Paweł Lisicki: Czarne chmury nad Franciszkiem
Kontrowersyjna książka, która pod koniec 2017 roku wstrząsnęła Watykanem, może położyć się cieniem na pontyfikacie obecnego papieża. Opisuje ona m.in. arbitralne działania Franciszka, jego napady złości i gniewu, wspomina o atmosferze strachu i poczuciu zastraszenia w Stolicy Piotrowej. Krok po kroku opisuje metody, dzięki którym Franciszek mógł w czasie Synodu poświęconemu rodzinie przeprowadzić swój plan przewrotu tradycyjnej doktryny katolickiej - pisze w felietonie dla WP Opinie Paweł Lisicki.
Ostatnie tygodnie 2017 roku z pewnością należały do najtrudniejszych podczas pontyfikatu papieża Franciszka. Najpierw, w listopadzie po włosku, a w grudniu po angielsku ukazała się książka „The Dictator Pope” („Papież dyktator”). Jej autor ukrył swoje nazwisko pod pseudonimem Marcantonio Colonna, nawiązując do admirała włoskiej floty podczas najkrwawszej w historii, morskiej bitwy pod Lepanto w 1571 roku.
W rozmowie udzielonej w połowie grudnia amerykańskiemu pismu Catholic Herald, Colonna stwierdził, że Watykan wszczął specjalne śledztwo w celu ustalenia jego tożsamości. „Teraz słyszę, że urzędnicy watykańscy przedstawili papieżowi listę sześciu nazwisk osób, które mogły napisać książkę. Nie sądzę, żeby w ten sposób szukali kogoś po to, by wręczyć mu nagrodę literacką”.
Faktycznie, trudno się dziwić nerwowości w otoczeniu papieża. Początkowo do jego przeciwników zaliczało się raptem kilku dziennikarzy, na czele z najbardziej radykalnym, Antonio Soccim czy zdecydowanie ostrożniejszym w sądach Sandro Magistrem. Jednak z miesiąca na miesiąc szeregi rozczarowanych rosły. Całkiem niedawno panujący w Watykanie chaos i niepewność skrytykował Vittorio Messori, swego rodzaju dziekan włoskich watykanologów.
Zobacz też - Wielkie gesty papieża Franciszka:
Żądny władzy tyran
Książka Colonny to jednak przełom – już nie chodzi o spór teologiczny, ani też o pojedynczy, krytyczny artykuł. To ostry, konsekwentnie i z pazurem przeprowadzony atak na cały pontyfikat. Autor „The dictator pope” nie pozostawia żadnych złudzeń co do oceny Franciszka. „Pod maską genialnego człowieka ludu skrywa się dyktator, który rządzi za pośrednictwem strachu. By uniemożliwić i odwrócić reformy, jakich od niego oczekiwano, zawarł on przymierze z najbardziej skorumpowanymi urzędnikami watykańskimi”. Według Colonny prawdziwy Franciszek jest całkiem inny niż jego wizerunek, stworzony na potrzeby postępowej opinii publicznej. Ten prawdziwy jest po prostu żądnym władzy i nieznającym ograniczeń tyranem, który nie waha się używać intryg, podstępu i szantażu. Jest typowym produktem, chciałoby się powiedzieć, argentyńskiego peronizmu, kwintesencją południowoamerykańskiego stylu rządów. Z jednej strony jest zręcznym populistą, przedstawiającym się jako reprezentant świata ubogich i biednych, z drugiej pozbawionym skrupułów graczem o władzę. Powiedzieć, że gdyby wizerunek naszkicowany przez Colonnę okazał się prawdziwy to zrujnowałby on pozytywny obraz Franciszka, to nie powiedzieć nic.
Anonimowy autor krok po kroku śledzi początki, a następnie rozwój kariery najpierw jezuity, a następnie już biskupa i arcybiskupa Buenos Aires. Być może z tego punktu widzenia najciekawsze są dwie informacje. Jak wynika z ustaleń Colonny kardynał Jorge Mario Bergoglio miał wiedzieć, dzięki swemu zaufanemu człowiekowi w otoczeniu Benedykta XVI na kilka miesięcy przed wszystkimi o spodziewanej abdykacji, która została ogłoszona w lutym 2013 roku. Czas ten miał wykorzystać do budowy swojej pozycji jako potencjalnego kandydata na urząd Piotrowy.
Nie mniej ciekawe są książkowe doniesienia na temat tzw. mafii z Sankt Gallen. Chodzi o grupę postępowych i liberalnych kardynałów, którzy już pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II rozpoczęli regularne spotkania na zaproszenie biskupa St. Gallen, Ivo Fuerera, starając się przygotować strategię, która doprowadziłaby do wyboru liberalnego papieża. Ich celem było zablokowanie wyboru Josefa Ratzingera i znalezienie kandydata, który otworzyłby doktrynę etyczną katolicyzmu na prądy liberalne. Te plany wzięły w łeb po zwycięstwie Josefa Ratzingera, jednak grupa ta zaktywizowała się ponownie na wieść o abdykacji papieża Niemca.
Spisek postępowców
Colonna nie jest jedynym autorem, który opisuje regularne spotkania postępowców, wspominali o tym sami uczestnicy rozmów, a także życzliwi Franciszkowi biografowie. Nie da się ukryć, że jednym z głównych rzeczników wyboru Franciszka był stały uczestnik spotkań w St. Gallen, belgijski kardynał Gotfried Daneels, oskarżony o wieloletnie tuszowanie afer pedofilskich w Kościele. Ten sam Daneels pojawił się na balkonie papieskim tuż po ogłoszeniu wyboru Franciszka.
Jeszcze jedna informacja może okazać się wyjątkowo, z punktu widzenia autorytetu Franciszka, niebezpieczna - wręcz niszcząca. Według Colonny Watykan nie tylko duchowo wspierał podczas kampanii prezydenckiej w USA przeciwników Donalda Trumpa, ale też finansowo pomógł Hilary Clinton. Gdyby okazało się to prawdą, gdyby faktycznie choćby część watykańskich pieniędzy miała wylądować na kontach demokratycznej kandydatki na prezydenta Ameryki, zaprzysięgłej liberałki, zwolenniczki dopuszczalności aborcji, ślubów homoseksualnych i eutanazji na życzenie, trudno wyobrazić sobie potencjalne skutki takiego skandalu.
Cóż, psuedosensacji na temat Watykanu pojawiało się wiele, jednak książka Colonny to dla obrazu papieża poważne wyzwanie. Mimo że anonimowa robi wrażenie solidnej i dobrze udokumentowanej. Częste cytaty z oficjalnych wywiadów i źródeł dają spójny opis bohatera. Z całej masy faktów, dokumentów, cytatów i nazwisk wyłania się obraz całkiem inny od tego, jaki lansują liberalne media.
Papież, jakiego nie znamy?
Colonna opisuje arbitralne działania Franciszka, jego napady złości i gniewu, pisze o atmosferze strachu i poczuciu zastraszenia. Krok po kroku opisuje metody, dzięki którym Franciszek mógł w czasie Synodu poświęconemu rodzinie przeprowadzić swój plan przewrotu tradycyjnej doktryny katolickiej. Ale nie tylko o teologię czy etykę tu chodzi. Według Colonny wbrew początkowym zapowiedziom nic nie wyszło też z planów reform watykańskich finansów, a wyznaczona do tego osoba z zewnątrz po krótkim czasie została w atmosferze skandalu wyrzucona za granicę papieskiego Rzymu.
Choć oczywiście pojawili się krytycy, którzy bronią Franciszka przed oskarżeniami i twierdzą, że książka Colonny oparta jest na pomówieniach i plotkach, na razie górą jest tajemniczy autor. Zbyt wiele opisanych przez niego faktów robi wrażenie. Wyglądają, jakby pochodziły od osoby znającej się na rzeczy - kogoś, kto jest na tyle blisko watykańskich urzędów, żeby tak po prostu można go było zignorować. Te jej zalety a także umiejętnie podsycana aura tajemniczości sprawiły, że „The Dictator Pope” utrzymuje się na liście bestsellerów Amazona.com, gdzie sprzedaż bije rekordy.
Kolejne uderzenie
Jakby tego było mało tuż przed świętami Bożego Narodzenia włoski magazyn „L’Espresso” uderzył w honduraskiego kardynała Oscara Andresa Rodrigueza, najbliższego współpracownika Franciszka, prawdziwej twarzy papieskiej kampanii na rzecz „ubogiego Kościoła dla ubogich”. Włoska gazeta zarzuciła wpływowemu kardynałowi – stoi on na czele K-9, dziewięcioosobowej grupy kardynałów, swego rodzaju rządu kościelnego – że przez wiele lat pobierał stałe wynagrodzenie: 35 tysięcy euro miesięcznie plus specjalne premie na koniec roku, które to pieniądze w niejasny sposób inwestował.
Według włoskiego tygodnika tylko w 2015 roku kardynał jako kanclerz uniwersytetu Tegucigalpa miał zarobić pół miliona euro. Część pieniędzy następnie miał zainwestować w londyński fundusz Leman Wealth Management, część zaś została przekazana na bliżej nieokreślone konta w Niemczech. W tekście wspomina się też o prawej ręce kardynała, biskupie pomocniczym diecezji, gdzie znajduje się uniwersytet Tegucigalpa - Juan José Pineda miał przekazywać ogromne sumy pieniężne i drogie prezenty swojemu bliskiemu przyjacielowi. O ile kardynał od razu po ukazaniu się artykułu stanowczo zaprzeczył doniesieniom prasy, zapowiedział wytoczenie pismu procesu i zapewnił, że jest niewinny, to znacznie bardziej wstrzemięźliwie wypowiedział się na temat biskupa Pinedy i jego przyjaciela.
Czy jest to tylko prasowa intryga, czy też faktycznie chodzi o nadużycie władzy pokaże przyszłość. Tak czy inaczej czas powszechnej miłości do Franciszka się skończył. Coraz wyraźniej widać, że zapowiadana przez niego reforma kurii utknęła w martwym punkcie, krytyka jego wypowiedzi teologicznych jest coraz silniejsza. Wróciła też zmora z czasów końca pontyfikatu Benedykta, czyli przecieki, opowieści o korupcji i związana z tym niepewność.
Coraz mniejsze poparcie
Z miesiąca na miesiąc spada liczba zwolenników papieża. Być może jedyne, co go chroni, to obawa dużej części konserwatywnych katolików, że radykalna krytyka obecnego pontyfikatu Franciszka w konsekwencji uderzy też w jego poprzedników. Jak zauważył Rocco Butiglione: ci, którzy atakują Franciszka, w ostateczności podważają działania tych papieży, którzy dopuścili, za sprawą nominacji kardynalskich i swoich nauk, do jego urzędowania. Ostatecznie chodzi im, przeciwnikom Franciszka, o podważenie Soboru Watykańskiego – napisał ostatnio wpływowy włoski intelektualista i polityk i trudno mu przynajmniej częściowo odmówić racji.
Autorytarny styl rządów, niechęć do dialogu z krytykami, wreszcie dążenie do unowocześnienia katolicyzmu doprowadziły do tego, że przeciw Franciszkowi uformowała się coraz silniejsza koalicja. Są tam nie tylko, jak niegdyś, tradycjonaliści, ale także liczne i pełne zaangażowanych świeckich ruchy obrońców życia, umiarkowani katoliccy konserwatyści, a nawet po prostu zwykli watykańscy zwolennicy porządku, którego tak brakuje państwu papieskiemu. Trudno wyobrazić sobie, jak w tak hierarchicznej strukturze, jaką jest Kościół, mógłby wyglądać bunt przeciw najwyższemu zwierzchnikowi. Wydaje się jednak, że od wieków nie było do niego tak blisko.
Paweł Lisicki dla WP Opinie