Świetlik: Ważne są zdrowie i gospodarka. O resztę pokłócimy się w przyszłości (OPINIA)
Rozsądek nakazuje oczekiwać dziś od rządu, że nie będzie tonął w jałowych sporach ideologicznych, a robił to, czym zajmuje się dziś Mateusz Morawiecki: walczył o zdrowie i miejsca pracy Polaków.
- Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny – można by powtórzyć za Wiliamem Szekspirem. Mieliśmy więc to, co wielu uczestników życia publicznego lubi najbardziej. Przygody pana albo, jak kto woli, pani Margot. Boje lewicy i prawicy o losy mniejszości seksualnych, norki i hodowców norek. Ubój rytualny, powrót małej Grety, a także ponadpartyjną dezynwolturę zdrowotnego luzactwa przekonującego w wersji soft, że noszenie maseczki jest groźniejsze niż COViD, a w wersji hard, że epidemia w ogóle jest wymysłem światowej oligarchii przy udziale wszystkich władców świata.
Dość charakterystyczne, że wszyscy wyspecjalizowani w tych tematykach dziś – kiedy zagrożenie zaczęło być tak naprawdę poważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej - nagle dobitnie wykazują swoją bezużyteczność. Ich czas wróci, gdy przejdziemy kolejną burzę. Wtedy zaczną harce na nowo bez względu czy objawiać się one będą bojem o "praworządność", czy medalami za walkę z LGBT. Póki co na scenę polityczną powraca, po tym jak dominowały ją liczne międzypartyjne i wewnątrzpisowskie boje, szef rządu i zajmuje się tym, co najważniejsze.
Twarde emerytki
Sobotnia konferencja premiera wiąże się właśnie z wyzwaniem najważniejszym. Po pierwsze kwestią ochrony zdrowia i najbardziej narażonej grupy społecznej, czyli seniorów. Po drugie, minimalizowaniem strat gospodarczych. Czyli unikaniem tak długo, jak się da, wymuszonej stagnacji gospodarczej związanej z lockdownem.
Żółte strefy w całej Polsce. Jakie obostrzenia obowiązują?
Nie oszukujmy się, te restrykcje, którym podlegamy od soboty na tle tego, z czym mieliśmy do czynienia wiosną, nie wydają się dziś nie do przetrzymania: ograniczenia dotyczące bardzo dużych imprez, dystans społeczny, no i oczywiście maseczki. Swoją drogą, to dziwaczne, że radzi sobie z nimi bezproblemowo przeciętna polska emerytka, a nie są w stanie w nich wytrzymać liczni politycy i – co smutne – przyłapywani na tym urzędnicy.
Łóżka kontra pieniądze
W komunikacji Mateusza Morawieckiego widać przez cały czas próbę wyważenia pomiędzy dwiema wartościami: zdrowiem, liczonym w jak najmniejszej liczbie zgonów, bo w dłuższej perspektywie to najważniejszy wskaźnik, a gospodarką, dla której stanu oceny kluczowe będą zapewne wskaźniki stopy bezrobocia i produktu krajowego brutto. Decyzje są trudne, bo stawianie na jedno powoduje automatyczne zagrożenie dla drugiego.
Warto też pamiętać, że rząd – siłą rzeczy – nie stanowi w tej sprawie jedności. Ministerstwo Zdrowia za wszelką cenę dąży do tego, by nie zabrakło łóżek szpitalnych i respiratorów. A temu sprzyja lockdown, którego nie chcą z kolei resorty i agendy gospodarcze. Od tego, jak szef rządu będzie równoważył rekomendacje z obu stron, zależy nasza przyszłość.
Zaskakujące jest nieprzestawienie na naukę zdalną przynajmniej starszych uczniów. Ministerstwo edukacji broni się przed tym między innymi opiniami psychologów, którzy twierdzą, że izolacja uczniom szkodzi. Dodatkowym problemem jest to, że nie wszystkie polskie dzieci mają dostęp do internetu (co obiecują kolejne ekipy polityczne od półtorej dekady), a nauczyciele różnie sobie radzili ze zdalnym nauczaniem.
Nie czas na teorie
Czy strategia przyjęta przez rząd była i jest słuszna? Decyzje polityczne można oceniać tylko tak jak ustroje polityczne w znanej, churchillowskiej definicji demokracji. Może można było działać jakoś inaczej, ale nikt nic lepszego nie wymyślił. Faktem jest, że wiosenną falę Polska przeszła z niską liczbą ofiar i niższym niż w innych krajach kosztem gospodarczym, co potwierdza zarówno większość miarodajnych statystyk, jak i ratingów. Nie oznacza to oczywiście, że jest jakoś szczególnie dobrze. Jest źle, bo jest pandemia, ale lepiej niż w zdecydowanej większości Europy. W dzisiejszej sytuacji, która budzi grozę na całym kontynencie, zawierzyłbym tym samym strategom, a nie fantastom z błyskotliwymi hipotezami.
Trzeba jednak pamiętać, że opinie, iż "sytuacja zależy od nas wszystkich" dziś wyjątkowo nie są kurtuazją ani pustym sloganem. Rozglądając się w sobotę po Warszawie i widząc zdecydowaną większość twarzy zasłoniętych maseczkami, można z optymizmem stwierdzić, że społeczeństwo jest mądrzejsze niż spora część jego wybrańców.