Prezydent chciał przejąć Marsz Niepodległości, a stał się zakładnikiem narodowców
Zakazując Marszu Niepodległości, Hanna Gronkiewicz-Waltz zdjęła z władz miejskich odpowiedzialność. Błyskawicznie i z wielką chęcią przejęli ją rząd i prezydent. I wpakowali się w wizerunkową kabałę.
"Niezależnie w jakiej formule prawnej, Marsz Niepodległości odbędzie się 11 listopada i ruszy o godz. 14:00 z ronda Dmowskiego". To oficjalna zapowiedź Roberta Bąkiewicza, prezesa Stowarzyszenia "Marsz Niepodległości".
I wiceprezesa Obozu Narodowo-Radykalnego.
To tak dla przypomnienia wszystkim, którzy mówią, że nie są nacjonalistami, tylko patriotami polskimi, w czyim marszu idą. Wygląda bowiem na to, że to jednak nie narodowcy pójdą – jeśli zechcą – w marszu prezydenta i premiera, ale prezydent i premier pójdą w marszu narodowców. I nie dlatego, że tak chcą, tylko dlatego, że to nie od nich zależy.
Jak dowiedziała się WP, plan przejęcia marszu dojrzewał w PiS już wcześniej, a Hanna Gronkiewicz-Waltz tylko to Morawieckiemu i Dudzie ułatwiła – choć i dla niej było to korzystne, bo w oczach swojego elektoratu odchodzi z urzędu jako ta, która odważyła się powiedzieć narodowej prawicy „nie”. A Rafał Trzaskowski zacznie urzędowanie z czystą kartą, bo przecież za decyzje poprzedniczki nie odpowiada.
Rzecznik prezydenta Błażej Spychalski oświadczył, że skoro marsz prezydenta ma charakter uroczystości państwowej, to inne marsze idące tą samą trasą „z mocy samego prawa nie mogą mieć miejsca”. OkoPress przypomina, że PiS wycofał się z zapisu ustawy, który to umożliwiał. Jest zatem też interpretacja, że prezydencki marsz będzie zorganizowany z obejściem prawa.
Ale to nieważne. Sytuacja eskalowała do takiego momentu, że jakiekolwiek rozstrzygnięcie będzie można skwitować krótko: i tak źle, i tak niedobrze.
Jeśli sąd administracyjny stwierdzi, że zakaz wydany przez prezydent Warszawy należy cofnąć, to triumfujący narodowcy przejdą przez miasto, nie oglądając się na prezydenta, na którego są wściekli za próbę przejęcia marszu. Jeśli zaś sąd administracyjny przychyli się do decyzji Gronkiewicz-Waltz i podtrzyma zakaz marszu, albo jeśli przychyli się do interpretacji Kancelarii Prezydenta i uzna rozpatrywanie całej kwestii za bezprzedmiotowe, to wcale nie oznacza, że Duda i Morawiecki przejdą przez miasto w towarzystwie przysłowiowych normalnych rodzin z dziećmi, które co roku w Marszu Niepodległości niknęły gdzieś w czerwonym dymie rac.
Wszystko jedno. Realnie, na ulicy, sytuacja wygląda bowiem tak, że prezydent Duda jest zakładnikiem narodowców. Państwowy marsz ma się zacząć w samym centrum miasta, u zbiegu Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich, o 15:00. Godzinę po planowanym przez narodowców starcie Marszu Niepodległości. Narodowcy zapowiadają, że niezależnie od wyroku sądu ws. zakazu przyjdą na 14:00 na swój marsz. Sytuacja może zatem wyglądać tak, że gdy prezydent i premier z rządem pojawią się o 15:00 w centrum miasta, przywita ich tłum. Ale to nie będzie ich tłum. To nie oni będą jego liderami. To będzie tłum rządzący się, jak co roku, własnymi prawami, które sobie uzurpuje.
Proszę sobie wyobrazić następujący obrazek: prezydent i rząd, w swoich garniturach i krawatach, a w tle wielki tłum, łopocące flagi biało-czerwone, hymn narodowy. Brzmi ładnie, prawda? Ale zaraz! Coś się nie zgadza! Coś fałszywą nutą pobrzmiewa w rytm Mazurka Dąbrowskiego, coś wyłazi zza tej bieli i czerwieni, ależ to zielone flagi ONR-u, i czarne z krzyżem celtyckim, i jeszcze transparenty z napisami jak rok temu: "Biała Europa braterskich narodów", "Europa będzie biała albo bezludna", "Wszyscy równi, wszyscy biali", "Biała siła, Ku Klux Klan". Nikt ich nie zabrał uczestnikom marszu…no właśnie, gdzie te rodziny z dziećmi? Co tam robią te typy w kominiarkach? Gdzie jest ochrona prezydenta? I jaki to jest w końcu marsz? Marsz Niepodległości czy marsz państwowy? I kto miał zabrać brzydkie transparenty? Policjanci, którzy masowo poszli na L4?
Widzicie już ten obrazek? Prezydenta przemawiającego na tle flag z falangą? Dopiero będzie wstyd.