Po Czarnej Śmierci ludzie żyli dłużej
Straszliwa epidemia dżumy, która zabiła w połowie XIV w. miliony Europejczyków, pozostawiła po sobie dużo zdrowsze społeczeństwo. Ujawniły to szkielety średniowiecznych Londyńczyków.
Antropolog Sharon DeWitte z University of South Carolina (USA) w przeciągu ostatnich 10 lat przebadała ponad 1000 szkieletów kobiet, dzieci i mężczyzn, którzy żyli w Londynie między XII i XVI w. Badaczka określała ich płeć, wiek w chwili śmierci, szukała śladów przebytych chorób i sprawdzała stan zębów. Dane te pozwoliły jej ocenić zdrowie, średni wiek życia i współczynnik urodzeń w poszczególnych okresach średniowiecza.
Okazało się, że wśród ludzi zmarłych już po przejściu Czarnej Śmierci, która zabiła około połowę ludności Londynu, jest zdecydowanie więcej osób starszych, w tym nawet mających 70-80 lat, co w średniowieczu było rzadkie.
Sama antropolog była zaskoczona tym, że różnica między ludźmi sprzed i po epidemii była tak wyraźna. Pokazuje to bowiem, że po przejściu dżumy znacząco poprawiły się szanse dożycia późniejszego wieku w porównaniu z wcześniejszym okresem. A to oznacza, że ludzie, którzy pozostali po przejściu Czarnej Śmierci, byli już innym, zdrowszym, społeczeństwem.
Nie oznacza to oczywiście, że dżuma była czymś dobrym i korzystnym. W żadnym razie nie poprawiła też zdrowia pojedynczych osób. Zauważona przez DeWitte zmiana ma charakter ściśle statystyczny.
Czarna Śmierć zabijała bowiem przede wszystkim osoby bardziej podatne na choroby, a więc słabsze, cierpiące już na inne schorzenia, niedożywione i żyjące w fatalnych warunkach sanitarnych, co było szczególnie częste w zatłoczonym Londynie pierwszej połowy XIV w.
Czarną Śmierć przetrwali w większości ludzie zdrowsi i lepiej odżywieni, którzy przekazali te cechy swoim potomkom, co zapewniło na wiele pokoleń lepsze statystyki dożycia późnego wieku.
Tego statystycznego efektu zagłady bardziej chorowitych i żyjących w gorszych warunkach osób nie zdołały nawet zepsuć kolejne nawroty dżumy, które nękały Europę jeszcze przez długi czas, ale już nigdy nie przybrały takich rozmiarów jak w XIV w. Jedną z przyczyn było zapewne właśnie to, że społeczeństwo jako całość było zdrowsze i silniejsze niż w czasach Czarnej Śmierci.
Zdaniem amerykańskiej antropolog jej badania pokazują ogromny wpływ, jaki mogą mieć epidemie na naszą biologię i kształtowanie się całej populacji.
Nie są to jednak pierwsze badania, które pokazują takie „hartowanie” społeczeństw przez choroby zakaźne. Kilka lat temu badacze z Wielkiej Brytanii i Szwecji ustalili, że wersja genu SLC11A1, która zwiększa odporność na gruźlicę i trąd, jest najbardziej rozpowszechniona w regionach z długą historią życia miejskiego.
Wczesne miasta były bowiem regularnie nawiedzane przez choroby i osoby nie mające tej „ochronnej” wersji genu chorowały i umierały zdecydowanie częściej. W efekcie osoby z właściwą mutacją stawały się coraz większą częścią społeczeństwa.
Wyniki badań ukazały się w PLOS ONE
_ DeWitte SN (2014) Mortality Risk and Survival in the Aftermath of the Medieval Black Death. PLoS ONE 9(5): e96513. doi:10.1371/journal.pone.0096513 http://www.plosone.org/article/info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.pone.0096513_