Marek Kacprzak: "Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz kandydatami na sędziów. To nie koniec Trybunału Konstytucyjnego" (Opinia)
Żaden koniec Trybunału Konstytucyjnego. PiS właśnie pokazuje, jak ważny jest to z jego punktu widzenia organ. Jarosław Kaczyński nie pozwoli go zniszczyć. Zrobi wszystko, by Trybunał stał na straży zmian, które mogłyby iść nie po jego myśli. Prezes PiS pokazał już wielokrotnie, że potrafi swoje plany snuć dalekosiężnie.
Plan odnowy Polski według własnego wzorca Jarosław Kaczyński realizuje konsekwentnie, nie bacząc na sprzeciw, protesty, czy groźby. Prowadząc własną wojnę, a wręcz krucjatę przeciwko zdefiniowanej przez siebie postkomunie, do swojej armii rekrutuje tych, którzy są najwierniejsi i nie zadają pytań, nie ulegają wątpliwościom. Działają, walczą i wykonują rozkazy. Zwłaszcza Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz są dla tej walki rycerzami idealnymi. Jak nikt inny pasują do tej dawno zaplanowanej w głowie Kaczyńskiego układanki.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Pawłowicz i Piotrowicz nie idą do Trybunału Konstytucyjnego dla prestiżu, komfortu, pieniędzy. Oni mają misję. Ich misją jest realizacja misji Jarosława Kaczyńskiego. Bo oni wierzą i w prezesa, i to, że prezes w swojej diagnozie mylić się nie może. To oni, jako wysłannicy prezesa, wraz z towarzyskim odkryciem prezesa, czyli prezes trybunału, będą teraz stali na straży tego, by nawet w przypadku przegranych w przyszłości wyborów, nikt nie mógł zmienić prawa, które wywracałoby do góry nogami zamysł naprawy państwa według wzorca prezesa PiS.
Prezes wie, że bój o trybunał jest bojem ważnym, nawet jeśli suweren tego boju nie rozumie. Prezes pokazuje kolejny raz, że nie dość, że ma swój plan, to ma jeszcze cierpliwość, by go realizować. Jak rasowy szachista planuje swoje ruchy na wiele rozdań do przodu. I gdy on wprowadza do gry swoje figury, opozycja znów jedyne co manifestuje to zaskoczenie i oburzenie. Czym pokazuje jak jest przewidywalna, bo znów nie przewidziała ruchów, znów nie wie jak zareagować, znów została przyłapana na tym, że zajmując się sama sobą, ktoś ją kolejny raz rozstawia jak chce.
Zobacz: "To straszny skandal!". Leszek Miller ostro o Marianie Banasiu
PiS wierząc, że "państwo" - to prawdziwe, patriotyczne i dumne, to "ONI", robi to, co sobie założyło. Na nic głosy o przeszłości Piotrowicza, jego kompromitacje z obroną pedofila i śmianie się komunistycznym opozycjonistom w twarz. Ważne, że realizuje dzisiejszy scenariusz napisany przy Nowogrodzkiej. Na nic głosy o tym, że Pawłowicz jest idealnym wzorcem zaprzeczenia takich cech jak: apolityczność, niezależność, wyważenie, spokój, nieuleganie emocjom, sprawiedliwość w ocenie. Na wszelki wypadek była poseł, zaraz po ogłoszeniu nominacji zawiesiła swoją działalność na Twitterze. Tam, gdzie uprawiała klasyczną mowę nienawiści i której wpisów wstydziło się wielu polityków PiS, tłumacząc mi często w programie, że "ona ma taki styl".
Teraz będzie mogła w tym stylu pisać uzasadnienia wyroków. Bo w przemianę człowieka polityka w człowieka sędziego wierzyć nie ma po co. Tym bardziej, że nikt z nominujących takiej przemiany nie oczekuje. Nie dla przemiany nominację dostała, a po to, by dalej pełnić swoją destrukcyjną misję niszczenia wszystkiego i wszystkich, którzy myślą inaczej, niż prezes i kierownictwo PiS.
Nominacje stawiają w trudnym położeniu nie tylko opozycję. Nieliczenie się z nikim i niczym, mocno utrudni walkę o reelekcję prezydentowi Dudzie. Piotrowicz i Pawłowicz, to koniec narracji budowania oferty dla mitycznego centrum. Poparcie tych konkretnych kandydatów, to gwarancja nowej fali ulicznych protestów, świeczek przed Pałacem Prezydenckim, obudzenia nastrojów, które towarzyszyły budowaniu KOD-u i walce o Wolne Sądy.
Prezydent co prawda może nominacji nie przyjąć, czym da pretekst PiS-owi do wycofania poparcia i wystawienia innego kandydata. Jarosław Kaczyński znów górą. To on rozdaje karty. Pewnie dlatego już pojawiły się znane głosy, że "skoro słychać wycie, to znakomicie". Tym, którzy tryumfują przypominam, że z wyciem jest jak ze śmiechem. Ten naprawdę wyje, kto wyje ostatni.