Marcin Makowski: Uczyńmy Polskę strefą wolną od totalitaryzmów. I nie rozróżniajmy na brunatny i czerwony
Dobrze, że materiał TVN o neonazistach powstał. Dzięki niemu zobaczyliśmy na własne oczy, że istnieje w Polsce marginalna grupka idiotów, którzy pieką tort na urodziny Hitlera i układają swastykę z wafelków. Dobrze, że rząd zareagował i zapowiedział śledztwo prokuratorskie. Tylko teraz intelektualna uczciwość każe zapytać: co dalej? Jak walczyć w naszym kraju nie tylko z sympatykami III Rzeszy, ale również ruchami gloryfikującymi komunizm? Jak robić to rozsądnie, nie promując podobnych patologii?
Totalitaryzm jedno ma imię. To system, który bez względu na drogę, zawsze zmierza do osiągnięcia tego samego celu - podporządkowania społeczeństwa i realizacji ustrojowej utopii. Nie licząc się z ofiarami. Jeśli ktoś w państwie, które poniosło milionowe straty z rąk niemieckich i rosyjskich katów tego nie rozumie, na własne życzenie wypisuje się ze wspólnoty narodowej. Nie można jednocześnie przebierać się w mundur SS i salutować do swastyki, albo uznawać Józefa Stalina za wielkiego reformatora, będąc Polakiem. To oczywiste oczywistości po premierze sobotniego reportażu TVN24, przedstawiającego działalność jednej z podobnych grup. Dziennikarz nie może jednak w tym miejscu postawić kropki, ponieważ ujawnienie tej historii powoduje realne polityczne konsekwencje. O nie również trzeba zapytać.
Kontekst i skala
Neonaziści nie wzięli się w naszym kraju z księżyca. Stowarzyszenie "Duma i Nowoczesność" nie zostało założone kilka miesięcy temu, tylko w 2011 roku. Problem radykalnych ruchów podpisujących się pod ideologią III Rzeszy to wyrzut sumienia każdego dotychczasowego rządu. Niemniej jednak do opinii publicznej na podobną skalę trafił on dopiero teraz. I to w momencie, gdy o Polsce pisze się na Zachodzie w kategorii państwa, które toleruje ”przemarsz 60 tys. nazistów” przez centrum stolicy. Czy dziennikarze ”Superwizjera” powinni zatem schować swoje nagrania w szufladach i ich nie ujawniać? Nie - takiego rodzaju szantażu nie jestem w stanie zaakceptować. Przeprowadzili skomplikowane śledztwo, przeniknęli do wnętrza szkodliwej organizacji i ją zdekonspirowali. Za to należą im się wyrazy uznania.
To, czego w reportażu i debacie, która toczy się na jego kanwie w mediach zabrakło, polega na braku ukazania szerszego kontekstu zjawiska i jego skali. Bez tych dwóch rzeczy trudno poruszać się na przestrzeni innej, niż emocje. Te bowiem każą idiotów urządzających w lesie hitlerowskie gusła instynktownie potępić. Rolą władz jest natomiast błyskawiczna reakcja i ściganie osób, które łamią polską konstytucję. I to się de facto w tej chwili w naszym kraju dzieje - być może za późno - ale jednak. Niemniej mam prawo zapytać dlaczego - choć nad materiałem pracowano prawie rok - nie pokuszono się w ”Superwizjerze” o głębszą analizę? Czy mamy do czynienia w ostatnich latach z popartą statystykami zwiększoną aktywnością neonazistów? Jak walka z podobnymi ruchami wygląda na tle działalności służb podległych wcześniejszej władzy? Ile tego typu grup istnieje? Jak przedstawia się ich liczebność na tle Europy i świata? W czyim interesie działają? Czy jest możliwe, aby były powiązane z obcą agenturą, chcącą zaszkodzić wizerunkowi Polski? Dlaczego pomimo prób ścigania udawało im się uniknąć więzienia? Bez uwzględnienia tych zagadnień, debata o problemie polskiego neonazizmu jest niepełna. I walka z nim, mniej skuteczna.
Jak skutecznie walczyć z neonazizmem?
Na inne zagadnienie uwagę wskazał również szef konserwatywnego magazynu i think-tanku ”Nowea Konfederacja”, Bartłomiej Radziejewski: ”Widzę jednak po stronie lewicowo-liberalnej spore wzmożenie wokół rzekomej brunatnej fali, z związku z którym chciałbym zaapelować o schłodzenie głów. Służby powinny oczywiście wobec działalności przestępczej tego typu sprawnie działać, ale dobrze by było, żeby działo się to w ciszy. Inaczej grozi nam efekt dokładnie odwrotny do zamierzonego” - napisał na Facebooku Radziejewski, dodając, że mechanizm jest prosty: ”Zdelegalizuj marginalną, heilującą organizacyjkę w atmosferze ogólnonarodowej histerii, a jej członkowie prędzej czy później założą nową, bliźniaczo podobną - tyle że już w poczuciu ważności wynikającym z tego, że mainstream ich widzi i się boi, oraz w aurze męczenników w swoim środowisku”.
Czy nie ten (oczywiście niezamierzony) efekt w tej chwili obserwujemy? Stowarzyszenia ”Duma i Nowoczesność” już podziękowało w mediach społecznościowych za ”darmową reklamę”. Tymczasem reklama to ostatnie, co powinni w tej chwili otrzymać. Ludzie pokroju Jacka Lanusznego czy Mateusza S. ”Sitasa” powinni mieć w tej chwili służby na głowie, a nie uznanie w środowiskach psycho-nazistów, skaczących w sali gimnastycznej przy coverach ”Konkwisty 88”. Kwestią odpowiedzialności dziennikarskiej, i może materiałem na kolejny program, jest takie poprowadzenie opowiedzianej historii, aby nie przyznawać kilkunastu osobom w lesie większych wpływów, niż w rzeczywistości mają. To groźny i radykalny margines, który nie powinien istnieć, a nie gwardia przyboczna Hitlera.
Nie zapominajmy o komunistach
Skoro już jednak powiedziało się A, prowokując narodową debatę o szkodliwości neonazizmu, warto również powiedzieć B i pokazać, że w Polsce nie ma miejsca na drugą stronę totalitarnego medalu. Chodzi oczywiście o istniejące w naszym kraju i względnie nieniepokojone środowiska komunistyczne. Mowa o takich ugrupowaniach jak choćby funkcjonująca w Dąbrowie Górniczej Komunistyczna Partia Polski. W swoim programie postuluje ona ”(…) przygotowanie klasy robotniczej do wspólnej i świadomej walki o wyeliminowanie wszelkiego wyzysku poprzez budowę społeczeństwa bezklasowego w ramach ustroju socjalistycznego”, zupełnie wprost czcząc Lenina, Marksa i Engelsa, wcześniej w swojej działalności wychwalając również Józefa Stalina. KPP urządza marsze 1-majowe, jest aktywne w debacie publicznej a nawet wydaje periodyk ”Brzask”, który na okładce wita czytelników sierpem i młotem.
Nie tak dawno temu było również głośno o młodej kobiecie, która zmyła dopisek ”KAT” z grobu Bolesława Bieruta. ”To 28-letnia kobieta, która nie kryje mocno lewicowych poglądów. Na co dzień pracuje w instytucji bankowej. Fatalnie czuła się z tym, że ktoś niszczy groby. Bez względu na to, kim jest pochowana osoba. Sama kupiła środki za 300 złotych i postanowiła zmyć napis” - napisał o jej zachowaniu portal TVN Warszawa w sierpniu 2016 r. Tytuł tekstu brzmiał następująco: ”Wydała pieniądze, poświęciła weekend. Wyczyściła grób Bieruta”. Kim w rzeczywistości była owa uczynna kobieta? To Ludmiła Dobrzyniecka, działająca niegdyś w prorosyjskiej partii Zmiana, obecnie szefowa, Komunistycznej Młodzieży Polskiej (Komsomol), która w wywiadach (m.in. dla portalu Vice), chwaliła politykę Józefa Stalina twierdząc, że za Katyń odpowiadają Niemcy, a nie Rosjanie. Komsomol również posiada aktywną stronę internetową, działa na Facebooku, aktywnie rekrutuje w swoje szeregi. Jakim prawem? Czy kiedyś doczekamy się podobnego reportażu również o tych - komunistycznych - ekstremistach?
Zero tolerancji
Myślę, że taka powinna być konkluzja materiału wyemitowanego w ”Superwizjerze”. Uczyńmy Polskę strefą wolną od totalitaryzmów, nie rozróżniajmy ich na brunatny i czerwony. Żaden nie ma w Polsce racji bytu, ani nie jest nawet w jednym promilu reprezentatywny dla naszego społeczeństwa. Odpowiedzialność za sprostanie temu zadaniu spoczywa również na barkach obecnej władzy.
W tej chwili prokuratura generalna w Gliwicach wszczęła śledztwo wobec “bohaterów” reportażu. Chodzi o czyny z artykułu 256, paragrafy 1 i 2, czyli propagowanie ustrojów totalitarnych. Na polecenie prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro prokuratura analizuje kwestię delegalizacji stowarzyszenia "Duma i nowoczesność". To bardzo dobry sygnał. W końcu nikt Polaków nie musi uczyć walki z totalitaryzmami. Mamy to we krwi.
Marcin Makowski dla WP Opinie