Mateusz Morawiecki wziął na siebie odpowiedzialność za naprawę stosunków z Izraelem. I wygląda na to, że mu się udało
Na powstanie bałaganu z ustawą o IPN premier Mateusz Morawiecki nie miał wielkiego wpływu, ale wygląda na to, że miał spory udział w zakończeniu sporu z Izraelem. W dodatku udało mu się to zrobić przed szczytem UE, a przede wszystkim przed szczytem NATO.
"Może też powinniśmy tak robić" - odparował Donald Trump, kiedy premier Szwecji Stefan Lofven tłumaczył, że jego kraj nie należy do NATO, a jedynie współpracuje z Paktem. Taką relację europejskiego dyplomaty cytuje "Washington Post". To plotka, która spowodowała przerażenie w Europie, bo wydaje się być niebezpiecznie prawdopodobna. Stany Zjednoczone to filar NATO, a Trump już od dawna strofuje kraje, które zbyt mało wydają na armie.
W lipcu Andrzej Duda pojedzie do centrali NATO na doroczny szczyt przywódców. Poza dyskusjami o przyszłości Paktu, pojawi się też temat obecności wojsk NATO (czyli głównie amerykańskich) w Polsce. Przyjęta na przełomie stycznia i lutego ustawa o IPN znacząco zmniejszała zdolności negocjacyjne Polski. Amerykańscy politycy liczą się z silną społecznością żydowską. Dlatego kontrowersyjne zapisy usunięto w ostatniej chwili, tuż przed ważnym szczytem liderów Unii Europejskiej.
Zobacz także: Pokrętne tłumaczenie Czarneckiego ws. ustawy o IPN. Dostało się Tuskowi
Twarzą operacji był nie jak zwykle w przypadku tak newralgicznych zmian Jarosław Kaczyński, ale Mateusz Morawiecki. To on wziął na siebie odpowiedzialność za operację, to on ją zaplanował i to jego ludzie ją przeprowadzili. Prezesowi PiS przypadła rola wsparcia - wziął na siebie przekazanie posłom jak mają głosować, wypowiedział się też w związanych z partią mediach, by uspokoić elektorat. Ale to nie on był architektem i wykonawcą tej skomplikowanej dyplomatyczno-politycznej akcji. W dodatku udało się PiS-owi zaskoczyć opozycję, która nie była w stanie przebić się z przekazem podczas sejmowej i senackiej debaty.
To wszystko było jednak tylko tworzeniem gruntu pod wspólne oświadczenie premierów Polski i Izraela. Wyraźnie wskazano w nim na niemiecką odpowiedzialność za II wojnę światową i Holokaust, stwierdzono, że antypolonizm jest równie zły jak antysemityzm, przypomniano postawę Polskiego Państwa Podziemnego wobec denuncjatorów.
Sukces odnotowały także izraelskie media. "Haaretz", jeden z najbardziej wpływowych dzienników w kraju, odnotowuje: "Polskie prawo zostało zniesione, ale Warszawa wygrała bitwę o narrację" - czytamy. "Polska i Izrael poszły na dalekie ustępstwa, by zakończyć kryzys. Morawiecki doprowadził do zmiany prawa, ale to Netanjahu dał Warszawie prawdziwy skarb: niemal całkowite uznanie polskiej narracji na temat Holokaustu".
Zakończenie sporu polsko-izraelskiego odbiło się też głośnym echem w mediach międzynarodowych. Komunikat o porozumieniu Morawieckiego z Netanjahu trafił do zachodniej, a przede wszystkim amerykańskiej opinii publicznej. Na informację zareagował też amerykański Departament Stanu. Wygląda więc na to, że przed ważnym szczytem Paktu Północnoatlantyckiego, Morawieckiemu udało się ugasić pożar, który jeszcze kilka tygodni temu wydawał się być niemożliwy do ugaszenia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl