Polska pomoże pomoże uchodźcom w Syrii. Przy okazji pomożemy Rosji wbrew UE
W Damaszku spotkali się wiceministrowie spraw zagranicznych Syrii i Polski. To zaskakujące rozmowy w bardzo złym momencie. W ich wyniku Polska wygląda na wykonawcę rosyjskich interesów sprzecznych z polityką UE.
O spotkaniu pomiędzy polskim wiceministrem Andrzejem Papierzem i jego syryjskim odpowiednikiem Fayssalem Midadem poinformowały źródła syryjskiej. W Warszawie na Twitterze pojawiło się jedynie zdjęcie uścisku dłoni dyplomatów. W spotkaniu uczestniczył też szef Agencji Wywiadu Piotr Krawczyk.
Midad i Papierz rozmawiali o stosunkach dwustronnych i o pomocy syryjskim uchodźcom powracającym z Libanu, w tym zadeklarowanej przez Polskę budowy 100 domów. Gospodarz chwalił "realistyczne i racjonalne" stanowisko Warszawy i podkreślał "nieakceptowalne" łączenie pomocy humanitarnej z "innymi warunkami".
Niezapowiedziane spotkanie wywołało ogromne zdziwienie. Już przed miesiącami premier Mateusz Morawiecki i minister ds. pomocy humanitarnej Beata Kempa, podczas wizyt na Bliskim Wschodzie, zapowiadali "pomaganie na miejscu", ale nikt nie spodziewał się, że obejmie to Syrię pod rządami reżimu Asada.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Wiele organizacji humanitarnych powstrzymuje się przed bezpośrednim działaniem na terenie Syrii, żeby nie wspierać funkcjonariuszy reżimu odpowiedzialnego za śmierć setek tysięcy ludzi. Wszelka pomoc na terenach kontrolowanych przez Damaszek jest kontrolowana przez miejscowe służby bezpieczeństwa, które nawet przedstawiają listy potencjalnych beneficjentów. Oznacza to, że pomoc w wielu przypadkach trafiałaby do ludzi związanych lub spokrewnionych z funkcjonariuszami, a nie do rzeczywiście potrzebujących.
Dokładnie tak samo będzie z domami dostarczonymi przez Polaków. Oczywiście, jeżeli Damaszek będzie zainteresowany pokazówką, to zyska 100 rodzin powracających z Syrii. Nikt jednak dokładnie nie sprawdzi, ile spośród nich jest po prostu powiązanych z reżimem. O ile "pomaganie na miejscu" ma sens w Jordanii czy w Libanie, gdyż pozwala efektywnie wykorzystać środki przeznaczone dla ludzi najbardziej potrzebujących, o tyle działanie w obszarze pozbawionym bezstronnej, zewnętrznej kontroli jest bardzo wątpliwe.
Syryjscy uchodźcy w Jordanii. Życie jest silniejsze od wojny
Bardzo niefortunny jest także termin spotkania Papierza z Fayssallem. Armia syryjska przygotowuje się do wielkiej ofensywy w prowincji Idlib w północno – zachodniej części kraju. Tam zgromadziło się kilkadziesiąt tysięcy bojowników, od świeckiej opozycji, przez al Kaidę, aż po niedobitki ISIS, ewakuowanych w wyniku akcji pacyfikacyjnych w innych częściach Syrii. To prawdziwa, zaprawiona w bojach armia. Co więcej, ci ludzie nie mają już dokąd uciec. Ponadto w Idlib jest 2 do 3 milionów cywilów, w przytłaczającej większości uchodźców.
Istnieje poważne niebezpieczeństwo hekatomby i fali uchodźców wielokrotnie większej od tej, która zalała Turcję i Europę w 2015 r. Co prawda Rosjanie na razie powstrzymują atak, ale przerzucili na Morze Śródziemne kilkanaście okrętów wojennych, które wraz z lotnictwem mogą wesprzeć próbę przełamania obrony rebeliantów.
Zbliżająca się ofensywa na Idlib jest tylko jednym z powodów, dla których obecne kontakty z Damaszkiem wzbudzają co najmniej niesmak. Reżim zaczął niedawno informować o masowych zbrodniach dokonywanych przez te same służby, który będą w praktyce nadzorować działania Polaków. Syryjczycy otrzymują tysiące aktów zgonu potwierdzających śmierć bliskich zamordowanych w katowniach i więzieniach Asada.
Zachód konsekwentnie odmawia udzielania wsparcia reżimowi i współpracy z ludźmi odpowiedzialnymi za zbrodnie. To właśnie powiązania z "innymi warunkami", za których pominięcie Midad tak chwalił Polaków.
Zobacz także: Afrykanie idą do Europy. Ryzykują życiem, a potem żałują
Moskwa i Damaszek starają się przekonać stolice europejskie do włączenia się w odbudowę Syrii po wojnie. Kalkulacja jest tutaj brutalna. Chodzi o to, żeby Zachód wyłożył pieniądze, które w dużej części zarobią ludzie odpowiedzialni za zniszczenie kraju i wymordowanie setek tysięcy ludzi. Nic więc dziwnego, że Europejczycy konsekwentnie odmawiają.
Nawet, jeżeli zamiar był inny, a Warszawa zapewne świadomie nie realizuje politycznego celu Moskwy, to spotkanie w Damaszku sprawia bardzo złe wrażenie. Wygląda jak złamanie nieformalnego konsensusu w Europie, aby nie nagradzać zbrodniczego reżimu. Nic więc dziwnego, że informację podaną przez Damaszek szybko przekazała dalej rosyjska agencja Sputnik.
Polski rząd właśnie wyszedł przed szereg w miejscu, w którym nie ma wielkich interesów ani nie prowadzi żadnej, istotnej rozgrywki. W wersji optymistycznej, znowu zabrakło wyczucia. W wersji pesymistycznej, rząd nie zwraca uwagi na konsekwencje międzynarodowe szukając wewnętrznego poklasku, tłumacząc, że nie przyjmujemy uchodźców, bo "pomagamy na miejscu". Tymczasem w świat idzie obraz kraju nieprzewidywalnego, który brew buńczucznym deklaracjom, gotów jest wspierać interesy Rosji.
Jarosław Kociszewski dla Opinii WP
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl