spłoszył konie, leciał nad początkiem kolumny na wysokości 10-15 metrów i dalej ostrzeliwał. Ta metoda okazała się być najefektywniejsza. Ataki od boku wystawiały pilota na ostrzał
artylerii przeciwlotniczej, podobnie było w przypadku ataku frontalnego."
Działania bojowe eskadry opisuje również list dowódcy 13 Dywizji Piechoty Leona Pachuckiego: "Amerykańscy piloci, choć wyczerpani służbą, walczą jak szaleni. Ich zwiad jest doskonały. Podczas ostatniego ataku dowódca zaatakował bolszewików od tyłu i ostrzelał ich z karabinu maszynowego. Bez pomocy amerykańskich pilotów już dawno diabli by nas wzięli."
Bohaterska obrona
Eskadra straciła kilka maszyn, a ciężkie obrażenia na pewien czas wykluczyły niektórych pilotów. Zestrzelono również Coopera, który trafił do rosyjskiej niewoli (w obozie spędził niemal 9 miesięcy; uciekł tuż przed końcem wojny). Z tego powodu jednostka została odesłana do Lwowa, by tam ponownie ją sformować. Major Fauntleroy nie pozwolił jednak na długi odpoczynek i już w połowie lipca jego żołnierze znów walczyli.
W sierpniu Amerykanie uczestniczyli w bitwie o Lwów. Walki były bardzo intensywne, na przykład 17 sierpnia kapitan Edward C. Corsi wyruszył o 4:05 na godzinny patrol, a do kolejnego wystartował już o 6:10. Wrócił o 7:20. Od 8:00 do 9:15 znów patrolował. Ostatni lot tego dnia odbył pomiędzy 12:45 i 13:35. Cztery czy pięć patroli dziennie było dla pilotów i personelu naziemnego ogromnym wysiłkiem.
Dowództwo III Grupy Lotniczej przejął major Fauntleroy, a dowódcą 7 Eskadry został kapitan Crawford. Szef sztabu generalnego wyraził wdzięczność Eskadrze Kościuszkowskiej tymi słowami: "Piękne walki i osiągnięcia eskadr 6 Armii są wynikiem doskonałych umiejętności organizacyjnych i niewyczerpanego źródła energii ich dowódcy, majora Fauntleroya. Jesteśmy mu niezmiernie wdzięczni za jego wzorowe oddanie polskim interesom podczas dowodzenia lotnictwem 6 Armii. Podobnie należy podziękować dowódcom i żołnierzom 5, 6, 7 i 15 eskadry, bez których nigdy nie osiągnęlibyśmy takiego rezultatu. Wszyscy piloci, którzy w bitwie nad Lwowem wykazali się wyjątkowo odważnymi działaniami, będą bezzwłocznie nominowani do odznaczeń."
Ostatnią misją 7 Eskadry było śledzenie wycofującej się armii konnej Budionnego, która przegrała pod Lwowem oraz nie wsparła Armii Czerwonej w bitwie warszawskiej. Ostatnie naloty odbyły się w okolicy Lwowa.
Po podpisaniu traktatu pokojowego w Rydze 18 marca 1921 r. Amerykanie zakończyli służbę w polskiej armii. W 7 Eskadrze latało w sumie szesnastu amerykańskich pilotów. Trzech z nich zginęło w walce, a dziesięciu odznaczono krzyżem Virtuti Militari.
Petr Šťastný, Wojna Revue
*Polecamy również: Oblężenie Leningradu - 900 dni grozy *