Aborcja
Agnessa wychowywała z Miroszą córkę swojego brata, Agulię (na zdjęciu). Nigdy nie miała jednak własnych dzieci - z własnej woli. Nawet podczas pobytu w łagrze, gdy zaszła w ciążę z obozowym lekarzem, podjęła dramatyczną decyzję: "Co robić? Oczywiście nie mogłam podjąć innej decyzji - nie mogłam urodzić. [...] Proszę wyobrazić sobie taką sytuację. Noc. Ciemność. W komórce pali się tylko świeczka, płomień jest nierówny, na ścianach tańczą cienie. My, dwoje niewolników, z którymi mogą się rozprawić, jak tylko zechcą, wytężamy uwagę - czekamy na to, że w każdej chwili mogą załomotać do zewnętrznych drzwi z kontrolą. Andriej Andriejewicz próbuje zrobić mi aborcję ręką nasmarowaną jodyną, bez instrumentów. Ale tak się denerwuje, jest tak wzburzony, że nic mu się nie udaje. Z bólu nie mogę oddychać, ale cierpię bez jęków, żeby ktoś mnie nie usłyszał... 'Przestań!'- mówię w końcu wyczerpana i przekładamy cały zabieg na dwa dni później... W końcu wszystko wyszło - w skrzepach, przy silnym krwotoku. I tak właśnie
nigdy nie zostałam matką."
Fragmenty książki "Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej" autorstwa Miry Jakowienko wykorzystano dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.
(evak)