Polska broń była najlepsza
Jeden z ostatnich epizodów "Gniewu Bożego" rozegrał się 1 sierpnia 1981 r. w Warszawie. W kawiarni hotelu "Victoria" zabójca oddał siedem strzałów do Abu Daouda, organizatora masakry w Monachium. Trafił w rękę, szczękę i klatkę piersiową, ale Daoud przeżył. - To był Palestyńczyk, który współpracował z Mossadem. Ten zamach był dla mnie zaskoczeniem, bo naprawdę w krajach socjalistycznych czuliśmy się jak na wakacjach - mówił w wywiadzie dla telewizji TVN Abu Daoud.
Terrorysta z "Czarnego Września" nie znalazł się w Warszawie przez przypadek. W wywiadzie dla TVN przyznał, że od 1975 do 1981 r. był w Polsce kilkaset razy. Wyjaśniał, że kontaktowali się z nim przedstawiciele rządu i "ludzie zajmujący się współpracą z obcokrajowcami". - Mieliśmy z nimi kontakty. Wielokrotnie kupowaliśmy od nich broń, kałasznikowy. Czasem kupowaliśmy też taki mniejszy pistolet. Polska broń była najlepsza - twierdził terrorysta.
- Polski rząd szkolił naszych ludzi, jak chronić przywódców, jak strzec terenu, jak odnaleźć bombę, albo uniemożliwić zamach - wyjaśniał Daoud.
Na zdjęciu: Abu Daoud w 2005 r.
(mb/wp.pl)