Zdanowska dzwoni do Sasina: Panie ministrze, ma pan u mnie dobre wino
Nikt nie zrobił tyle dla Hanny Zdanowskiej, co minister Jacek Sasin. Ogłaszając, że ma w nosie głos mieszkańców miasta, załatwił urzędującej prezydent druzgocące zwycięstwo nad kandydatem PiS już w pierwszej turze. Kandydatka PO według sondaży zdobyła 70,1 proc. głosów.
Pod koniec września Hanna Zdanowska została uznana przez sąd winną poświadczenia nieprawdy w prywatnych dokumentach swojego partnera. Za sprawę sprzed 10 lat sąd skazał prezydent na grzywnę.
Wyrok nie eliminował jej ze startu w wyborach samorządowych, co potwierdziła zresztą Państwowa Komisja Wyborcza. Zdanowska w Łodzi nie miała równorzędnego konkurenta. Kandydat PiS Waldemar Buda był o kilka długości za nią.
Do akcji wkroczył natychmiast szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin. Przyjechał do Łodzi i ogłosił, że głos oddany na kandydatkę Platformy Obywatelskiej będzie głosem straconym, bo nawet jak wygra, to i tak nie będzie mogła objąć urzędu. I choć to nie ministrowi Sasinowi o tym decydować, a raczej sądom, to Sasin ogłosi to, co ogłosił.
Wykładni ministra uczepił się, jak tonący brzytwy, poseł Buda. Powtarzał, że kandydowanie Zdanowskiej będzie oszustwem. W sukurs przyszedł mu również wojewoda łódzki Zbigniew Rau.
- Hanna Zdanowska jako osoba prawomocnie skazana za przestępstwo karne nie może być burmistrzem czy prezydentem miasta – oświadczył wojewoda.
I Jacek Sasin, i przegrany kandydat Waldemar Buda, i wojewoda Zbigniew Rau zapomnieli o jednym – to popularna choroba wśród polityków PiS – to nie do nich, ale do sądów będzie należał ostateczny głos.
Bo sytuacja wygląda następująco. Kodeks wyborczy nie zabrania urzędującej prezydent startować. To prawda, ustawa o pracownikach samorządowych zakazuje obejmowania urzędu osobom prawomocnie skazanym. To prawda, że w takim przypadku wojewoda może wnioskować o wygaszenie mandatu Zdanowskiej.
Jest jednak małe ale, o którym PiS zapomniał Zgodę na to musi wyrazić Rada Miejska. Jeśli się nie zgodzi, wojewoda może wygasić mandat prezydent. Ale jego rozporządzenie może zostać zaskarżone do do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Jest potem jeszcze skarga kasacyjna do Naczelnego Sądu Administracyjnego. I to orzeczenie NSA, a nie wola Jacka Sasina i Zbigniewa Raua jest ostateczne.
Tak więc mówienie łodzianom, że ich głosy będą zmarnowane, jest przedwczesne. Na razie pokazali, że to Hannie Zdanowskiej ufają, a nie Waldemarowi Budzie.
W wieczór wyborczy pani prezydent powinna zadzwonić do Jacka Sasina i zapowiedzieć że z rana kurier dostarczy mu butelkę dobrego wina. Nikt tak jak on nie przysłużył się sprawie "reelekcja Zdanowskiej".