Wolfgang Vogel - handel ludźmi między wschodem i zachodem
Nawet 7 mld zachodnioniemieckich marek mogła zarobić Niemiecka Republika Demokratyczna, sprzedając na zachód własnych obywateli. Lukratywnego interesu doglądał jeden człowiek - wschodnioberliński adwokat Wolfgang Vogel.
"W enerdowskich sądach zajmuje się rozwodami, ale ma też inną specjalizację, o której wiedzą jedynie wtajemniczeni. Od ponad 20 lat zajmuje się handlem ludźmi między wschodem i zachodem. I dobrze z tego żyje.
Jest rok 1962 i partyjni biurokraci debatują nad interesem z zachodem. Chodzi o handel więźniami politycznymi. Z tym pomysłem przyszedł do Komitetu Centralnego właśnie Vogel, do którego z kolei zgłosił się adwokat z Niemiec Zachodnich, reprezentujący tamtejszy Kościół ewangelicki. Przerażeni przenikającymi zza żelaznej kurtyny wiadomościami o piekle enerdowskich więzień biskupi zaproponowali, że wykupią od NRD więźniów politycznych.
Vogel, który mawiał o sobie, że jest marksistą, ale także katolikiem, wzdraga się na myśl o handlowaniu ludźmi, na dodatek na taką skale. Ale gdy towarzysze każą mu się brać do roboty, wykonuje polecenia.
Według oficjalnych rozliczeń w ciągu ćwierćwiecza eksport obywateli do RFN przyniósł 3 mld 436 mln 900 tys. marek i 12 fenigów zysku. 'Spiegel' - już po zjednoczeniu Niemiec - podawał jednak dwa i pół razy większą kwotę.
Nad negocjacjami czuwał Vogel - dzięki jego pośrednictwu na wolność wyszło 34 tys. ludzi" - dowiadujemy się z książki "Źli Niemcy".