Jest sobie pisarz Janusz Rudnicki. Ponoć z tych popularnych w kręgach warszawskiej bohemy. Nie wiem, nie znam się, ale sądząc po relacjach jego bliskich - kontrowersyjny bawidamek i fircyk, który w ramach licentia poetica nazywa inne kobiety k.....i. Proponuje piwo za "danie dupy", przedstawia jako własne kochanki albo prostytutki za 50 zł. Czyli takie, które można wziąć z kolegą ”na dwa baty”, i wyjdzie taniej (he, he). Często ich nie zna, co nie jest okolicznością hamującą jego rozkręconą karuzelę śmiechu. Taka konwencja - tłumaczą znani znajomi, którzy potrafią mu wszystko wybaczyć. Bo to "nasz chłop".