Wyniki wyborów 2020. Kataryna: "Można zacząć podliczać koszty kampanii - do zapłacenia przez nas wszystkich" [OPINIA]
Wysoka frekwencja w drugiej turze dała prezydentowi bardzo mocny mandat, ale głębokość społecznych podziałów po tej kampanii sprawia, że będzie to mandat niełatwy. Wszystko wskazuje więc na to, że będziemy mieć prezydenta-zakładnika dość radykalnej grupy. I to nie wróży dobrze.
Andrzej Duda powiedział niedawno: "W drugiej kadencji prezydent odpowiada tylko przed Bogiem, historią i narodem - i takie będzie to rządzenie".
W przeciwieństwie do prezydenta, uważam, że "przed Bogiem, historią i narodem" odpowiada się już za pierwszą kadencję. Odpowiada się także za sposób prowadzenia kampanii, w której się wygrało kolejną, a zwłaszcza - za to kogo i co się dla przedłużenia swojej władzy poświęciło. Na oficjalne wyniki wyborów prezydenckich jeszcze trochę poczekamy, ale pierwsze wyniki wskazują na to, że dzisiaj prezydent wygrał swoją drugą kadencję. Można więc zacząć podliczać koszty kampanii - do zapłacenia przez nas wszystkich, i do zapłacenia przez samego prezydenta.
Wyniki wyborów 2020. Jedna z najbardziej obrzydliwych kampanii III RP
Jednym z najlepszych śmieszno-strasznych memów zakończonej właśnie kampanii jest ten ilustrowany zdjęciem z wywiadu, jakiego na ostatniej prostej prezydent udzielił w TVP Danucie Holeckiej. Podczas tego wywiadu padło jakże szczere pytanie niepróbującej nawet silić się na dystans dziennikarki: "Co zrobić, żeby to pan wygrał?". W memie prezydent odpowiada "Homofobia była, antysemityzm był, straszenie Niemcami było, tępa propaganda sukcesu była, szczucie na Trzaskowskiego też… Chyba już nic więcej nie możecie zrobić".
Na ostatniej prostej doszło jeszcze oskarżanie Rafała Trzaskowskiego o zakłócenie sygnału TVP podczas relacji z wystąpienia prezydenta oraz insynuowanie romansu z podwładną, ale na jednym memie wszystko, co dla prezydenta zrobiła telewizja z nazwy publiczna, się nie zmieści. A wszystko to działo się za przyzwoleniem prezydenta, który załatwiwszy sobie zwycięstwo najbardziej brudnymi zagraniami, w ostatnim dniu zaczął apelować o wzajemny szacunek.
Tegoroczna kampania wyborcza jest w moim prywatnym rankingu w pierwszej trójce najbardziej obrzydliwych kampanii prezydenckich III RP - razem z kampanią Wałęsy przeciwko Mazowieckiemu (a potem Tymińskiemu) oraz kampanią Tuska przeciwko Cimoszewiczowi, której ukoronowaniem była akcja służb z Anną Jarucką, po której Włodzimierz Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania.
Ale w tych kampaniach wrogiem był przynajmniej tylko kontrkandydat. W kampanii właśnie zakończonej wrogiem prezydenta na różnych jej etapach były kolejne grupy społeczne, a na końcu - wszyscy obywatele niepopierający kandydata PiS, bo jak inaczej rozumieć apele o głosowanie "za Polską" jak nie jako sugestię, że głosujący nie na Dudę głosują przeciwko Polsce? I czym to się różni od tak krytykowanego "przemysłu pogardy" stworzonego przez drugą stronę? Wykopanych podczas tej kampanii rowów długo nie zasypiemy, zwłaszcza, że to co jeszcze przed nami, będzie równie podziałogenne.
Zobacz też: Wyniki wyborów 2020. Przemówienie Andrzeja Dudy. Podziękował żonie, córce i wzruszonej Beacie Szydło
Wyniki wyborów 2020. Spełnienie obietnic wyborczych pogłębi podziały
Wysoka frekwencja w drugiej turze dała prezydentowi bardzo mocny mandat, ale głębokość społecznych podziałów po tej kampanii sprawia, że będzie to mandat niełatwy. Spełnienie zaś wyborczych obietnic tylko te podziały pogłębią. Na początek trzeba będzie, zgodnie z obietnicą, zaprosić na negocjacje Konfederację - a ta zapewne zechce wyjść z nich z konkretami. A jeśli Krzysztof Bosak zechce powalczyć o postulaty inne niż gospodarcze, może się skończyć kolejnymi konfliktami ideologicznymi, bo po kampanijnym umizgiwaniu się do niego nie będzie mu łatwo odmówić. Tym razem trzeba będzie go spłacić. W kolejce ze swoimi pomysłami ustawił się też Zbigniew Ziobro, nawet już wiemy co będzie chciał przepchnąć: zapowiedzianą już rozprawę z prywatnymi mediami.
Jeśli Andrzej Duda myślał, że tylko w pierwszej kadencji odpowiadał przed partią i prezesem, a w drugiej będzie już tylko przez Bogiem, historią i narodem, zostanie szybko i boleśnie sprowadzony na ziemię. W stosunku partii do niego nic się przecież nie zmieniło tylko dlatego, że na czas wyborczej walki stworzono pewne pozory podmiotowości prezydenta - ale to ciągle ta sama relacja podległości, której bardzo przykrym symbolem jest niemoc wobec Jacka Kurskiego, którego dymisji nie udało się wymóc, bo okazał się mocniejszy.
Po ostatecznym zaklepaniu wyniku wyborów, wróci ta sama partyjna logika, która sprawiała, że prezydent w pierwszej kadencji nawet nie powalczył o swoją podmiotowość. I osobiście nie wierzę, że powalczy w drugiej kadencji, bo nie mając żadnego własnego zaplecza ani pozycji autorytetu Andrzej Duda zawsze będzie skazany na partię. Po tej kampanii nawet bardziej niż wcześniej, bo przytulił się do najbardziej żelaznego elektoratu a ten nie znosi odstępstw od partyjnej linii. Wszystko wskazuje więc na to, że będziemy mieć prezydenta z mocnym mandatem - ale na własną prośbę zakładnika dość radykalnej grupy. I to nie wróży dobrze.
A co z Rafałem Trzaskowskim? "Udało nam się obudzić, stworzyć nadzieję, zbudować kampanię, która w pełni była kampanią obywatelską" – mówił Trzaskowski na gorąco i trochę na wyrost, ale faktem jest, że jego pozycja wyjściowa jest całkiem niezła. Jeśli mądrze i długofalowo rozegra to, co już ma, w dłuższej perspektywie to on - przegrawszy prezydenturę - wygrał tę kampanię.
Katarzyna Sadło (Kataryna) dla WP Opinie