W Złotoryi odkryto kilkusetletnią szubienicę
• W Złotoryi znaleziono pozostałości murowanej szubienicy
• Archeolog: "To niecodzienne i rzadkie znalezisko"
Pozostałości szubienicy znaleźli archeolodzy z Uniwersytetu Wrocławskiego w czasie badań na Górze Mieszczańskiej w Złotoryi (Dolnośląskie). To największa z dotychczas rozpoznanych i zachowanych murowanych szubienic na Śląsku - poinformował dr Paweł Duma.
"Aż do 2015 r. dokładna lokalizacja dawnego miejsca straceń z murowaną szubienicą była nieznana" - wyjaśnia dr Paweł Duma z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego, który kierował badaniami wykopaliskowymi.
"Sam fundament urządzenia zachował się w bardzo dobrym stanie, a jego średnica wynosi aż 7,65 m, co sprawia, że jest to największa z dotychczas rozpoznanych i zachowanych szubienic na Śląsku. Do budowy urządzenia użyto miejscowego piaskowca i kamieni polnych" - opowiada dr Duma.
Pierwotnie wyniesienie, na którym znajduje się urządzenie, określano mianem Góry Szubienicznej (Galgenberg), ale kilka lat po rozbiórce szubienicy w 1810 r. nazwę przemianowana na Górę Mieszczańską (Buergerberg). Jednocześnie jej okolicę obsadzono drzewami, tworząc park, który istnieje do dzisiaj.
Dr Duma wskazuje na "niecodzienne i rzadkie znalezisko" dokonane w obrębie szubienicy, jakim jest kompletny łańcuch egzekucyjny.
"Dzięki takiemu łańcuchowi zwłoki skazańca mogły być dłużej eksponowane. Zwykły powróz urywał się szybciej pod wpływem ciężaru ciała i działania warunków atmosferycznych" - opisuje naukowiec jego funkcje.
Wewnątrz cembrowiny szubienicy w czasie wykopalisk znaleziono pojedyncze fragmenty kości straceńców - m.in. żuchwy. Żadne nie zalegały w porządku anatomicznym - zmarłych nie zakopywano tam celowo.
"Zwłoki wisiały do rozkładu ścięgien" - w ten sposób dr Duma tłumaczy obecność pojedynczych fragmentów ciał, które odrywały się od korpusu. Naukowiec dodaje, że zwłoki zwisały na szubienicy do dwóch lat - takie informacje pochodzą ze źródeł pisanych z epoki.
Badacze natknęli się też na żelazne skoble, którymi przybijano powrozy ze skazańcami do drewnianej belki, guziki czy fragmenty fajek wykonanych z gliny.
Archeolodzy szacują, że murowana szubienica powstała w XVI w. - swoje ustalenia opierają na określeniu wieku rozbitych naczyń ceramicznych znalezionych w obrębie szubienicy. Wiadomo jednak, że miejsce straceń w tym miejscu funkcjonowało od XV wieku. Według ustaleń dr. Daniela Wojtuckiego z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego, do końca działania szubienicy w pocz. XIX w. wykonano ok. 30 egzekucji.
W sąsiedztwie miejsca straceń znajdowała się rakarnia, czyli miejsce, w którym gromadzono padłe i bezpańskie zwierzęta. Kat miał monopol na tego typu zajęcie - był jednocześnie hyclem. Dlatego łatwo jest wyjaśnić obecność szczątków zwierzęcych, w tym psich, wewnątrz cembrowiny miejsca straceń. Dr Duma wskazuje, że być może w ten sposób, z lenistwa, unikano dodatkowej pracy w postaci wykopywania dodatkowych dołów. Jak wyjaśnia, rakarz więcej zarabiał na łapaniu zwierząt niż na egzekucjach, które przez kilkaset lat funkcjonowania złotoryjskiej szubienicy "odbywały się stosunkowo rzadko".
Badania odbyły się przy wsparciu Urzędu Miasta w Złotoryi. Władze miejscowości planują konserwację i ekspozycję odkrytego fundamentu. Środki na badania pochodziły w dużej części z grantu otrzymanego z Narodowego Centrum Nauki, którego celem jest rozpoznanie zaplecza rakarskiego w śląskim mieście doby nowożytnej.