Michał Olszewski: tak wygląda praca w mediach
Jak naprawdę wygląda codzienna praca w mediach, co pisać, żeby ludzie chcieli czytać, czy list o chęci wytrucia kretów na Błoniach to dobry powód do stworzenia cyklu artykułów, co zrobić, kiedy sąsiad brzydko pachnie i czy zlizywanie jogurtu z wieczek od, z braku lepszego słowa, jogurtu to temat tabu - nad tym wszystkim dywaguje bohater stworzony przez Michała Olszewskiego. Bohater, którego praca w powieści "Upał" jest przedstawiona bardziej wiarygodnie, niż możecie przypuszczać. (Uwaga, tekst zawiera wulgaryzmy.)
Zaczynamy zebranie. Jedziemy.
Jest tu jak w środku pakistańskiego rynku, nie byłem dotychczas w Pakistanie, ale bardzo mnie ten kraj ciekawi: telefony dzwonią, brzęczą, wibrują, każdy coś tam na boku sprawdza, wychodzi wcześniej, wraca później, czekaj, mam zebranie, pika serwer jakby nieporadnie, jakby chciał, żeby go ktoś pogłaskał, oddzwonię, ważne, szeleszczą wydruki, patrzymy, ogarniam, co tam w konkurencji. Fajna prowokacja, gość się przebrał za drzewo i miejscy drwale przyszli go ściąć, mało nie odpiłowali mu nóg, mocna sprawa, poruszająca, sexy, gruba naprawdę, pokazująca po prostu, jak życie człowieka równa się po prostu życiu drzewa i zieleni miejskiej. A co u nas, jakie plany, pytam, ściskając machinalnie swój przyrząd do rozwoju mięśni ręki, uważam, że bardzo udało mi się to połączenie, jest ono w redakcji jednym z moich znaków rozpoznawczych, zawsze ćwiczę na zebraniach. No więc dzisiaj ogłaszają na uniwersytecie wyniki tych badań, podobno jest niezła sensacja, wyszło, że renesans to jednak bezsens, róbmy to, kurwa – mówi Bezrybicz. Ożywiam się wyraźnie, renesans to jeden z moich wielu koników, właśnie, koń, nie zapomnieć o koniu z kapsli, fascynuje mnie ewolucja kształtu okien w renesansowych budynkach krajów Beneluxu. Kroi się oczywiście awanturka, bo specjaliści są zbulwersowani i nie zostawiają suchej nitki na tej teorii. Rokoko to dno, owszem, twierdzą nieoficjalnie, ale renesans już nie. Okej, okej, mówię, a ręka mi chodzi. Nie, no to jest mocna rzecz. To jest ciekawe nareszcie. Dziwne, ciekawe, nietypowe, zaskakujące. Napiszmy to tak, żeby więcej dowcipnie było, radośnie. Życia trochę w to wlejmy. Szybkim rytmem napiszmy. Znaczy dużo czasowników najlepiej, nowocześnie. Jakaś ankietka, może tort statystyczny. Infografika do tego. I wykres trendów.
Coś szybko sprawdzam.
Co dalej. Tak myślę, że zapomniałem odpisać na ważnego mejla, ale na którego, za boga nie pamiętam.
Dalej historia człowieka, który obszedł świat dookoła, a potem wrócił. To do cyklu „Ludzie, czasy, wydarzenia”. Ciekawy list od czytelnika przyszedł. Czytelnik postuluje, by wytruć krety na Błoniach za pomocą trucizny albo wsadzić wokół Błoń w ziemię blachy na 10 metrów głębokie, żeby krety nie przechodziły i nie kopały dziur na wiosnę. Ponieważ na skutek kretów przestrzeń wygląda nienowocześnie, a przecież żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, w okresie przełomu i wielkiego postępu technologicznego. Myślę, że nie wiem, mówię. Przegadajmy. Podejrzane to jest. Ekolodzy zaraz się zwalą na łeb. Co dalej? Promocjusz przypomina, że w związku z suszą dodajemy jutro do każdego egzemplarza gazety woreczek termiczny ze śniegiem w środku, taki fajny gadżet, można go wyrzucić, ale można się też nim ochłodzić albo wrzucić osobie, którą się kocha, za koszulę w ramach niegroźnego psikusa. Co dalej? Wchodzimy mocno w akcję „Co zrobić, gdy sąsiad brzydko pachnie”, to będzie duży cykl, planujemy wizualizacje, kilka filmów do tego, na pewno będzie żarło, i wypowiedzi specjalisty od oleofaktoryki koniecznie. Promocjusz pyta, czy nie można by tak objąć suszy patronatem, wtedy trzymalibyśmy rękę na jej pulsie. Sprawa nie jest łatwa, taki patronat przyniósłby naszemu portalowi szereg wizerunkowych szkód, mówię. Ale co z tą suszą, kurwa?, pyta Bezrybicz przytomnie. No właśnie, gorąca linia z pogotowiem, może licznik na stronie postawimy, niech cyka po prostu, jak będą kolejne ofiary. I rozmowę z ekspertem i infografikę do tego, żeby było widać ten pierdolony impas o wymiarze niemalże globalnym, dyryguję.
Dalej korespondencja znad Jeziora Wiktorii. Nasz człowiek siedzi tam i popijając sprawiedliwą kawę, z niekłamanym smutkiem obserwuje suszę oraz jezioro zniszczone pestycydami. Patrzy z werandy na apokaliptyczny krajobraz i nie czuje się w tym wszystkim komfortowo, ponieważ zna przyczyny, kontekst, ponieważ zdaje sobie sprawę ze złożoności zagadnienia, a jeszcze zdaje sobie sprawę, że niedaleko rosną wielkie plantacje róż hodowanych przez juntę krwawych generałów. Bardzo dobrze zgrywa się ten widok z naszym upałem. Wyśle nam film, tekst, zdjęcia, porażające statystyki jasno wskazujące, że zepchnięta z regularnego toru kula ziemska gna w niewiadome. Zepniemy klamrą dwa odległe kontynenty, znajdziemy podobieństwa oraz różnice. Czytelnikom powiemy: uważajcie, bo jeszcze chwila, a afrykański krajobraz zagości na stałe i u nas.
upał Zobaczcie miejsca, gdzie jest naprawdę gorąco! Nadajemy z wnętrza rozpalonego kontynentu
Przychodzi alert: prasa zagraniczna zainteresowała się sytuacją branży obuwniczej w naszym regionie. Trzeba to nagłośnić.
Lubię teraz siebie, są we mnie spokój i wkurwienie jednocześnie, nie wiem, jak to możliwe, ale łączę w sobie te dwie pozornie odległe cechy. Wigor, energia, witalność, wiedza, wymagania, wszędobylskość, intelektualne rozpasanie i zdrowe wścibstwo, dociekliwość w stawianiu jakże trudnych pytań – wszystko to posiadam. Od wielu lat prę ku kolejnym newsom jak rozpędzony walec drogowy, prę, a inni wraz ze mną. Jestem jak prawdziwy buldożer informacyjny, nienasycony, wiecznie głodny.
Chociaż coś odrobinę jest nie tak.
Niby fajnie jak zawsze, ale coś mnie swędzi, może mam alergię, choć to swędzenie – jakby to rzec? – ma charakter wewnętrzny, łaskocze w niemiły sposób od środka. Jakby po wewnętrznej ściance żołądka spływała kropla wewnętrznego potu. Coś drapie, uciska, uwiera lekko, może to ten energetyk źle wszedł, na pusty żołądek takich patentów ponoć wrzucać się nie powinno. Może to przez Szczapę? Trzeba to swędzenie zagadać, lepszego sposobu żaden dziennikarz jeszcze nie wymyślił. *Słuchajcie, może byśmy ograli temat zlizywania jogurtu z wieczek od jogurtów?, pytam. Może to jest temat jakiś, w końcu ludzie są zainteresowani. Może dotykamy kolejnego tabu. *Moje pytanie wywołuje konsternację, temat ciekawy, nietypowy, dziwny, idzie szum po pokoju zebrań, tak jak lubię, szumek zdrowego zainteresowania, iskrzy w dziennikarskich głowach, przeskakują impulsy elektryczne, grzeją się synapsy oraz istota szara. W brzuchu mam niepokój od napoju energetycznego. Wypiłbym najchętniej jeszcze jeden. Albo lepiej dwa, lodowate, na szybkości. Przegadajmy to w mniejszej grupie, decyduję, temat generalnie się podoba, ale tu potrzeba rozmachu, uchwytu, wizji, akcji społecznej, żeby to było coś więcej, czy ja wiem, niech sprzedają wieczka nielepiące się, a może w ogóle niech sprzedają jogurty bez tych pierdolonych wieczek i będzie spokój, i oszczędność materiału, a my przybijemy na tej akcji swoją pieczęć i zmienimy świat na odrobinę lepszy, przecież o to w końcu nam chodzi.
Dalej, dalej, bo jest mało, ciągle mało. Ha. Dzisiaj długo oczekiwane otwarcie Śruby, może Milena czy Marlena obsłuży. A kolega praktykant megaważne zadanie otrzymuje – niech sporządzi listę wszystkich stadnin, szczegółową, ile koni, czy skaczą, czy śpiewają i tak dalej. A kolega z zarostem koloru szarej wiewiórki pojedzie na podmiejskie pola, żeby znaleźć zatroskanego rolnika.
No, to tyle na teraz.
Michał Olszewski - pisarz, dziennikarz, reporter, autor wielu opowiadań, esejów, wywiadów. Kierował działem reportażu w „Tygodniku Powszechnym”. Obecnie jest szefem krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Ukończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był wielokrotnie nagradzany. Za swój debiut otrzymał I nagrodę w konkursie „Znak-Proza”, w 2012 roku zdobył Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski w kategorii Internet Publicystyka. W 2015 roku otrzymał Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego za Najlepsze buty na świecie (2014).
Już wkrótce w WP Opiniach rozmowa Grzegorza Wysockiego z Michałem Olszewskim.