''Mogą cię rozstrzelać, na razie siedzisz na klozecie''
Pierwsza połowa lat 80. utrwala pozycję Macierewicza jako ''twardego'' opozycjonisty. Ten czas obfituje również w sytuacje o niemal filmowym charakterze. Jak ta, gdy uciekał z obstawionego przez bezpieczniaków domu... w przebraniu kobiety.
Tak wspominał te wydarzenia Jarosław Kaczyński w książce "O dwóch takich... Alfabet Kaczyńskich": "Macierewicz ukrywa się na swoim blokowisku na Żoliborzu, ale nie w swoim mieszkaniu. Przychodzę do niego, nie pali się tam światło. Żona Macierewicza, Hanka, wprowadza mnie do łazienki. Antek siedzi w zamkniętej łazience na sedesie. Podekscytowany krzyczy: niech mnie rozstrzelają. A żona: Mogą cię rozstrzelać, na razie siedzisz na klozecie. W końcu powstaje pomysł, żeby go stamtąd ewakuować. Znalazłem współpracującą z opozycją lekarkę, która miała wywieźć Macierewicza karetką pogotowia. Ale ostatecznie przyszły panie, ogoliły, wymalowały i przebrały Antka, po czym wyprowadziły go jako elegancką wysoką damę".
16 grudnia 1981 r. Macierewicza internowano. Przetrzymywano go kolejno w: zakładzie karnym w Iławie, Kielcach-Piaskach, Rzeszowie-Załężu oraz Łupkowie. Jego wspomnienia z tego okresu cechuje pewien patos. "Wigilię 1981 r. spędziliśmy w celach z oknami zastawionymi siennikami. W oknach nie było szyb, a było wtedy naprawdę mroźno. Zarzuciliśmy na siebie wszystkie ubrania, a i tak kostnieliśmy z zimna. Wśród internowanych panował niesłychanie silny duch niepodległościowy i duch walki'' - pisze w ''Alfabecie''. Podkreśla też, że internowanie to ''z jednej strony represje, przesłuchania, pobicia, lęk o najbliższych, samotność'', ale również ''solidarność'' oraz ''akcje samokształceniowe'' i ''nawiązane wtedy przyjaźnie''.
W listopadzie 1982 r. został wysłany do szpitala, który samowolnie opuścił. Jedno z prawicowych mediów próbowało tworzyć nieco ''heroiczny'' obraz tych wydarzeń. ''Skierowany 9 listopada do szpitala w Sanoku, według dokumentów Służby Bezpieczeństwa zbiegł dziewięć dni później po kolejnej wizycie u stomatologa przyjmującego w sąsiednim budynku. Sam opowiadał, że wyszedł, kiedy pilnujący go strażnik na chwilę się oddalił. Wyjechał w karawanie. Przez następne lata ukrywał się, posługując fałszywymi dokumentami, mieszkał głównie u robotników i pracowników służby zdrowia'' - czytamy na portalu niezalezna.pl.
Jednak zdaniem Jerzego Zająca, działacza ''Solidarności'', który również przebywał w obozie internowania w Nowym Łupkowie, to wydarzenie miało dużo bardziej prozaiczny charakter. ''Tego szpitala nikt z ówczesnych władz już nie pilnował, przebywali tam zwykli pacjenci, byli też leczeni internowani z Nowego Łupkowa. [...] W szpitalu spotkałem Antka Macierewicza, był tym zdziwiony. Porozmawialiśmy kilka minut, po czym ja udałem się do Łupkowa, a Antek został w szpitalu, którego - powtarzam - nikt nie pilnował. Następnego dnia już w Łupkowie dowiedziałem się, że Antek opuścił szpital, to znaczy uciekł z niego, wychodząc na zewnątrz" - pisał w liście opublikowanym w ''Gazecie Wyborczej''.
Choć internowanie formalnie uchylono 23 grudnia 1982 r., to jednak Macierewicz ukrywał się do 1984 r.