Pozwów może być aż 20! Lech Wałęsa: "Mają mnie przeprosić"
Gotowe są już pierwsze dwa wezwania do przeprosin za mówienie o nim "płatny agent SB", "zdrajca” czy "donosiciel". Idą do prof. Andrzeja Zybertowicza i Jana Pietrzaka. - Mam dosyć! - mówi WP Lech Wałęsa.
Sebastian Łupak: Profesor Andrzej Zybertowicz w "Kropce nad i" u Moniki Olejnik powiedział, że był pan "płatnym donosicielem SB". Jan Pietrzak w TV Republika dodał: "ukarać tego zdrajcę narodu". Ma pan prezydent dosyć?
Lech Wałęsa: Mam dosyć! Oni książki piszą, udzielają wywiadów o mnie. Publicznie mnie obrażają! Postanowiłem pozwać wszystkich, którzy łamią prawo, pomawiają, kłamią, żeby odpowiedzieli za swoje czyny i słowa.
Kłamią?
99,9 tego, co opowiadają, to są kłamstwa! Mówią, że przeze mnie jacyś ludzie w stoczni byli zwolnieni czy krzywdzeni, że ja niszczyłem ludzi. Tam, gdzie ja pracowałem, nikt nie miał żadnych problemów. To ja miałem problemy. Mnie wyrzucili. To opowiadanie absurdów musi się skończyć!
Jakich jeszcze absurdów?
Cenckiewicz pisze, że ja pochodziłem z rodziny patologicznej. To była bardzo porządna wiejska rodzina. Wszyscy kończyliśmy bez problemu podstawówkę – bez milicji, bez awantur – i wychodziliśmy dalej w świat. To Cenckiewicz jest patologią, nie ja!
Ale ci pozwani powołają się zapewne na IPN, państwową instytucję. Powiedzą, że IPN zbadał teczki, był grafolog i pismo na donosach było rzekomo pana.
Ja w teczce Kiszczakowej prawdziwego papieru nie znalazłem. Kombinacje mogły być różne. Na rewizjach u mnie w domu wpadły różne rzeczy. Wpadł na przykład mój opis Grudnia’70. Tam napisałem, jak to wyglądało. Wystarczyło, żeby dopisać ksywkę i już. Ale to nie donos, tylko ich kombinacja. Przyznali się przecież do podrabiania. Gdyby mieli oryginały, to nie potrzeba podrabiać. Cała sprawa jest więc robiona.
Dostał pan w 2005 od IPN – po wyroku sądu lustracyjnego - status pokrzywdzonego przez służby specjalne PRL.
Więc teraz Zybertowicz, człowiek na państwowej posadzie [doradcy społecznego prezydenta Dudy – red.], nie może podważać wyroków wydanych przez sąd. Trzeba w Polsce szanować wyroki. Obowiązuje zasada domniemania niewinności.
Pozwów będzie więcej
Adam Domiński, prezes Instytutu Lecha Wałęsy (a na co dzień zięć prezydenta), poinformował nas, że kancelaria prawna Świeca i Wspólnicy z Warszawy wyśle w środę, 6 lutego, dwa wezwania do opublikowania przeprosin.
Pierwsze pójdzie do prof. Zybertowicza, doradcy prezydenta Andrzeja Dudy. W TVN24 Zybertowicz nazwał Wałęsę "płatnym donosicielem SB", który "ludzi, którzy mówili prawdę o jego przeszłości, chciał zniszczyć". Drugie pismo trafi do prawicowego satyryka Jana Pietrzaka, który z kolei w TV Republika mówił, że "Wałęsa to zdrajca, nie bohater i trzeba go ukarać".
Przypomnijmy, co wówczas mówił jeszcze Pietrzak:
"Mimo zdrajców, donosicieli i agentury, Polska zwyciężyła. Wałęsę trzeba ukarać za to wszystko, co zrobił na szkodę naszego państwa i obywateli. Tak, jak ścinano królów, czy karano prezydentów, Lecha Wałęsę trzeba ukarać za zdradę narodu".
W wezwaniach czytamy, że Wałęsa domaga się od Pietrzaka i Zybertowicza publikacji przeprosin za naruszenie jego dóbr osobistych oraz wpłatę 10 tys. zł na WOŚP. Oba wezwania powołują się też na wyrok Sądu Administracyjnego w Warszawie (V Wydział Lustracyjny) z 2000 roku, który uznał, że "oświadczenie lustracyjne Lecha Wałęsy, złożone w związku z ubieganiem się przez niego o urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, było zgodne z prawdą, co potwierdza brak służby w organach bezpieczeństwa państwa lub współpracy z tymi organami".
Czy będą kolejne wezwania?
Adam Domiński mówi, że dwa kolejne wezwania zostaną wysłane prawdopodobnie do Wojciecha Cejrowskiego i Andrzeja Gwiazdy - i to już w marcu.
- Mamy około 20 potencjalnych osób na naszej liście – mówi Domiński. - Naszym celem jest ochrona dobrego imienia Lecha Wałęsy, bo on jest dziedzictwem Solidarności.
Zięć Wałęsy podkreśla, że jego teść "nie jest zdrajcą ani donosicielem".
- Propaganda obecnego rządu ma za zadanie zdyskredytować Lecha Wałęsę. TVP go skazuje i piętnuje. Mają jakieś "dowody" od żony generała służb, a jej akurat powinno się najmniej ufać. Przypomnę, że wciąż obowiązujący w Polsce statut Lecha Wałęsy to "osoba pokrzywdzona". Mamy obowiązujący wyrok sądu, tymczasem osoby publiczne wbrew temu wyrokowi szkalują Wałęsę i insynuują, że był kapusiem. To jest lekceważenie z premedytacją wyroku sądowego dla celów politycznych.