Stanisław Obirek: Ajatollah Depo marzy o nowym prawie
Tak, wiem: Wacław Depo jest katolickim biskupem od 2006 roku i doktorem teologii, a od 2012 roku kieruje diecezją częstochowską. Jak każdy teolog i hierarcha katolicki podlega biskupowi Rzymu i z urzędu powinien wdrażać w powierzonej jego opiece diecezji nauki obowiązujące w rzymskim katolicyzmie.
Do podstawowego kanonu tej doktryny należy uznanie tzw. autonomii rzeczywistości ziemskich, szacunek dla wolności sumienia i kierowanie się zasadą pomocniczości, co w praktyce oznaczać powinno maksymalną wstrzemięźliwość, albo wręcz nieingerowanie w sprawy polityki i szacunek do lokalnych rozwiązań prawnych i konstytucyjnych. Jednak Depo się wyemancypował i już nie po raz pierwszy wdraża własne nauki.
To już proponował Ajatollah Chomeini
Przypomina w tym duchownych szyickich dla których istnieje tylko jedno boskie prawo, bezpośrednio wywodliwe ze świętej księgi islamu i oczywiście tylko oni mają wyłączność na jej właściwie rozumienie. Prawo stanowione, jak na przykład konstytucja danego kraju, powinno się dostosować do "Koranu" i jeśli jest z nim niezgodne, to powinno zostać zmienione. To właśnie zaproponował w 1979 roku w Iranie Ajatollah Chomeini. Jak widać niektórzy polscy hierarchowie mieliby ochotę pójść w jego ślady.
Oto wykładnia porządku jaki powinien obowiązywać w Polsce według ajatollaha Depo, z którą mogli się zapoznać licznie zgromadzeni pielgrzymi w Częstochowie 15 sierpnia 2018 roku:
"W takim zwycięstwie nie ma wygranych i pokonanych, chyba że ktoś czuje się pokonanym poprzez prawdę i miłość do Ojczyzny i jej dziejów, gdyż bardzo boleśnie powróciły w ostatnim czasie wypowiedzi, że w Polsce rządzi Konstytucja, a nie Ewangelia, że Konstytucja ma iść przed Ewangelią".
Mowa jest wprawdzie o moralności i problemach związanych z obroną życia, ale któż powstrzyma nadwiślańskich ajatollahów z rozciągnięciem "rządów Ewangelii” na wszystkie obszary naszego życia?
Przestrzeganie Konstytucji jest "bolesne”. No cóż, może warto na nowo przeegzaminować niektórych hierarchów z dekretów soborowych reprezentowanej przez nich instytucji, no i z nauczania ostatnich papieży.
Papież Franciszek dał szansę, z której nad Wisłą nie korzystają
W tych letnich miesiącach sporo czytam na temat obecności religii w przestrzeni publicznej w różnych krajach na świecie. Jak z tych lektur wynika w ostatnich latach robi karierę pojęcie postsekularyzmu. Mówiąc w wielkim skrócie chodzi o umiejętność dogadywania się ludzi różnych religii, a zwłaszcza wierzących i niewierzących w pokojowym urządzaniu świata. Warunkiem niezbędnym owego dogadywania się jest uznanie własnych ograniczeń i wyrażenie skruchy za popełnione błędy, czy to w imię religii czy w imię ideologii sekularnych. Mistrzami tak rozumianego postsekularyzmu są z jednej strony Joseph Ratzinger a z drugiej Jurgen Habermas, którzy spotkali się w 2004 roku i ustalili, że to jest możliwe. Jak się wydaje do biskupa Depo to przesłanie nie dotarło.
Zdaniem jednej z badaczek tego zjawiska, Michele Dillon, w katolicyzmie istnieje duży potencjał włączenia się w tę postsekularną debatę dzięki papieżowi Franciszkowi. W polskim kontekście jednak trudno mówić o wykorzystaniu tego potencjału.