Niemieckie plany ataku na USA. Największy błąd Hitlera?
Wielu historyków uważa, że wypowiedzenie wojny Stanom Zjednoczonym było jednym z największych, jeśli nie największym błędem III Rzeszy. Plan inwazji lądowej na Wielką Brytanię nie powiódł się, a ofensywa Operacji Barbarossa zatrzymała na przedpolach Moskwy. Mimo to 11 grudnia 1941 roku Niemcy rzuciły wyzwanie gigantowi zza oceanu. Czy w głowach nazistowskich strategów, to starcie mogło się zakończyć sukcesem? Jakie kroki ku temu celowi faktycznie podjęto? - pisze Marcin Makowski w artykule dla WP.
Joachim von Ribbentrop, minister spraw zagranicznych III Rzeszy powiedział kiedyś: "wielkie mocarstwo nie pozwala sobie, by ktoś wypowiadał mu wojnę, ono samo ją wypowiada." I tak w rzeczywistości było. Choć Pakt Trzech, zawarty we wrześniu 1940 roku między Berlinem, Rzymem a Tokio nie zakładał podjęcia działań ofensywnych aby pomóc w ataku sojusznika na wrogie państwo, Hitler już cztery dni po japońskim nalocie na Pearl Harbor, rzucił rękawicę USA. Co prawda w nieopublikowanej za życia kontynuacji "Mein Kampf", tzw. "Drugiej Księdze" wyrażał się pochlebnie o eugenicznej polityce USA, z czasem jednak zaczął uważać ten kraj za gnuśny i rządzony na przemian przez "Żydów i Murzynów". Nie ulegało jednak wątpliwości, że wódz III Rzeszy rozumiał nieuchronną konieczność, jak to nazywał, "wojny kontynentów", do której między oboma mocarstwami w końcu musiało dojść.
Choć Oberkommando der Wehrmacht zdawało sobie sprawę z faktu, że siły militarne III Rzeszy są absolutnie niewystarczające do dokonania inwazji na kontynent amerykański, Führer jeszcze przed oficjalnym wypowiedzeniem wojny rozkazał dowódcom U-bootów wziąć na celownik amerykańskie statki handlowe i transporty zaopatrzenia zmierzające na Wyspy Brytyjskie. Bitwa o Atlantyk weszła w swoją decydującą fazę podczas operacji Paukenschlag w styczniu 1942 roku. Okres ten nazywany był przez niemieckich podwodniaków "sezonem strzelania do Amerykanów", głównie ze względu na ilość zatopionego tonażu i stosunkowo małe ryzyko wykrycia. Na lądzie nie układało się już jednak równie pomyślnie. Stalin, po upewnieniu się, że uwikłana w konflikt na Pacyfiku Japonia nie zaatakuje go od południowego-wschodu, przerzucił stacjonujące do tej pory w Syberii jednostki na front walki z III Rzeszą. Hitler stanął przed potencjalnym zagrożeniem walki na dwa fronty. Co zamierzał, a co ze swoich dalekosiężnych wizji wobec wojny z Ameryką
zrealizował?
Siatka szpiegowska Dunquesne
Jeszcze przed wypowiedzeniem wojny, III Rzesza była niezwykle aktywna szpiegowsko na terenie USA. Tak zwany "krąg szpiegowski Dunquesnego" po dziś dzień stanowi największy przypadek osądzenia i skazania grupy spiskowców operujących na terenie Ameryki Północnej. Trzydziestu trzech niemieckich agentów stanowiących oś grupy, przez lata sprawowało istotne funkcje i pracowało w zróżnicowanej palecie zawodów. Przez ten czas zajmowali się gromadzeniem i przekazywaniem do Rzeszy informacji przydatnych do celów zorganizowania sabotażu, bądź ataku na zakłady energetyczne i wojskowe na terenie kraju. Zaskakująca była różnorodność i stopień wtopienia się w amerykańskie społeczeństwo. Jeden ze szpiegów prowadził restaurację, w której zbierał informacje o nastrojach społecznych od swoich klientów. Inny podjął pracę w liniach lotniczych, aby obserwować z pokładu samolotu ruchu alianckich statków przemierzających Atlantyk. Były również osoby zatrudnione np. jako listonosze, przekazując między normalnymi depeszami zakodowane
komunikaty do wspólników.
Grupa wzięła swoją nazwę od kapitana Fredericka "Fritza" Jouberta Duquesne, pochodzącego z niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej. Dusquesne szpiegował dla metropolii podczas dwóch wojen światowych. W 1916 r. otrzymał nawet Krzyż Żelazny za udany sabotaż prowadzący do zatonięcia brytyjskiego krążownika pancernego HMS Hampshire, wiozącego na swoim pokładzie brytyjskiego marszałka polnego Horatio Kitchenera. Jego grupę udało się ująć dzięki działaniu podwójnego agenta Williama Sebolda, który przez prawie dwa lata współpracował z FBI. Wraz z amerykańskimi służbami kontrolował on informacje przekazywane drogą radiową do III Rzeszy. Sześć miesięcy przed wypowiedzeniem wojny - 29 czerwca 1941 r., FBI zdecydowało się aresztować 33 osoby biorące udział w spisku, 30 mężczyzn i 3 kobiety, skazanych łącznie na 300 lat więzienia. Od tego momentu Niemcy już nigdy nie odbudowali swoich kontaktów wywiadowczych w Ameryce w takiej skali.
Bombowce nad Manhattanem
W roku 1942, niemieccy dowódcy krótko rozpatrywali możliwość ataku poprzez Atlantyk na terytorium USA. Jedynym realnym projektem, który doczekał się przynajmniej częściowej realizacji był pomysł dowódcy Luftwaffe, Hermanna Göringa, sięgający swoją genezą jeszcze 1938 r. - mowa o słynnym Amerika Bomber. Taki kryptonim nosił projekt bombowca strategicznego dalekiego zasięgu, mogącego przenosić ładunki wybuchowe na odległość ponad 5,5 tys. km. W tym, jak planowano, niemiecką bombę atomową.
Bombowców docelowo zamierzano używać z lotniska na Azorach, aby zwiększyć dystans i maksymalny udźwig nawet do 6,5 ton. Ostatecznie do wyścigu o względy Göringa dostało się pięć projektów: Messerschmitt Me 264, Focke-Wulf Fw 300, Junkers Ju 390, Focke Wulf Ta 400 oraz Heinkel He 277. Poza standardowymi jednopłatowcami zaproponowano jeszcze inne, bardziej egzotyczne konstrukcje. Firma Ardo zasugerowała stworzenie samolotu opierającego się na wizji tzw. latającego skrzydła, napędzanego sześcioma silnikami odrzutowymi (Ardo E 555). Podobnie bracia Horten, doświadczeni z tego tylu maszynami zaintrygowali Lutfwaffe futurystycznie wyglądającym HO XVIII. Pod uwagę brano również rakiety ze skrzydłami, takie jak przedwojenny Silbervogel (Srebrny ptak) Eugena Sängera, nazwany dumnie "bombowcem suborbitalnym". Pod koniec wojny testowano również rakiety V-2 i A9 wzbogacone o stabilizację jednopłatową, jednak majaczący na horyzoncie plan modułowej "Amerika-Rakete" z powodu kurczących się zasobów Rzeszy i przegrywanej
wojny nigdy nie wszedł w życie. W paradoksalny sposób ideę tę, ale już do celów podboju kosmosu, w samej Ameryce wskrzesili schwytani przez aliantów niemieccy naukowcy (polecamy artykuł: Wernher von Braun - inżynier Hitlera, bohater Ameryki)
Operacja Pastorius
Ze wszystkich planowanych w USA misji sabotażowych III Rzeszy, najgroźniejsza i najbliższa powodzenia była Operacja Pastorius. Było to jedyne lądowanie niemieckich żołnierzy na ziemi Stanów Zjednoczonych, o jakim oficjalnie wiemy. Operację podzielono na dwie tury, pierwszych czterech spiskowców dostarczono U-bootem 12 czerwca 1942 na plażę nieopodal Nowego Jorku, kolejną czteroosobową grupę 16 czerwca na Florydzie w pobliżu Jacksonville. Wszyscy początkowo ubrani byli w mundury Kriegsmarine, aby w razie natychmiastowego schwytania nie zostali oskarżeni o szpiegostwo. Obie grupy miały się spotkać po miesiącu w hotelu w Cincinnati w celu skoordynowania planów działań.
Trzeci dzień procesu niemieckich szpiegów biorących udział w operacji Pastorius, lipiec 1942 r. fot. Biblioteka Kongresu USA
Zespół szpiegów początkowo był lekceważony przez FBI, w końcu jednak szefowie służb federalnych zostali przekonani, że spiskowcy planują zamachy. Niemcy zostali chwytani przez zdradę dwóch towarzyszy. Mężczyzn osądzono z pełną surowością, nie uwzględniając ich roszczeń do przyznania im statusu jeńców wojennych. W oczach Amerykanów byli to szpiedzy, a Tych w większości przypadków skazuje się na śmierć. Sześciu agentów stracono na krześle elektrycznym w Waszyngtonie, dwóch, którzy wydali swoich kompanów w ręce FBI ocaliło życie. W 1948 roku po wojnie odesłano ich do Niemiec, gdzie pomimo obietnic Hoovera nie doczekali się orderów od Stanów Zjednoczonych, a współobywatele traktowali ich z najwyższą pogardą.
Co dalej?
Po totalnej klęsce Operacji Pastorius, III Rzesza już nigdy nie podjęła prób dokonania sabotażu w Ameryce. W kolejnych latach wojny tylko jednokrotnie, również U-bootem, przetransportowano dwóch cywilnych szpiegów RSHA na terytorium Ameryki. W listopadzie 1944 r. brali udział w Operacji Elster. Jej celem było m.in. zebranie danych wywiadowczych na temat projektu Manhattan, który zmierzał do skontrowania pierwszej bomby atomowej. Przez swoją nieudolność, dosyć szybko wpadli oni jednak w ręce służb kontrwywiadowczych. Szczęśliwie uniknęli jednak stracenia jak ich poprzednicy, spędzając następne lata w więzieniu. Nie ulega wątpliwości, że choć plany Hitlera wobec Ameryki były ambitne, przykłady właśnie tak źle przeprowadzonych akcji dowodziły, że poza szumnymi zapowiedziami nigdy realnie nie był w stanie zagrozić "Arsenałowi demokracji". Pomijając zainstalowanie zdalnie sterowanej stacji pogodowej na Labradorze, żadna operacja III Rzeszy na terytorium Ameryki Północnej nie zakończyła się powodzeniem.
Marcin Makowski dla Wirtualnej Polski