Stalin wstaje prawą nogą
Józef Stalin przełamuje swą nienawiść do Polaków i chęć rozprawienia się z AK rękami Niemców, nakazując Armii Czerwonej kontynuowanie ofensywy na Warszawę. Uznaje bowiem, że korzystniejsza dla niego i ZSRR jest sprawa jak najszybszego podbicia III Rzeszy i dojście Armii Czerwonej jak najdalej na zachód, by zagarnąć tyle Europy, ile to możliwe. Celowe zamrożenie frontu na długie tygodnie, które dałoby hitlerowcom czas na rozprawienie się z powstańcami, przekreślało te plany.
Na początku sierpnia przewaga wojsk radzieckich nad siłami niemieckimi w rejonie środkowej Wisły jest przytłaczająca. Rzeka nie jest przeszkodą, gdyż Sowieci dysponują odpowiednim sprzętem przeprawowym. Według koncepcji opracowanej przez marszałków Żukowa i Rokossowskiego w ataku w kierunku Warszawy udział bierze łącznie osiem armii, w tym dwie pancerne. Na warszawskim lewym brzegu Wisły ląduje kilkadziesiąt tysięcy zaprawionych w walkach ulicznych radzieckich soldatów.
Po szybkim zdobyciu polskiej stolicy Armia Czerwona rusza dalej na Berlin, który pada jeszcze w 1944 roku. U jej boku walczą też żołnierze Armii Krajowej. Stalin godzi się na to, bo wie, że ostateczna rozgrywka o niepodległą Polskę rozegra się w czasie rzekomo wolnych i nieskrępowanych wyborów. A wiadomo, że wygrywa je ten, kto liczy głosy...