Miał zostać szefem UB
Działalności części żołnierzy podziemia towarzyszą kontrowersje, dotyczące szczególnie wydawanych i wykonywanych przez nich wyroków śmierci. Jednym z takich dowódców był działający na Podhalu Józef Kuraś "Ogień". - Nie ma takiego oskarżenia, jakiego by przeciwko niemu nie wytoczono. Nie ma również takich słów podziwu, jakimi by go nie obdarzono. "Ogień" - czy sobie tego ktoś życzy, czy nie - staje się coraz bardziej wielką legendą - nie tylko Podhala - pisał ks. Józef Tischner w "Tygodniku Powszechnym" w 1996 roku.
Podobnie jak wielu żołnierzy podziemia, Kuraś walczył w wojnie 1939 roku, a po porażce przeszedł do konspiracji. W odwecie za zabicie dwóch żandarmów, Niemcy spalili jego dom z żoną, ojcem i 2,5-letnim synem w środku. "Ogień" nie odpuścił, do końca wojny dowodzony przez niego oddział brał udział w akcjach, w których zginęło kilkuset okupantów. Jedna z nich ułatwiła zdobycie Armii Czerwonej Nowego Targu.
Początkowo współpracował z Sowietami, którzy zlecili mu stworzenie komendy MO w Nowym Targu. Niedługo później otrzymał nawet nominację na szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Tej funkcji nigdy nie objął, wybrał kierowanie oddziałem kilkuset partyzantów.
Przez dwa lata działalności jego grupa zlikwidowała ponad 100 funkcjonariuszy polskich i radzieckich sił bezpieczeństwa. Zmarł 22 lutego 1947 roku w wyniku ran odniesionych w samobójczej - próbował zabić się, gdy został otoczony z garstką żołnierzy i nie udało mu się przebić przez obławę.
"Ogień" był oskarżany przez władze Polsku Ludowej o morderstwa, rabunki i antysemityzm. Kuraś zabijał funkcjonariuszy UB i MO, którzy w większości byli Polakami, zdarzali się jednak wśród nich Żydzi. Kilkusetosobowemu oddziałowi opinię psuli ludzie, którzy rzeczywiście dopuszczali się przestępstw. Jeden z nich - Jan Wąchała, za rabunek i zabicie dwóch Żydów został skazany przez "Ognia" na śmierć.