Wyniki wyborów 2019: Zwycięstwo PiS-u bez euforii. Ale ja się cieszę. To będą ciekawe cztery lata
To będzie najbardziej ekscytujący Sejm od lat. Duża i wszechstronna reprezentacja wszystkich partii, PiS z niewielką większością, która zmusi partię do ostrożniejszej polityki. No i najwyższa frekwencja w historii wolnych wyborów. Tak wygląda demokracja w akcji. My, Polacy, mamy powody do radości.
Jak to z sondażami exit poll bywa, tutaj wszystko może się jeszcze zmienić i choćby w przypadku Konfederacji, stanąć na głowie. Liczenie słupków sondażowych w nerwach potrwa do jutra, ale jeśli nie dojdzie do trzęsienia ziemi, jedno jest pewne. Mamy przed sobą cztery najciekawsze lata w historii III Rzeczpospolitej. Nie będzie żalenia się, że lewica o włos nie weszła do Sejmu, bo utopił ją Zandberg. Nie będzie marudzenia, że wolnościowcy kolejny sezon spędzą na marginesie i że Polacy nie potrafili się zmobilizować, więc wynik nie odzwierciedla autentycznych nastrojów społecznych.
Zobacz też: Wstępne wyniki wyborów 2019 exit poll IPSOS
Polityczne katharsis?
Wreszcie, po długich miesiącach wyborczego wieloboju, mamy wyczekiwany finał, po którym powinno nastąpić (choć to marzenie ściętej głowy), chwilowe katharsis. Bo czego chcieć więcej? 61 proc. frekwencji, niewielka większość partii rządzącej, autentyczna reprezentacja i słyszalny głos całego spektrum poglądów, światopoglądów, koncepcji ekonomicznych, ekologicznych i aksjologicznych.
Ten wynik nie pozwala nikomu szukać kozłów ofiarnych i to mnie w nim najbardziej cieszy. Pokazuje również, że ciężką pracą na finiszu kampanii można dużo zmienić. Zaskakująco wysoki wynik PSL-u to przykład efektu Kosiniaka-Kamysza, który jako jedyny lider partii nie bał się wystąpić w dwóch debatach telewizyjnych i zrobił to dobrze.
Pytanie, czy Koalicja Obywatelska nie mogłaby liczyć na 30 procent, gdyby tak samo zachowała się Małgorzata Kidawa-Błońska? Dominacja na opozycji to jednak powód do ulgi dla Grzegorza Schetyny, który zdawał się przygotowywać do tego scenariusza od miesięcy. A ponieważ nie przegrał zbyt dotkliwie, nie upuścił również na tyle dużo politycznej krwi, aby jego pozycji zagroziły partyjne 40-letnie "młode wilczki".
PiS bez strzelających korków szampana
Nie bez powodu również podczas wieczoru wyborczego w sztabie Prawa i Sprawiedliwości nie było czuć tryumfu. Prezes Jarosław Kaczyński wie, co dla niego znaczy obecny rozkład sił. Kilka mandatów ponad większość parlamentarną to koniec marzeń o większości konstytucyjnej albo chociaż 3/5, potrzebnych do odrzucenia weta prezydenta.
To równocześnie mocna pozycja Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i Porozumienia Jarosława Gowina, które wewnątrz Zjednoczonej Prawicy nadal będą języczkami u wagi, mogącymi równoważyć kurs przyjmowany przez stary PiS i tzw. "zakon Porozumienia Centrum".
Najciekawszy Sejm III RP
To wszystko przekłada się na układ znacznie zdrowszy niż jeszcze cztery lata temu. I, co ciekawe, znacznie szczęśliwszy dla opozycji, niż może sobie zdawać sprawę. Pomimo jej różnorodniejszej reprezentacji w Parlamencie, sumarycznie w skali kraju jej poparcie spadło z 61 proc. w 2015, do ponad 55 proc. dzisiaj. Bez względu na to, w jakiej Polsce obudzimy się jutro, jestem przekonany, że politycznie będzie lepsza.
Nareszcie dyskusje na Wiejskiej będą się toczyć o coś, a nie tylko w cieniu fatalnego dualizmu PiS-u i anty-PiS-u. Usłyszymy o niższych podatkach, będziemy się spierać o węgiel i ekologię, czeka nas fala potyczek o liberalizację prawa aborcyjnego. I musimy przez te spory przejść dojrzale, bo i tak ich nie unikniemy. A wszelkie historie o końcu demokracji i autorytaryzmie można między bajki włożyć. Koniec wymówek, każdy bierze odpowiedzialność za swój los.
Marcin Makowski dla WP Opinie