Marcin Makowski: Utrata kontroli nad kontem, wpadki prezydenta, inwokacja dla Tuska. Tym żył Twitter w 2018
Polskie życie społeczno-polityczno-społeczne nie byłoby takie samo, gdyby nie Twitter. Posłowie nie mieliby się gdzie spektakularnie kompromitować, dziennikarze gdzie wtykać sobie szpilek, a internauci kogo nazywać dzbanami. Przeżyjmy to jeszcze raz - najlepsze i najgorsze wpisy polskiego Twittera 2018.
Zacznijmy chronologicznie, czyli od tego czym żył Twitter od stycznia do końca grudnia. A skoro tak, początek roku nie może być inny, niż spór o "Koronę królów". Patriotyczna "Gra o tron" wywołała bowiem tak wielkie emocje, że stosunek do dwóch pierwszych odcinków telenoweli stał się testem patriotyzmu. "Niebywały hejt na 'Koronę' pokazuje, że pokłady pedagogiki wstydu są u nas nieprzebrane (…). Także na prawicy" - ubolewał Jacek Karnowski. O "rechociażach" i "netflixowych smakoszach", którzy krytykują dzieło TVP i "wbiją szpilkę każdemu, kto tworzy coś samodzielnie” - pisał z kolei Michał Karnowski. Na pytanie Łukasza Warzechy, czy dopuszczają, że serial może się jednak komuś nie podobać, bracia odparli zgodnie, acz niechętnie, że jednak dopuszczają. Na szczęście wiceminister kultury Paweł Lewandowski miał w sobie więcej pokładów samokrytyki, i choć po premierze pierwszy odcinków stwierdził, że "zgnił, jak to zobaczył", błyskawicznie wpis wykasował.
Wejście Smoka, to znaczy... Pawłowicz. Zawirowania wokół IPN
Z rzeczy naprawdę istotnych, w styczniu na Twittera zawitała poseł Krystyna Pawłowicz. Jak sama przyznała; "dopiero uczy się tej maszynki i na pewno zrobi błędy", ale ponieważ jest profesorem, nauczyła się szybko. Pierwszą ofiarą padł wicepremier Gowin. "Min.J.Gowin dziś o politykach PIS-u po nazwiskach,per ‚Kaczyński’ to,’Suski’ tamto,a ’Morawiecki’ to jeszcze coś.No dobrze,jest Pan ładny,ale,skoro jest Pan od wyższej edukacji,to chyba racze ‚prezes Kaczyński’,’premier Morawiecki” i ’pan Marek Suski’.Co?" - zapytała. Pisownia oryginalna. Reszta bez komentarza. Co ciekawe, na początku roku - o czym może już nie pamiętamy - piekło zamarzło, a polski "ćwierkacz" stanął w bezruchu. Otóż Tomasz Lis… zgodził się w czymś z szefem Prawa i Sprawiedliwości. "W tym punkcie pełne poparcie dla J. Kaczyńskiego" - napisał, podając dalej (tu również szok) tweet TVP Info. Tam z kolei prezes wyraża nadzieję, iż branża futerkowa przejdzie w naszym kraju do historii, a "cierpień zwierząt będzie mniej". Stety czy niestety, w kwestii branży futerkowej niewiele się zmieniło, ale w kwestii sympatii, którą darzą się ci panowie, wszystko pozostało bez zmian.
Rok 2018 to również rządowy kryzys dyplomatyczny na tle nowelizacji ustawy o IPN. Donald Tusk milczał kilka dni po wybuchu sporu polsko-izraelskiego. Zaciskał zęby i przez chwilę wszyscy myśleli, że napisze coś pojednawczego i uspokajającego emocje. Tymczasem on trzymał w rękawie pyszny żart. "Kto rozpowszechnia kłamliwe sformułowanie o <
Błyskotliwe kariery, cięte riposty
Dwudniowa kariera Ewy Bugały w Orlenie, jak wiele znamiennych wydarzeń w dzisiejszej Polsce, rozpoczęła się i zakończyła na Twitterze. Wszystko - niczym w dobrze zapowiadającym się thrillerze, który jednak rozczarował końcówką - można streścić w czterech wpisach. Zaczęło się oficjalnie, od "nowego wyzwania po 6 latach pracy w TVP" oraz podziękowań "dla wszystkich wspierających życzliwych". Napięcie rosło, ponieważ życzliwych jednak nie było zbyt wielu. "Działania mające na celu podważenie moich kompetencji i wizerunku, spotkają się z odpowiednią reakcją naszych prawników” - pogroziła nowa rzecznik energetycznego giganta. Minęło kilka chwil, emocje opadły, i już z nieco innej pozycji usłyszeliśmy co następuje: "Mój poprzedni wpis rzeczywiście mógł zabrzmieć zbyt mocno". Natomiast jeśli chodzi o kompetencje, "potwierdzi je moja praca". Ewa Bugała poprosiła również o "szansę i czas, żeby mogła się (na pracy) skupić. Do usłyszenia niebawem" - dodała. Nie były to tweety rzucone na wiatr. Już następnego dnia doczekaliśmy się smutnego zakończenia. "Spotkała mnie bezprecedensowa, brutalna fala hejtu i niesprawiedliwych ataków” i właśnie z tego tytułu redaktor/dyrektor zrezygnowała ze stanowiska ”bez wszelkich przysługujących jej odpraw”. A przecież rezygnować nie musiała.
Wieki temu uważano, że podczas olimpiady (a mieliśmy w tym roku zimową) zawiesza się na kołku wszystkie wojny. "4 lata temu, za PO 4 złote medale. Za PiS bida z nędzą. Narciarze alpejscy nie mają gdzie trenować. Za swoje przygotowują się do startów. Bańka mydlana pęka!" - wykrzyczał wyraźnie podekscytowany sportowymi emocjami poseł Michał Szczerba. No przecież polskiej polityki nie będą nam pisać jacyś starożytni Grecy. "Za to, gdyby były igrzyska w przepychaniu się do kibla, to mielibyśmy złote medale" - zamknął debatę o kondycji polskiego sportu Krzysztof Stanowski, ewidentnie pamiętający słynny rajd Michała Szczerby na Forum Ekonomicznym w Krynicy-Zdroju.
Dramaty niedzieli bez handlu, dramaty PFN
Będę z państwem szczery - pięć Trybunałów Konstytucyjnych nie wywołało takiej debaty na Twitterze, jak zamknięte na 24 godziny Biedronki i Lidle. Jeśli ktoś sądził, że ustawą uda się spacyfikować przekorność Polaków, srogo się jednak pomylił. "Wiosna. Podobno są bardzo fajne mokasyny na Orlenie, spoko wiatrówki na BP, koszule na Lotosie i pulowery na Łukoilu. Trzeba się ruszyć w niedzielę" - radził Michał Majewski. Nastrój pesymizmu udzielił się również Piotrowi Witwickiemu. "Przetrwaliśmy zabory, wojny, okupację i komunę. Sądząc jednak po głosach z Twittera, to jutrzejszej wolnej niedzieli nie przetrwamy" - napisał dziennikarz Polsatu.
Nasza polityka widziała już wiele, ale chyba tylko Stanisław Bareja były gotów na Polską Fundację Narodową. Tym razem perła w koronie promocji kraju błysnęła zdolnością stworzenia… marketingowego perpetum mobile. "Z tego co widzę, pierwszym wyzwaniem agencji Partner of Promotion, która ma dbać o wizerunek Polskiej Fundacji Narodowej, będzie kryzys wizerunkowy spowodowany wynajęciem Partner of Promotion przez Polską Fundację Narodową do dbania o jej wizerunek" - stwierdził Mateusz Parys. Jego tłumaczenie, zbliżone konstrukcją do powieści szkatułkowej, nie dla wszystkich było jednak czytelne. A zatem uprośćmy; "W sensie instytucja, która ma dbać o dobry wizerunek Polski na świecie zatrudnia firmę, która zadba o jej wizerunek w Polsce?" - dopytywała Natalia Radulska.
Gorączka kampanii
A teraz wybory w stolicy. "Dziękuję wszystkim za zaangażowanie. Piszecie, abym był raczej na luzie, albo niekoniecznie. Wbił się w garnitur, częściej się uśmiechał i był poważniejszy, pił piwo na bulwarach, uważał i przestał pić piwo, był ładniejszy i koniecznie brzydszy, był ostry i złagodniał. Spróbuję :)" - rozpoczął asekuracyjnie z krakowską, pardon, warszawską swadą Rafał Trzaskowski. "Fajnie, że kandydat sam nie wie, jaki ma być. Warszawa bardzo potrzebuje takiego prezydenta. Proponuję zorganizować debatę albo sondę pt. <
Ponieważ wybory samorządowe za nami, również na Twitterze przyszedł czas wylewania frustracji i rozliczeń. "Hej, oportuniści, karierowicze, miernoty i lokaje władzy z prokuratur, sądów, KRS, administracji i tzw. narodowych mediów. Zrozumieliście już, że PiS nie będzie rządzić 12 lat jak chce PJK, a wasze podłości zostaną zapamiętane. Czas przestawić anteny" - pomyślał na głos Jarosław Kurski, gdy jeszcze sądził, że PiS zgarnie maksymalnie dwa sejmiki. "Poznań, Łódź czy Legionowo utrwaliły dziś najgorszy stereotyp Polaka - cwaniaka, złodzieja i kombinatora. Na szczęście Polska to nie tylko największe miasta. Wręcz przeciwnie!" - odrzekła Marzena Nykiel, gdy jeszcze sądziła, że PiS zgarnie maksymalnie dwa sejmiki. Niech to będzie dla wszystkich lekcja, że na życie i politykę najlepiej patrzeć z dystansu. Jak Zakład Pogrzebowy A.S. Bytom, który podczas ciszy wyborczej zaapelował: "Wszyscy do urn!".
"Utrata kontroli nad kontem"
Piątki, piąteczki, piątunia. Jakbyśmy ich nie nazywali, weekendowe wieczory połączone z dostępem do smartfona i alkoholu, potrafią zrujnować nie tylko wiele związków, ale również kariery polityczne. Ostatnio boleśnie przekonał się o tym Paweł Kukiz, komentujący wyznanie Marka Jakubiaka, żałującego odejścia z ruchu posła Kuleszy. Jego "synka sejmowego", który "nie nadawał się na wegetację". "Marek! Idź za nimi, skoro im dobrze życzysz! Masz browary i układy w wojsku. Całe 30 tysięcy na kampanię w Warszawie wydałeś (czyli dwa razy mniej niż ja na ciebie w parlamentarnych) :-) Powodzenia i Czuwaj. Żołnierzu Kuleszy i Andruszkiewicza :-)" - odpisał mu lider Kukiz’15. Po chwili dodając: "Synek, znaczy jednego masz z Kornelem a drugiego z Korwinem. Pytanie - ty rodzisz c zy zapladniasz te piekne istoty :-)". Pisownia oryginalna.
Dalsze dywagacje niestety nie nadają się do cytowania. Gdy emocje już opadły, przyszedł czas na wnioski. "W związku z sytuacją, że utraciłem kontrolę nad swoim kontem na tweeterze zmuszony jestem konto zlikwidować, co uczynię jutro o 8smej rano" - zapowiedział muzyk i polityk. "Pan Paweł to dopiero jest hakerem! Potrafi kasować konta nad którymi nie ma kontroli” - zauważył jednak branżowy portal Niebezpiecznik. "Wszyscy zwykli ludzie w piątkowe wieczory się bawią/alkoholizują, tylko hakerzy akurat przejmują wtedy konta" - pochylił się natomiast nad trudnym losem hakerów Krzysztof Stanowski. Ta historia jednak tutaj się nie kończy, bo przy okazji niedzieli, przyszedł czas na refleksję nr 2. Wygłoszoną niestety już na Facebooku. "Wczoraj przypomniałem sobie, że to jednak piątkowa noc przejęła i mnie i moje konto na tweeterze… :) Kogo nigdy w życiu taki "piątek" nie przejął - niech pierwszy rzuci kamieniem!" - przyznał się Kukiz.
Kto tu jest bolszewikiem, kto tu jest Tuskiem?
Zanim ruszyły obchody 100-lecia odzyskania niepodległości, do Polski przyleciał Donald Tusk. Wychwalając przymioty Unii, nie omieszkał przestrzec przed "współczesnymi bolszewikami". "Pierwszy krok zrobiliśmy w wyborach samorządowych, drugi zrobimy w wyborach do parlamentu europejskiego, a na 101 rocznicę odzyskania niepodległości będzie już po bolszewikach" - interpretował słowa byłego partyjnego lidera Sławomir Neumann. "Wyniki wyborów samorządowych obudziły w wielu Polakach nadzieję" wiosna, a potem jesień będzie nasza. 26 maja pogonimy współczesnych bolszewików" - dopowiadał Jan Grabiec. Podobne debaty mogłyby trwać do wyborów prezydenckich, gdyby zabawy nie popsuł autor tych słów. "Kiedy powiedziałem, że Polacy dziś też mogą pokonać współczesnych bolszewików, wszyscy uznali, że to było o PiS. Nawet PiS tak pomyślał. A to było o bolszewikach, o nikim innym" - zatweetował szef Rady Europejskiej. Niestety nie wyjaśnił, o kogo w takim razie chodziło. Putin chyba u bram z czerwonym sztandarem?
Koniec roku upłynął pod znakiem spektakularnych wpadek. Proszę zapiąć pasy, oto Donald Tusk zwraca się do wicenaczelnego "Wyborczej". "Jarku gratulacje !! Robisz doskonała robotę. Obiektywizm Gazety Wyborczej wielu poraża. Ale tak się dzieje gdy komuś obce są lub nie potrafi zrozumieć tolerancyjnych wartości europejskich i liberalnej demokracji dzięki której Polska i Gazeta Wyborcza tak dobrze sobie radzą" - czytamy (pisownia oryginalna). Niestety po bliższym przyjrzeniu okazuje się, że to Donald Tusk. Czyli krótko mówiąc; troll. "Dziękuję Donaldzie za słowa, których adresatem jest cały znakomity zespół Gazety Wyborczej. Dziś w PL obrona liberalnej demokracji, wolności słowa i praw człowieka, wymaga charakteru. Ani Tobie, ani nam go nie brakuje, o czym na codzień świadczą złe emocje tzw. drugiej strony" - odparł prawdziwy i niczego nieświadomy Jarosław Kurski (również pisownia oryginalna).
A potem, przy ogólnotwitterowej wesołości, wpis wykasował. A skoro jesteśmy już przy polityce międzynarodowej i folklorze, na koniec cenna rada od Ryszarda Petru. "Eskalacja napięcia miedzy Rosja i Ukraina na Morzu Azorskim wymaga reakcji całej Unii Europejskiej. Polska powinna być ambasadorem Ukrainy w Unii. Trudno odgrywać taka rolę jesli polski rzad jest skłócony z UE". Azorskie, Azowskie? Chodzi ta Portugalia po głowie.
Wpadka prezydencka
A propos wpadek. "Bardzo dobry artykuł o emisji CO2 w UE. Przystępnie przedstawia realną sytuację. Warto przeczytać. Polecam" - napisał na przykład Andrzej Duda. Następnie po dziesiątkach komentarzy, mówiących że w polecanym tekście roi się od przeinaczeń i propagandy, przyszła refleksja. "Przyznaję rację Tym, których oburzyła druga część artykułu zamieszczonego na portalu salon24.pl, który poleciłem kilka godzin temu. Był to błąd, wynikający z lektury pierwszej części tego artykułu. Nie podzielam poglądów i stylu wypowiedzi zawartej w 2 części. Błąd" - odparł prezydent. I tylko strach dopytać, czy podobnie rzeczy się mają z ustawami.
Na koniec 2018 wiadomość słodko-gorzka. Najpierw ta pierwsza. "Chcę swą polityczną aktywność zakończyć,mam dużo spraw do załatwienia,życiowego zakończenia i uporządkowania. Może jesienią tu wrócę. Wpisywać się będzie można. Może wstawię tylko jakąś informację np o wyroku w procesie z Owsiakiem" (pisownia oryginalna) - zadeklarowała prof. Krystyna Pawłowicz. A teraz gorzka. Autorka ta sama. "Przerwa w kuracji: NIKT mnie nie chowa ani nie wyrzuca Totalni,w tym upadli dziennikarze Szułdrzyński,Czuchnowski,Grochola (Grochal? - przyp. M.M.) itp oraz bezmocni posłowie opozycji - nie zmuszajcie mnie bym szybko wyzdrowiała… GW niech lepiej pilnuje swego upadku i restauracji”. Co przyniesie 2019? Mam nadzieję, że będzie jak dobry sequel - czyli więcej tego samego. Czego sobie i Państwu życzę.
Marcin Makowski dla WP Opinie