Wybory 2020. Kataryna: "Rafał Trzaskowski ciągle nie wie, kim jest" [OPINIA]
W miarę zbliżania się rozstrzygającej rundy, prezydencka kampania wyborcza robi się coraz dziwniejsza. Zazwyczaj na tym etapie wszyscy kandydaci udają - jedni mniej, drudzy bardziej - innych niż naprawdę są. Mam wrażenie, że tym razem udaje już tylko jeden: Rafał Trzaskowski.
Rafał Trzaskowski mówi: "Nigdy działaczem politycznym nie byłem". Zaskakująca deklaracja jak na wiceprzewodniczącego partii politycznej!
Otóż Rafał Trzaskowski nie tylko jest działaczem politycznym, ale jest działaczem politycznym wyjątkowo zdolnym i skutecznym - czego najlepszym dowodem jest fakt, że właśnie z ramienia partii ubiega się o prezydenturę Polski w okolicznościach, które były przecież kwintesencją politycznych rozgrywek. Politycznej dziewicy nie uda mu się z siebie zrobić, a wysiłki mogą tylko bawić.
Tak jak bawi obietnica bezpartyjnej Kancelarii Prezydenta, która zostanie zrealizowana przez zmuszenie przyszłych pracowników Kancelarii do rezygnacji z członkostwa w partii. Według takich kryteriów obecna prezydentura również jest bezpartyjna, bo Andrzej Duda też formalnie członkiem partii nie jest.
Zobacz też: Wybory 2020. Ryszard Kalisz: "szpagaty polityczne" Rafała Trzaskowskiego są niezbędne do jego wygranej
Nie ma nic złego ani w byciu politykiem, ani w byciu partyjnym kandydatem na prezydenta. I obaj kandydaci są kandydatami partyjnymi. Tyle, że w przypadku Andrzeja Dudy już wiemy, że formalne zrzeczenie się członkostwa w partii nie spowodowało uniezależnienia się od niej. A w przypadku Rafała Trzaskowskiego jeszcze nie mieliśmy okazji się o tym przekonać.
Jeśli jednak Rafał Trzaskowski chce przekonać wyborców, że ma pomysł na prezydenturę naprawdę bezpartyjną, to zamiast obiecywać złożenie partyjnych legitymacji - co akurat żadnym wyrzeczeniem dla jej posiadacza nie jest, bo jedyny efekt to zaoszczędzenie na płaceniu składek - mógłby przedstawić orientacyjny skład przyszłej kancelarii. W końcu sam ją będzie sobie wybierał, więc już pewnie wie, na kogo chciałby postawić.
Wybory 2020. Duda postawił na swój naturalny wizerunek. Trzaskowski udaje
W miarę zbliżania się rozstrzygającej rundy, prezydencka kampania wyborcza robi się coraz dziwniejsza. Zazwyczaj na tym etapie wszyscy kandydaci udają - jedni mniej, drudzy bardziej - innych niż naprawdę są. Mam wrażenie, że tym razem udaje już tylko jeden: Rafał Trzaskowski.
Bo Andrzej Duda postawił na swój naturalny wizerunek. Zamiast powrotu do zwycięskiej kampanii sprzed pięciu lat, kiedy był obietnicą innego niż typowy dla swojej partii stylu uprawiania polityki, czy choćby podtrzymania wizerunku z czasów prezydentury, kiedy był raczej biernym - ale ciągle sprawiającym wrażenie umiarkowanego - żyrantem polityki PiS, Duda przeszedł do takiej ofensywy, że obecnie wizerunkowo najbliżej jest mu do najtwardszego jądra swojej partii.
Wyborcy otrzymują więc - uczciwy, trzeba to prezydentowi oddać - przekaz. Zwolennicy PiS: "jestem taki, jakim chcieliście mnie widzieć". Przeciwnicy PiS: "jestem takim, jakim mnie widzieliście".
Tu już nie ma żadnej niewiadomej, choć niektórzy przekonują, że druga kadencja będzie wybijaniem się prezydenta na niezależność, bo już nie będzie partii do niczego potrzebował. Słabo w to wierzę, bo po takiej kampanii nie będzie ani możliwości, ani powodu do zmiany języka i sposobu uprawiania polityki. Wyborcy takiego go właśnie chcą, i on sam najwyraźniej w takiej wersji siebie najlepiej się czuje.
Wybory 2020. Trzaskowski sam nie wie, jaki chciałby być
O ile Andrzej Duda prowadzi swoją kampanię pod hasłem "no filter", to Rafał Trzaskowski wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że już wie, że nie chce być sobą "sprzed" - ale jeszcze się nie zdecydował jaki właściwie chciałby być. A z samego bycia w kontrze do rywala trudno zbudować spójny i przekonujący wizerunek.
Andrzej Duda był u Trumpa? Wyśmieję, a potem załatwię sobie rozmowę z Obamą. Głosowałem nad podniesieniem wieku emerytalnego? Obiecuję zablokować każdą przyszłą ustawę, która go podniesie. Nie posłałem syna do Komunii Św.? Ale przecież jestem katolikiem.
O ile kampania Andrzeja Dudy jest konsekwentnym potwierdzaniem tego, czego oczekują od niego wyborcy (i czego boi się u niego opozycja), to kampania Rafała Trzaskowskiego przeciwnie. Im dłużej trwa, tym mniej o kandydacie wiadomo, poza tym, że sobie świetnie radzi w co najmniej dwóch językach obcych. I nie wiadomo nawet, czy to przemyślana strategia, czy po prostu brak jakiegokolwiek pomysłu na nią.
Te wybory prezydenckie to wybór między PiS i nie-PiS, więc być może wystarczy pozycjonowanie się na kontrze do urzędującego prezydenta, bez próby narzucania własnej narracji czy choćby zbudowania w miarę spójnego wizerunku siebie samego. Ale czy nijaki Trzaskowski ma szansę wygrać z bardzo "jakimś" Dudą? Wątpię, bo nie próbując narzucać własnych tematów, sam siebie skazał na wieczną reaktywność - a uciekanie od tych elementów swojej politycznej tożsamości, które dla wielu jego potencjalnych wyborców mogą być ważne, może być odczytane jako wyparcie się ich.
Andrzej Duda postanowił być sobą i to w najbardziej radykalnej wersji, bo policzył, że do wygranej wystarczy mu żelazny elektorat PiS oraz ci, których porwie na kolejnych wiecach.
Rafał Trzaskowski jeszcze nie wie, kim jest - gdzieś między prezydenturą Warszawy, podczas której szedł w Paradzie Równości, a uciekającą mu prezydenturą Polski, w której na tydzień przed drugą turą wyborów ciągle się nie zdecydował, jaki chciałby być.
Katarzyna Sadło dla WP Opinie. Autorka - lepiej znana jako Kataryna - jest twórczynią jednego z pierwszych polskich blogów politycznych kataryna.net.