Zuzanna Ziemska: Narodowy drzymalizm. Polaków sposoby na handel w niedzielę
Stało się. Ostatecznie nawet Atlas Kotów nie odciągnął posłów od obowiązków i podczas ostatnich obrad, Sejm przegłosował ustawę o zakazie handlu w niedzielę. Projekt ma być wprowadzany stopniowo, począwszy od marca przyszłego roku.
Z kolei na ostateczną postać nowej ustawy poczekamy aż do 2020 roku, kiedy to liczba niedziel handlowych zostanie ograniczona do siedmiu w ciągu całego roku.
Nie wiem, jak Państwo, ale ja czekam na tę chwilę, jak na dobry film, z popcornem w ręce i przekonaniem, że "będzie się działo". Aż do napisów końcowych, które w tej metaforze oznaczają po prostu uszczelnienie ustawy, albo całkowite odpuszczenie sobie zakazu. Bo w to, że jak Polska długa i szeroka, wszyscy rzucą się zamykać sklepy w niedzielę, proszę mi wybaczyć, ale nie jestem w stanie uwierzyć.
Kreatywność we krwi
Jedną z moich ulubionych cech Polaków (i piszę to bez cienia ironii) jest kreatywność. Inna sprawa, że objawia się ona w obliczu zakazów. To samo w sobie nie dziwi, kreatywność często bywa po prostu znajdowaniem możliwości tam, gdzie inni rozkładają bezradnie ręce. Zadziwiająca jest raczej nasza konsekwencja, żelazna wręcz, z jaką używamy wyobraźni, by pokonywać kolejne ustawy. W tym kontekście aż trudno uwierzyć, że jeszcze nie nastawialiśmy tysięcy pomników Drzymale. To właśnie on, sprytny chłop, który zagrał na nosie zaborcy, jest wręcz symbolem polskiej kreatywności.
Co będziesz robił, kiedy w niedzielę zamkną sklepy? Zapytaliśmy Polaków:
Tę narodową zaletę docenił także Henry Ford, opisując w autobiografii "Moje życie i dzieło", jak pracowało mu się z naszymi rodakami. "Polak, nieznający języka angielskiego, pokazał, że osadzenie narzędzia w jego maszynie pod innym kątem może podwyższyć trwałość narzędzia (…). Miał słuszność i mnóstwo pieniędzy się zaoszczędziło na ostrzeniu. Inny Polak, prowadzący wiertarkę, przymocował mały przyrząd, by po skończonym wierceniu części nie brać jej do ręki. Przyjęliśmy ogólne zastosowanie tego przyrządu i wynikła stąd znaczna oszczędność". W obu przypadkach złamanie, czy tylko nagięcie żelaznych reguł, zaowocowało usprawnieniami. I dobra nasza. Reguły pomagają utrzymać porządek, ale i ograniczają postęp. A my nie znosimy ograniczeń.
100 lat uników
I choć zaborców pożegnaliśmy niemal 100 lat temu, nadal za punkt honoru przyjmujemy omijanie ustaw. Robimy to ze sprytem, którego nie powstydziłby się Drzymała i inteligencją, której pozazdrościłby Ford. Ale przede wszystkim robimy to nieustannie i konsekwentnie, nie zważając na to, czy prawo jest sensowne, czy wręcz przeciwnie. Jesteśmy trochę jak taternicy mówiący, że wspinają się tylko dlatego, że góry są. Prawo również jest. I to nam wystarcza.
Kiedy Unia Europejska zakazała żarówek starego typu ze względu na emisję dwutlenku węgla, część producentów natychmiast zaczęła sprzedawać je jako… źródła ciepła. Faktycznie, tradycyjne żarówki zamieniały energię głównie w ciepło, ale żeby sprzedawać je jako mini grzejniki, trzeba pomysłowości. Kiedy tylko można było odliczyć podatek VAT od samochodu dostawczego, nasz kraj zaroił się od aut z kratką. Można było podziwiać nawet wysłużone Cinquecento czy Tico w roli „ciężarówki”. Ustawa o usługach turystycznych dookreśliła szczegółowo wymagania co do wyposażenia i świadczonych usług dla obiektów hotelarskich? Natychmiast przy krajowych drogach rozkwitły otele czy notele. Idealnym przykładem nowych Drzymałów był właściciel sklepu pod Szczecinem. Pewnego dnia w jego okolicy powstał Orlik, co mogło skończyć się odebraniem przedsiębiorcy koncesji na alkohol. Wydłużył więc przy pomocy drewnianych płotków drogę do sklepu, tworząc przedziwny labirynt a zarazem sprawiając, że trasa do boiska miała przepisowe 101 metrów.
Hakerzy rzeczywistości
Kiedy prawo tworzy paradoksy, nasza kreatywność rozkwita. Przypominamy przy tym hakerów, którzy podpowiadają firmom luki w ich systemach bezpieczeństwa. Jakiś czas temu miała okazję przekonać się o tym sieć Lidl. Sieć ogłosiła akcję „Absolutna satysfakcja albo zwrot pieniędzy". Ów zwrot następował nawet, gdy klient przynosił puste opakowanie i paragon zakupu. Sprytni hakerzy rzeczywistości szybko pokazali Lidlowi lukę w regułach promocji. Kupowali coś tylko po to, by już po chwili przynieść puste opakowania (a zakupione produkty przełożyć do innych) i zażądać zwrotu pieniędzy. Jak podawał Fakt, bywały osiedla, na których organizowano całe zbiórki pustych opakowań. Nic dziwnego, że Lidl błyskawicznie zakończył feralną promocję.
Walka w złej sprawie
Niestety, bywa że sprytnie omijamy prawo także tam, gdzie powinno ono działać jak najskuteczniej. Na przykład w przypadku dopalaczy, które próbuje się sprzedawać jako "produkty kolekcjonerskie". Inną odsłoną takiego niechlubnego "drzymalizmu" jest omijanie zakazu sprzedaży zwierząt (poza legalnymi hodowlami). Pseudohodowcy ogłaszają, że do sprzedania jest smycz czy obroża po horrendalnie zawyżonej cenie. A szczeniak ma być gratis, w komplecie. Zważywszy, że pseudohodowle to piekło zwierząt, ciężko w tym przypadku przyklasnąć pomysłowości.
Przykłady można mnożyć jeszcze długo i jestem niemal pewna, że za jakiś czas dołączy do nich także nowa ustawa dotycząca handlu w niedzielę. Co nas czeka? Osobne działy z dewocjonaliami w marketach? Piekarnie nawet w drogeriach? Wszak to właśnie sklepy z dewocjonaliami i piekarnie wyłączone są z zakazu. A może nasi rodacy wymyślą coś dużo ciekawszego? Pożyjemy, zobaczymy. Bo że coś zobaczymy, tego jestem niemal pewna. Polak potrafi.
Zuzanna Ziemska dla WP Opinie