Zuzanna Ziemska: Kapliczki na betonie
Politycy patrzą na przyrodę przez pryzmat ekonomii (co jest w pewnym stopniu zrozumiałe) i religii (co jest zrozumiałe w stopniu znacznie mniejszym). W obu przypadkach jest to perspektywa katastrofalnie wąska i krótkowzroczna. A to może okazać się dla nas wszystkich tragiczne.
Słowa Jolanty Szczypińskiej obiegły cały kraj: "Drzewa i słupy energetyczne leżały, a krzyże i kapliczki ocalały". I trzeba przyznać, że rozpętała burzę, choć na szczęście nie tak katastrofalną, jak ta, do której nawiązywała. Przypominano jej, że ludzie stracili dachy nad głową. Że jej pojmowanie wiary jest co najmniej dziwne. Jako katoliczka, Szczypińska zapewne wierzy, że natura jest dziełem Bożym. Dlaczego jednak Stwórca miałby zniszczyć drzewa, czyli własne dzieła, a pozostawić ludzkie wytwory - czyli wspomniane krzyże i kapliczki? Trudno powiedzieć.
Religię z ekologią połączył – i to jeszcze mniej subtelnie – minister Szyszko. On z kolei dążenie do zakazu wycinki drzew i zabijania zwierząt przypisał ruchom satanistycznym. Też ładnie.
Prawem w naturę
Nietrudno się więc dziwić uporowi i konsekwencji, z jakimi obecny rząd próbuje okiełznać niesforną matkę naturę, wspólniczkę Szatana. Tylko w tym roku przeforsowano prawo do niemal swobodnego wycinania drzew na własnej posesji (doszło do kuriozów na gigantyczną skalę i prawo zmieniono, ale rzeź drzew zostawiła po sobie ślady w całym kraju), następnie ochoczo i bardzo solidnie zabrano się za Puszczę Białowieską i szereg innych lasów. Flora dostaje za swoje, ale powodów do zadowolenia nie ma także fauna. Lasy Państwowe szykują się do uruchomienia sklepów z dziczyzną i wygląda na to, że o zaopatrzenie nie będzie trudno.
Jeśli na przykład ktoś gustuje w łosiach, proszę bardzo: minister lekką ręką wydał wyrok śmierci na tysiące zwierząt. "Redukcje zwierzyny", do której obok łosi należeć mają także dziki, przeprowadzane będą przez cały rok, także w parkach narodowych. Strzelać można nawet do ciężarnych samic. Po co bawić się w subtelności?
Wilki i ludzie
Są także zwierzęta, które o odstrzał wręcz same się proszą. Przykład podał chociażby starosta nowotarski Krzysztof Faber. Miał on zwrócić się do Ministra Środowiska z prośbą o pozwolenie na odstrzał wilków. Powód? Miały one obserwować dzieci wracające ze szkoły czy nabożeństw. Piękny obraz – dziatki zajmujące się li tylko nauką i modlitwą kontra straszliwe bestie.
Skoro już przy dziatkach jesteśmy, zastanówmy się, jak złowieszczo musiała łypać na biedne nastolatki kreatura zwana jeżem. Niewinne dziewczątka w swej obronie torturowały i spaliły zwierzę. Teraz będą mogły spokojnie wracać ze szkoły czy nabożeństw. Inne znów dzieciny broniły się przed myszą. Zagazowały ją "bawiąc się w Hitlera". Też piękny obrazek.
Widać więc, że w starciu z pomniejszą gadziną dzieci jeszcze sobie jakoś radzą. Z wilkami może być trudniej, słusznie więc wniesiono o odstrzał. Fakt, że specjaliści podkreślali, jakoby to były tylko nieuzasadnione fantazje, a wilki z reguły stronią od ludzi, trzeba puścić mimo uszu. To głupcy, podobnie jak ci, którzy bronią Puszczy Białowieskiej. Świat ostatnio roi się od tego typu głupców. Mają swoje Trybunały Europejskie i tytuły naukowe. Rozmawiają, proszą, grożą. Machnijmy na nich ręką i róbmy swoje. Czyńmy ziemię sobie poddaną, aż nie zostanie kamień na kamieniu.
Czas się bać
Felieton siłą rzeczy zakłada lekką złośliwość, a niekiedy i przesadę. Tym razem jednak pod sarkazmem kryje się prawdziwe przerażenie. Bo o ile wypowiedzi o ruchach satanistycznych czy wilkach czających się na pobożną dziatwę można się spodziewać na okultystycznych forach (przypuszczam, że takowe istnieją, w internecie wszystko istnieje), to nie w tekstach ministra czy starosty.
Gdyby skończyło się na kilku zabawnych cytatach, internet pośmiałby się i zapomniał. To wszystko. Mam jednak poczucie, że spora część polityków widzi w naturze faktycznie nieujarzmioną bestię, która powinna zostać natychmiast sprowadzona do jedynej właściwej roli – źródła dochodu. A jeśli dochód się kończy, trzeba skończyć i z naturą. Inne koncepcje godne są "ruchów satanistycznych".
Vox populi
Gdyby tylko można było śmiało powiedzieć, że nie mówią głosem narodu, można by odetchnąć. Co jedna władza zepsuje, inna naprawi. Grunt że w obywatelach jest sprzeciw wobec działań, które szkodzą przyrodzie. I – przynajmniej w kwestii najbardziej palącej, czyli związanej z wycinką Puszczy Białowieskiej, taki sprzeciw jest. Sondaż, o którym szerzej chociażby tutaj, wskazuje że za wycinką jest zaledwie 26 proc. Polaków. Najwyraźniej mamy w kraju sporo satanistów.
A może społeczeństwo - nawet nie mając tytułów naukowych - wyczuwa coś, o czym politycy zapominają. Że przyroda nie jest jedynie źródłem dochodu i nie należy na nią patrzeć wyłącznie w kryteriach ekonomicznych. Albo patrzy na tę kwestię sięgając daleko poza sprawozdania kwartalne i roczne, poza kadencje kolejnych rządów. I rozumie, że o ile przyroda sobie bez nas, ludzi, świetnie poradzi, to już my bez niej nie przeżyjemy.
Chociaż – i tu pocieszmy posłankę Szczypińską - być może zostaną po nas kapliczki.
Zuzanna Ziemska dla WP Opinie