Znalezisko w domu Kiszczaka jest początkiem końca epoki, w której o niektórych politycznych czy biznesowych decyzjach mogły decydować teczkowe zasoby byłych esbeków. To jednak zależy również od kolejnych ruchów po stronie służb. Za pierwszym przeszukaniem w domu nieżyjącego dysponenta peerelowskich służb powinny iść kolejne we wszystkich miejscach, gdzie Kiszczak mógł swoje archiwum trzymać - i to szybko, bo czas jest tutaj istotny. Otwiera się okno możliwości: czas to bagno ostatecznie oczyścić, a opinii publicznej ujawnić zawartą w papierach prawdę, choćby była to prawda nadzwyczaj nieprzyjemna - pisze Łukasz Warzecha dla Wirtualnej Polski.