Polacy w Bitwie o Anglię
W obronie Wielkiej Brytanii stanęło 144 polskich pilotów - stanowili 5 proc. powietrznych obrońców Anglii. Poległo 29 spośród nich, ale zestrzelili 170 samolotów wroga i uszkodzili 36, co stanowiło 12 proc. strat Luftwaffe. Najskuteczniejszym oddziałem broniącym Wielkiej Brytanii był 303. Dywizjon Myśliwski Warszawski im. Tadeusza Kościuszki - pisze dr Tymoteusz Pawłowski w artykule dla WP. Wyjaśniamy również, kim jest każda z postaci widocznych na słynnym zdjęciu dywizjonu.
Czerwiec 1940 roku był najsmutniejszym okresem II wojny światowej. Koalicja walcząca przeciwko Niemcom i Związkowi Sowieckiemu legła w gruzach: niemiecki Wehrmacht podbił Francję, a sowiecka Armia Czerwona opanowała Litwę, Łotwę, Estonię i Mołdawię. Wszyscy - a szczególnie Hitler i Stalin - byli pewni, że wpływy w Europie zostaną podzielone pomiędzy nazistów i komunistów.
Brytyjczycy wydawali się bez szans. Ich armia lądowa została pospiesznie ewakuowana z Francji, pozostawiając tam niemal cały swój sprzęt. Królewska Marynarka Wojenna nie była w stanie zapewnić bezpieczeństwa konwojom wiozącym na Wyspy zapasy dla ludności cywilnej i wojska. RAF - Royal Air Force, czyli Królewskie Siły Powietrzne - przegrywały starcia z samolotami niemieckiej Luftwaffe. Brytyjczycy powinni kapitulować, ale odrzucili oferty zakończenia wojny, które składała im III Rzesza. Niemcy musieli zatem zająć Wyspy Brytyjskie, to znaczy sforsować szeroki na kilkadziesiąt kilometrów kanał La Manche. Żeby jednak wojska niemieckie wylądowały na angielskich plażach, niemieckie samoloty musiały zdobyć panowanie w powietrzu nad Anglią.
Bitwa o Anglię rozpoczęła się w pierwszych dniach lipca 1940. Zakończyła się wraz z jesiennym pogorszeniem pogody - pod koniec października. Niemcy rzucili do ataku blisko 1,5 tys. bombowców: ich celem były lotniska, fabryki samolotów, a później - także ludność cywilna. Agresorów wspierał tysiąc myśliwców. Brytyjczycy bronili się artylerią przeciwlotniczą, 900 myśliwcami, a także 500 bombowcami starającymi się zdezorganizować przygotowania do desantu na Anglię. Ostatecznie Brytyjczykom udało się obronić, choć od niemieckich bomb zginęło blisko 30 tys. cywilów, a 800 samolotów zostało zestrzelonych. Udało im się przy tym zniszczyć dwa razy więcej maszyn niż Niemcom. Tego zwycięstwa nie odnieśli samotnie - duży wkład wnieśli Polacy.
Polskie przewagi
Opisując Bitwę o Anglię często zapomina się o mechanikach konserwujących i naprawiających uszkodzone samoloty. Wiązało się to nie tylko z fachowymi umiejętnościami Polaków, ale też z polską gospodarnością. Anglicy bardzo często uznawali uszkodzone samoloty za zbyt trudne do naprawy i odsyłali je do fabryk, czekając na przysłanie zapasowych maszyn. Polacy natomiast naprawiali nawet najbardziej postrzelane maszyny we własnym zakresie. Niemal zawsze - nawet w dniach największych walk - polskie dywizjony startowały w pełnym składzie i odnosiły sukcesy.
Polscy piloci również przewyższali umiejętnościami swoich brytyjskich kolegów. W przedwojennej Polsce zwracano bardzo dużą uwagę na szkolenie lotnicze. Tylko dzięki temu tak wielu polskich lotników mogło walczyć przeciwko Niemcom na obczyźnie. Byli nie tylko liczni, ale też doskonale wyszkoleni. I to wyszkoleni w zupełnie inny sposób niż Brytyjczycy. Większość pilotów myśliwców z wysp była młodzieńcami tuż po szkole średniej, pospiesznie przygotowanymi do zawodu pilota przed wybuchem wojny. Polacy byli o kilka lat starszymi, poważnymi żołnierzami zawodowymi, potrafiącymi zapanować nad emocjami. Mieli też o wiele większe doświadczenie - zarówno wojenne, jak i z lat pokoju, co wiązało się przede wszystkim z doskonałym wyszkoleniem strzeleckim.
Inne były też zasady wpajane polskim pilotom. Brytyjczyków uczono latać w ciasnych formacjach i otwierać ogień z dużej odległości - sukces miał przynieść skoncentrowany ogień wielu karabinów maszynowych. Polacy natomiast uważali, że w walce trudno jest zachować szyk i należy liczyć się z koniecznością samotnego stawienia czoła wrogowi, a ogień karabinów maszynowych jest tym skuteczniejszy, z im bliższej odległości jest prowadzony. Doświadczenia Bitwy o Anglię przyznały rację Polakom i w kolejnych latach wojny piloci brytyjscy nauczyli się walczyć tak, jak Polacy: wykazywać indywidualną inicjatywę i strzelać z niewielkiej odległości.
Nie tylko dywizjon 303
W Polsce najbardziej znaną formacją lotniczą jest 303. Dywizjon Myśliwski Warszawski im. Tadeusza Kościuszki. Tradycjami związany był z warszawskim pułkiem lotniczym, a jego odznaka - koło z biało-czerwonymi pasami i kosami postawionymi na sztorc - bezpośrednio nawiązywała do eskadry myśliwskiej amerykańskich ochotników walczących przeciwko bolszewikom w 1919 i 1920 roku. W 1940 roku każdy dywizjon startował do walki w sile 12 samolotów. Polakom z 303. udało się zestrzelić w czasie bitwy o Anglię aż 126 niemieckich maszyn. Był to najlepszy dywizjon myśliwski spośród wszystkich formacji broniących Wielkiej Brytanii.
Pomnik Polish War Memorial w Londynie fot. Wikimedia Commons
Nie był jednak jedyny. Obok niego walczył 302. Dywizjon Myśliwski "Poznański", a na nocne loty nad tereny zajęte przez Niemców ruszały 300. Dywizjon Bombowy "Ziemi Mazowieckiej" oraz 301. Dywizjon Bombowy "Ziemi Pomorskiej". W dywizjonach brytyjskich walczyło także 81 polskich pilotów. W sumie w obronie Wielkiej Brytanii stanęło 144 polskich pilotów - stanowili 5 proc. powietrznych obrońców Anglii. Poległo 29 spośród nich, ale zestrzelili 170 samolotów wroga i uszkodzili 36, co stanowiło 12 proc. strat Luftwaffe.
Brytyjczycy szybko zapomnieli o polskim wkładzie w obronę ich ojczyzny. Kolejne walki przyćmiły pamięć o Bitwie o Anglię, co więcej, polityczna konieczność przypodobania się Sowietom doprowadziła do wyrzeczenia się pamięci o Polakach. W czerwcu 1946 roku w Londynie zorganizowano wielką paradę zwycięstwa. Brali w niej udział wszyscy z wyjątkiem Polaków. Brytyjski rząd nie chciał drażnić Moskwy. Wybuchł skandal - aby go zażegnać wystosowano zaproszenie dla polskich weteranów Bitwy o Anglię. Mieli iść skromnie i bez oznak narodowych, gdzieś na szarym końcu defilady. Odrzucili tę propozycję.
Arkady Fiedler w swojej książce "Dywizjon 303" tak napisał o nagrodzie, która powinna przypaść polskim lotnikom za obronę Wielkiej Brytanii w 1940 roku: "tego zażądaliby polscy lotnicy w zapłacie - uczciwego i rozumnego spojrzenia na Polaków." Doczekali się?
Piloci
Na wzniesionym staraniem Polaków pomniku w londyńskim Northolt - obok lotniska, na którym stacjonowały polskie dywizjony - wymieniono blisko 2 tys. nazwisk Polaków poległych w obronie Wielkiej Brytanii. Są wśród nich również piloci dywizjonu 303, uwiecznieni na zdjęciu ilustrującym ten artykuł.
Porucznik Mirosław Ferić (pierwszy z lewej) - zestrzelił w czasie Bitwy o Anglię 7 samolotów ("na pewno", oprócz tego jeszcze jeden zapisano mu jako "prawdopodobny"), brał udział w zniszczeniu kolejnego we wrześniu 1939 roku, a następny zestrzelił latem 1941. Zginął 14 lutego 1942 roku w wypadku lotniczym. Zawinił zużyty wojną sprzęt.
Kanadyjczyk John Kent był doświadczonym pilotem, instruktorem lotniczym, który w przededniu Bitwy o Anglię usilnie domagał się przydziału bojowego. Został wyznaczony na instruktora dla Polaków. Nie był z tego zadowolony: "chciało mi się wyć!" - wspominał. Po miesiącu zmienił zdanie: "mają świetny wzrok i znakomite umiejętności strzeleckie i lubią strzelać do szkopów - co im wychodzi, i to jeszcze jak!". W czasie wojny zestrzelił na pewno 13 samolotów i prawdopodobnie trzy kolejne. Jedną trzecią swoich sukcesów odniósł w czasie Bitwy o Anglię. Zmarł w 1985 roku.
Porucznik Bogdan Grzeszczak zestrzelił w czasie bitwy o Anglię dwa niemieckie samoloty. Po turze bojowej w dywizjonie 303 skierowano go - takie były zwyczaje - do lżejszej służby: szkolenia młodych pilotów. Służba nie okazał się lżejsza: zginął w katastrofie lotniczej 28 sierpnia 1941 roku.
Porucznik Jerzy Radomski (na zdjęciu nieco z tyłu, w furażerce) - brał udział w zestrzelaniu czterech samolotów niemieckich, jednego już 1 września 1939 roku (drugie zwycięstwo przyznano mu jako "prawdopodobne"). Kolejny sukces odniósł we Francji w 1940 roku i dwa następne nad Anglią. Po służbie w dywizjonie 303 przeszedł do szkolenia lotniczego, a później znów trafił do dywizjonu bojowego. Odbył także trzecią turę bojową. Po wojnie nie mógł wrócić do rządzonej przez komunistów Polski i musiał zostać na obczyźnie. Miał więcej szczęścia niż większość jego kolegów i w 1951 roku znalazł zatrudnienie w RAF. Zmarł w 1978 roku.
Porucznik Jan Zumbach (z tyłu, w hełmie i okularach) - zestrzelił w czasie bitwy o Anglię osiem niemieckich samolotów. Jego wojenny bilans zamknął się liczbą 12 i 1/3 zwycięstw pewnych oraz 5 prawdopodobnych. W kwietniu 1945 roku trafił na krótko do niemieckiej niewoli. Po wojnie prowadził bardzo ciekawe życie. Był przemytnikiem i najemnikiem. Pod pseudonimem "John Brown" zorganizował siły lotnicze dwóch państw afrykańskich, walczących w latach 60. XX wieku o niepodległość: Katangi i Biafry. Zmarł w 1986 roku.
Porucznikowi Witoldowi Łokuciewskiemu przyznano 8 zestrzeleń pewnych oraz 3,5 prawdopodobnych. We wrześniu 1939 roku wraz z kolegą zestrzelił - "prawdopodobnie" - Stukasa. Kolejne zwycięstwo odniósł we Francji, a następne w Anglii. 13 marca 1942 roku został zestrzelony i trafił do niemieckiej niewoli. Podjął próbę ucieczki, lecz po kilku dniach został złapany. Po wojnie, w 1947 roku, wrócił do Polski, do narzeczonej. Początkowo prześladowany przez władze komunistyczne, w 1956 roku trafił do ludowego Wojska Polskiego. Zmarł w 1990 roku.
Podporucznik Bogusław Mierzwa (ledwie widoczny na zdjęciu, za Łokuciewskim) - we wrześniu 1939 roku brał udział w grupowym zestrzeleniu dwóch niemieckich samolotów. Do dywizjonu 303 przyszedł tuż pod koniec Bitwy o Anglię i wykonał tylko cztery loty bojowe. Zginał w czasie misji nad kanałem La Manche 16 kwietnia 1941 roku.
Kapitan Zdzisław Henneberg był dowódcą eskadry, a pod koniec bitwy o Anglię został dowódcą dywizjonu 303. Podczas jej trwania zestrzelił osiem niemieckich samolotów na pewno (i jeden prawdopodobnie), brał również udział w zestrzeleniu samolotu podczas kampanii francuskiej. 12 kwietnia 1941 roku, podczas lotu bojowego nad okupowaną Europą, jego samolot został uszkodzony przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą. Wodował w kanale La Manche, ale nie udało się go uratować.
Sierżant Jan Rogowski w pierwszych dniach bitwy o Anglię walczył w dywizjonach brytyjskich. Później trafił do dywizjonu 303, w którym zestrzelił dwa niemieckie samoloty. Już pod koniec wojny zniszczył cztery "latające bomby" V-1 lecące nad Londyn. Zwolniony z wojska w 1946, pozostał Wielkiej Brytanii. Zmarł w 1997 roku w domu starców, został pochowany w zbiorowej mogile.
Sierżant Eugeniusz Szaposznikow podczas kampanii francuskiej zestrzelił wraz z kolegami niemiecki samolot, a kolejnych osiem w czasie Bitwy o Anglię. W następnych latach - podobnie jak jego koledzy - służbę w dywizjonach bojowych przeplatał uczeniem w szkołach pilotażu. Po wojnie został w Wielkiej Brytanii, pracował jako robotnik i magazynier, zmienił także nazwisko na łatwiejsze do wymówienia dla Anglików - Sharman.