Sławomir Sierakowski: przywódcą światowej lewicy jest Franciszek
Nie Slavoj Żiżek, nie Yanis Varoufakis, nie Thomas Piketty, ani żaden polityk czy intelektualista, ale papież Franciszek jest przywódcą globalnej lewicy. Nie piszę tego wcale z przekory, ani po to, żeby zirytować ludzi Kościoła. Wystarczająco irytuje ich już sam Franciszek. Naprawdę uważam, że jeśli lewica światowa ma dziś jakiegoś przywódcę inspirującego cały świat, to jest nim Franciszek - pisze Sławomir Sierakowski, szef Krytyki Politycznej, dla Wirtualnej Polski.
Nie przypadkiem ten pogląd wyda się co najmniej kontrowersyjny raczej lewicowcom niż prawicowcom. Tak, wiem, że Franciszek ani nic jeszcze specjalnie nie zmienił w doktrynie Kościoła, ani nie przestał wyznawać zamordystycznych poglądów pro-life, których wciąż trzyma się Kościół Katolicki, a polski się wręcz w nich wyspecjalizował. A jednak to papież jest dziś najważniejszym światowym przywódcą, który walczy z dyskryminacją ludzi i wykluczeniem. I nie jest to wybiórcza walka jedynie z nierównościami ekonomicznymi, ale właściwie z każdymi.
Papież stał się krytykiem Kościoła w obecnym jego kształcie wraz z przybraniem imienia Franciszek, co sam tłumaczył jako świadectwo oznaczające, że Kościół znajduje się w głębokim kryzysie i wymaga zreformowania. Zaczynając od przeżartej korupcją biurokracji watykańskiej, aż po ogólną postawę ludzi Kościoła odbiegającą od tego, co Franciszek nazwał "Kościołem ubogich". Franciszek zaczął już pierwszego dnia i od samego siebie.
Nie sposób wyliczyć wszystkich przykładów rozmaitych dóbr i zaszczytów, z których zrezygnował, odchodząc od tradycji. Wyliczmy najważniejsze. Franciszek nie zamieszkał tak, jak jego poprzednicy, w Pałacu Apostolskim, ale w mieszkaniu w Domus Sanctae Marthae. Przyjmuje tam mniejsze delegacje oraz organizuje audiencje prywatne. Na co dzień odprawia mszę w jednej z pięciu niewielkich kaplic wydzielonych w tym budynku. Po Watykanie porusza się pieszo albo samochodem marki Volkswagen, należącym do Żandarmerii Watykańskiej. Nie jeździ tak, jak jego poprzednicy, luksusowymi autami, lecz zwykłym, mniejszym samochodem. Jego Pierścień Rybaka przyjęty na inauguracji nie jest złoty, tylko pozłacany. Zdecydował, że nie będzie podróżował po krajach jako obywatel Watykanu, lecz jako obywatel swojego rodzinnego kraju – Argentyny. Zrezygnował z wyjazdu do letniej rezydencji w Castel Gandolfo na letnie wakacje, tak jak czynili jego poprzednicy, m.in: Jan Paweł II i Benedykt XVI. Krótko mówiąc, polski biskup to przy nim
panisko. Złote pierścienie, bryki najlepszych marek, pałace najlepsze z dostępnych.
Styl Franciszka zrobił wielkie wrażenie i zaczęło się mówić o "efekcie Franciszka". Ku zaskoczeniu wszystkich, papież wykorzystał to zainteresowanie do głoszenia poglądów dotąd bardzo niepopularnych, albo niespotykanych w Kościele. W kolejnych swoich wystąpieniach Franciszek wzywał do otwarcia się na rozwodników, kobiety, gejów, ateistów, wyznawców innych wiar. Organizacje pro-life zbulwersowało wezwanie Franciszka do tego, żeby "księża rozgrzeszali z aborcji osoby ekskomunikowane za jej dokonanie". Nie bez powodu uznano to za pośrednie przyzwolenie na aborcje, albo przynajmniej za otwarcie się na środowiska pro-choice.
Papież ogłosił, że chrześcijanie powinni szukać wybaczenia u ludzi homoseksualnych za to, jak do tej pory ich traktowano. "Homoseksualiści nie powinni być dyskryminowani. Powinni być traktowani z szacunkiem" - mówił i dodawał: "Przeprosiny należą się także osobom biednym, ale także kobietom i dzieciom zmuszanym do pracy". Tradycyjnych katolików szczególnie oburzyła skierowana do nich wypowiedź: "kim jesteśmy, by gejów oceniać?". To odebranie przez przywódcę Kościoła prawa katolikom, do odnoszenia się z nienawiścią, pogardą, poczuciem moralnej wyższości, z jaką w stosunku do osób LGTBQ odnoszą się partie polityczne, media, środowiska i organizacje uważające się za katolickie. W Polsce to standard na całej prawicy katolickiej. Nic dziwnego, że Franciszek jest tam otwarcie lub milcząco nienawidzony nie mniej niż LGTBQ. Ale pozostaje przywódcą Kościoła i to wsteczni katolicy mają dziś problem.
Poza sprzeciwem wobec dyskryminacji kulturowej, papież bardzo stanowczo opowiedział się przeciwko neoliberalizmowi. Franciszek uderzył w samo serce tej ideologii, czyli w obietnicę trickle-down, mówiącą o tym, że jak poprawi się tym na górze, to musi też skapnąć tym na dole. Tak się jakoś jednak dzieje, że nierówności się powiększają, a na olbrzymich połaciach Zachodu, płace realne stoją od dekad. "a opinia, która nigdy nie została potwierdzona faktami, wyraża niedojrzałą i naiwną wiarę w dobroć tych, którzy sprawują władzę ekonomiczną i w zsakralizowane działanie panującego systemu. Tymczasem wykluczeni w dalszym ciągu czekają". Papież kategorycznie odrzucił obecny stan kapitalizmu, mówiąc, że bieżąca "ekonomia wykluczenia i nierówności" jest "ekonomią, która zabija". Franciszek równie stanowczo promuje ekologię i zwalcza wszystkie bzdurne teorie kwestionujące globalne ocieplenie.
Jeszcze bardziej zaangażowany jest w trzeciej, najważniejszej dziś dla lewicy sprawie, czyli sytuacji uchodźców i imigrantów. Im świat jest mniej aktywny, tym bardziej aktywnie o los uchodźców zabiega przywódca Kościoła. W Wielki Czwartek papież w tradycyjnym geście postanowił obmyć stopy 11 imigrantom we włoskim ośrodku dla uchodźców. Prawicowy i katolicki internet w Polsce zawył. Zacytujmy komentarze o geście Franciszka pod tekstami w prawicowych portalach: "papież (jeśli można go tak nazwać) zbezcześcił Wielki Czwartek", "Franciszku! Przykro mówić, ale tracisz szacunek wiernych przy każdym pojawieniu się", "ten dziwny człowiek spowodował, że odchodzę od Kościoła", "gest poddaństwa, słabości i głupoty", "szkoda, że nie umył tym, którym islam nogi oderwał za pomocą bomb", "jestem ciekaw, czy jak wysadzą Watykan, też będzie miłosierny". Od tej pory nie jest już tajemnicą dla nikogo, że papież, delikatnie mówiąc, nie jest ani w polskim Kościele, ani na polskiej prawicy lubiany.
Ale nie dlatego powinien być co najmniej doceniony przez lewicę. Walka z dyskryminacją za płeć, rasę, narodowość, wyznanie, orientację seksualną, a także walki z nierównościami, dzikim kapitalizmem, niszczeniem środowiska naturalnego i obroną uchodźców to dziś niemal komplet poglądów, które Franciszka sytuują po stronie lewicy. Globalny zasięg jego działalności, a przede wszystkim to, że w odróżnieniu od polityków, a także wielu intelektualnych gwiazd lewicy, Franciszek po prostu nie gwiazdorzy, jest szczery, prostolinijny i niecyniczny. To czyni z niego postać, która może w świecie zmienić być może więcej niż ktokolwiek.
W wywiadzie dla "Newsweeka" na opisanie sytuacji papieża i polskiego episkopatu przyszło mi tylko jedno określenie do głowy: "Wasz Kościół, nasz papież" Episkopat dopisał uzasadnienie. Przyjazd Franciszka na Światowe Dni Młodzieży biskupi powitali zaproszeniem skierowanym do wiernych, w którym... nie wspomnieli nawet słowem o papieżu Franciszku, czyli najważniejszym gościu spotkania. Nie ma sprawy, chętnie przyjmiemy tego gościa do siebie. Jest fantastyczny!
Sławomir Sierakowski dla Wirtualnej Polski
Sławomir Sierakowski - socjolog i publicysta. Szef Krytyki Politycznej i Instytutu Studiów Zaawansowanych. Stypendysta Uniwersytetu Harvarda, Yale i Princeton. Publikuje m.in. w "New York Times", "Guardian" i OpenDemocracy.net.