Trwa ładowanie...

Wehrmacht na rowerach

• III Rzesza wykorzystywała formacje żołnierzy na rowerach w blitzkriegu • Dzięki rowerom niemiecka piechota nadążała za atakującymi czołgami • Formacje rowerowe wykorzystywano przez całą wojnę na wszystkich frontach, również w Polsce

Wehrmacht na rowerachŹródło: Bundesarchiv/Wikimedia Commons
d1a5viq
d1a5viq

• III Rzesza wykorzystywała formacje żołnierzy na rowerach w blitzkriegu
• Dzięki rowerom niemiecka piechota nadążała za atakującymi czołgami
• Formacje rowerowe wykorzystywano przez całą wojnę na wszystkich frontach, również w Polsce

Patrząc na zdjęcia propagandowe trudno oprzeć się wrażeniu, że piechota Wehrmachtu była w pełni zmotoryzowana. Zdecydowanie jednak nie było to prawdą: konie, a zwłaszcza rowery na dużą skalę używane były przez armię niemiecką przez całą wojnę.

Praktycznie każdy nowy wynalazek prędzej czy później zostaje sprawdzony, czy nadaje się do wykorzystania w celach wojskowych. Nie inaczej stało się także w przypadku roweru. Choć ten środek transportu niespecjalnie nadaje się do udziału w bezpośredniej walce, można używać go do transportu żołnierzy i właśnie w tej roli wykorzystywano rowery w praktycznie wszystkich armiach w trakcie I wojny światowej.

Niemcy nie zapomnieli o nich po przegranej wojnie i używali ich także w okresie 1939-1945. Niemieckie oddziały rowerowe znane pod nazwą Radfahrtruppen lub Radfahrschwadronen rozpoczęto formować w okresie międzywojennym. Od w 1936 r. Niemcy dysponowały specjalną jednostką badawczą skoncentrowaną na problematyce rowerów, ulokowaną we wschodniopruskim Królewcu. Dowództwo armii nie było jednak jednomyślne w kwestii ich wykorzystania. Występował przeciw nim na przykład zwolennik motoryzacji generał Heinz Guderian, który choć nie miał obiekcji w kwestii wykorzystania rowerów przez patrole i kurierów, odrzucał jednak wcielanie oddziałów kawalerii i rowerzystów do jednostek zmotoryzowanych.

d1a5viq

Rowery i konie uważał za środek transportowy, który nie może zastąpić jednostek zmotoryzowanych i dlatego nie pasuje do koncepcji wojny błyskawicznej. Z drugiej strony zwolennicy rowerów argumentowali, że piechota na rowerach może w dzień pokonać dystans aż 120 km. Armia w końcu zgodziła się na wykorzystanie rowerów i brały one udział w zajmowaniu Czechosłowacji, jak również w kampanii wrześniowej, a w kolejnych latach wykorzystano je na wszystkich frontach. Oprócz tego, że częściowo zastąpić mogły użycie jednostek zmotoryzowanych, używane były również do rozpoznania, działań patrolowych, kurierskich lub do celów logistycznych.

Polska i Francja

Pierwszą ofiarą niemieckiego blitzkriegu stała się Polska, jednak w 1939 r. motoryzacja Wehrmachtu nie osiągnęła jeszcze takiego poziomu, o jakim starała się przekonać świat i samych Niemców nazistowska propaganda. Kroniki filmowe pokazywały kolumny czołgów pędzące przez Polskę, jednak większość żołnierzy piechoty w trakcie przegrupowań poruszała się pieszo, dlatego, że armia cierpiała na niedobór transporterów opancerzonych oraz samochodów ciężarowych. Jednym ze środków, który umożliwiał piechocie dotrzymywać kroku czołówkom pancernym były właśnie rowery. Oddziały wyposażone w specjalne, wytrzymałe rowery (Truppenfahrrad) miały swoje stałe miejsce w każdej dywizji piechoty i najczęściej nie brakowało w nich również rozpoznawczego oddziału rowerzystów.

W celu zapewnienia szybszego tempa wspomnianych jednostek, używano tzw. Schleppeine, będącego rodzajem liny pociągowej w kształcie litery "V". Na zdjęciach z epoki zauważyć można więc niemieckich żołnierzy ciągniętych za pojazdem motorowym, na przykład typu Opel-Blitz. Jeden Radfahrschwadron liczył 36 rowerzystów, których ciągnąć miały trzy samochody.

W związku z rowerami i zajmowaniem obszaru Polski do historii zapisali się również Słowacy, których dowództwo utworzyło jednostkę zmotoryzowaną "Kalinčiak". W jej składzie była kompania rowerzystów, jednak nie wzięła ona udziału w walkach. W podobny sposób jak w Polsce jednostki rowerzystów, przyśpieszające tempo ruchu piechoty, zdały egzamin również na Zachodzie w maju i czerwcu 1940 r. W ten sposób Truppenfahrrady częściowo kompensowały niedobór pojazdów motorowych, potrzebnych do szybkich przemieszczeń wojsk, ich zasługą było zwłaszcza uzupełnianie luk za nacierającymi pojazdami pancernymi.

d1a5viq

Na rowerach w błoto

W celu realizacji planu Barbarossa niemieckie dowództwo rzuciło do walki wszystko, czym dysponowało, włączając w to rowery, które w trakcie długich słonecznych dni na początku wschodniej kampanii rzeczywiście odnosiły sukces. Sytuacja jednak radykalnie zmieniła się wraz z nadejściem jesiennych deszczy, które zmieniły rosyjskie drogi w ocean lepkiego błota. Teren, przez który z trudem przedostawał się nawet ciężki sprzęt, stanowił dla zwykłej piechoty zasadniczy problem. Podczas gdy konie były w stanie sobie jeszcze jakoś z nim poradzić, rowery stały się niepotrzebnym balastem i żołnierze z rowerami na ramionach zapadali się w błoto po kolana. Niemniej i tak żołnierze z rowerami byli w lepszej sytuacji, niż ich towarzysze broni na motocyklach. Te z błota musiały wyciągać inne pojazdy, konie lub kilku żołnierzy naraz.

Pod Moskwą Niemców dopadła surowa zima, do której nie byli przygotowani. Z powodu mrozu działać przestały silniki samochodów oraz pojazdów półgąsienicowych, jednak nawet w okrutnych mrozach oraz oślepiających burzach śnieżnych Niemcy nie porzucili zupełnie swoich rowerów, co również zostało utrwalone przez żołnierzy oraz korespondentów wojennych. Należy jednak wspomnieć, że właśnie na froncie wschodnim w 1941 r. potwierdziła się opinia Guderiana o niemożności łączenia jednostek rowerowych, kawaleryjskich i zmotoryzowanych.

Wozy konne oraz oddziały rowerzystów nie nadążały bowiem na rosyjskich stepach za jednostkami zmotoryzowanymi i uderzeniowymi, na dodatek nie zapewniały także żadnej ochrony pasywnej i nie nadawały się nawet do szybkiego przewozu zaopatrzenia.

d1a5viq

W okupowanej Europie

Znaczenie rowerów uwidoczniło się nie tylko w trakcie zajmowania nowych terenów, ale również ich okupacji. Na przykład we Francji niemieckie patrole używały w nocy, dla zwiększenia swojego zasięgu, właśnie rowery, których silną stroną było, oprócz łatwego serwisowania, ciche działanie. Na obszarach przybrzeżnych rola patroli na rowerach wzrosła po rozpoczęciu operacji brytyjskich oddziałów komandosów w 1940 r. Ci czasem znienacka natrafiali na niemiecki patrol rowerowy i spotkanie tych cichych ugrupowań było dla obu stron dużym zaskoczeniem. Później armia niemiecka wykorzystała rowery we Francji również w trakcie walk w Normandii, kiedy doskwierał jej nie tylko niedobór pojazdów motorowych, ale również paliwa.

Z uwagi na fakt, że wojskowych rowerów Truppenfahrrad brakowało dla wszystkich, żołnierze rekwirowali je także lokalnym mieszkańcom. Rowery wykorzystywano również na Bałkanach: na przykład częścią Dywizji Ochotniczej SS Prinz Eugen, złożonej z etnicznych Niemców, był także batalion rowerzystów. Również w trakcie walk w górach Europy Południowo-Wschodniej rowery zastępowały pojazdy motorowe i później okazało się nawet, że w trudnym terenie mają swoje bezsprzeczne zalety: oprócz prostego serwisu, chodziło również o to, że żołnierzom na górskich trudno dostępnych dla pojazdów silnikowych ścieżkach, lepiej jeździło się na rowerach. Prinz Eugen nie była jedyną jednostką górską SS wykorzystującą rowery. Wymienić można również 13 Dywizję SS Handshar, która posiadała samodzielny batalion rowerowy. Rowery wykorzystywały również dywizje SS, na przykład 25 Dywizja Grenadierów SS Hunyadi pod koniec 1944 r. otrzymała 1 000 rowerów.

Na siodełku aż do końca

Choć na frontach sława rowerów upadała wraz z porażkami oraz stopniową motoryzacją armii niemieckiej, ich czas nadszedł ponownie w warunkach kryzysu, w okresie 1944-1945 liczba rowerzystów w jednostkach bojowych wzrosła. W tym czasie tylko nieliczne niemieckie dywizje posiadały pełne stany etatowe, co dotyczyło również parku pojazdów, dlatego z powodu braku paliwa zastępowały je zaprzęgi konne oraz rowery. Jednak z powodu oszczędności nie chodziło już wyłącznie o jednolite pod względem wyglądu wojskowe rowery, ale również o zarekwirowane rowery cywilne.

d1a5viq

Z ostatnim epizodem zastosowania rowerów w armii niemieckiej można było się zetknąć w 1945 r. w Berlinie. Na zdjęciach z epoki widać członków Hitlerjugend oraz Volkssturmu na rowerach różnego pochodzenia, którzy przejeżdżają zbombardowanymi ulicami stolicy III Rzeszy z parą pancerfaustów umocowanych do kierownicy.

Rowery Truppenfahrrad służyły niemieckim siłom zbrojnym w trakcie całej wojny, pomagały spełniać przeróżne zadania na froncie, jak również na obszarach okupowanych, wszędzie tam, gdzie były w danej chwili potrzebne, lub gdzie po prostu nie było innej możliwości. Ich głównym atutem była prostota i łatwość utrzymania, jednak w porównaniu z pojazdami silnikowymi były wolne i nie zapewniały żołnierzom żadnej ochrony. Pomimo tego jednak piechota nie wzgardziła nimi, zwłaszcza w trakcie szybkich marszy.

Ladislav Kulhánek, "II Światowa"

d1a5viq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1a5viq