Marcin Makowski: Kampania w Krakowie pod hasłem "nieczynne". Teraz prezydent Majchrowski ma relaks
Początek kampanii wyborczej - być może najważniejszej w historii polskich samorządów. Co robi prezydent Krakowa Jacek Majchrowski? Bierze tygodniowy urlop. To mi przypomina scenę z "Misia". „Windy nieczynne, dopiero od ósmej. - Ale ja do tej windy. - Ta wina jest na górze. Teraz pan ma relaks”.
Sondaż nr 1. Początek lipca. ”Majchrowski i koalicja biorą wszystko”. Obecny prezydent Krakowa może liczyć na ponad 45 proc. poparcia w pierwszej turze wyborów, a w drugiej miażdży kandydatkę PiS Małgorzatę Wassermann 66,57 do 33,50 procent.
Sondaż nr 2. Końcówka sierpnia. Tym razem w mediach przedstawiany jako ”zaskakujący”. Wasserman prowadzi jednym punktem procentowym z obecnym prezydentem miasta, wygrywając w pierwszej turze 38 do 37. O drugą póki co nie pytano.
Prezydent z rozsądku
Co się stało w ciągu nieco ponad miesiąca, że nastroje wyborców uległy tak radykalnej zmianie? Szczególnie, że zasiadająca w tzw. komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann ani w mieście często nie bywa, ani nie prowadzi nadzwyczaj intensywnej kampanii. Odpowiedzią na to pytanie może być nie tyle siła kontrkandydatki, co systemowa słabość zasiadającego na fotelu prezydenta nieprzerwanie od 2002 r. Majchrowskiego. W dużym uproszczeniu, zachowuje się on jak ktoś, komu nawet nie tyle ”prezydentura się należy”, co nie ma ochoty o nią walczyć, a robi to jedynie zmuszony przez własne, coraz bardziej dekomponujące się środowisko - w Krakowie złośliwie zwane ”familią”.
Majchrowski, z majątkiem wycenianym zgodnie z oświadczeniami na ponad 8 mln zł, jest w tej chwili najzamożniejszym prezydentem miasta w Polsce. Równocześnie, od dłuższego czasu, jednym z tych, którzy nie ukrywają, że swoje już zrobili, przychodzi czas na emeryturę, ale skoro ”środowisko prosi”, rytualnie godzi się kandydować w następnych wyborach. Tak było i tym razem, gdy Jacek Majchrowski najpierw ociągał się z ogłoszeniem swojego startu, następnie groził zerwaniem koalicji z partiami opozycyjnymi, a później po licznych pielgrzymkach Grzegorza Schetyny i Katarzyny Lubnauer do krakowskiego magistratu, w końcu zdecydował się na start z PO, Nowoczesną, PSL i SLD u boku.
"Zadymiony od cygar korytarz"
Tylko co to za start? W środowisku lokalnych dziennikarzy, którzy byli na ogłoszeniu ”zarysu programu”, nawet ci stroniący od deklarowania sympatii politycznych nie kryją zażenowania. - Sztab prezydencki robi szkolne błędy. W zeszły piątek zorganizowali konferencję w holu gabinetu Majchrowskiego w urzędzie, przecież tak nie można. I ta sceneria - zadymiony od cygar i papierosów korytarz, partyjni działacze którzy bez słowa robią za tło. Tak się nie ogłasza swojego komitetu - słyszę. Nic dziwnego, że to potknięcie wykorzystuje szybko jeden z radnych PiS, Michał Drewnicki, który składa interpelację z pytaniem, czy sztab prezydencki wynajął hol na kampanię wyborczą, ponieważ w przeciwnym wypadku prowadzenie jej za darmo w urzędzie miejskim jest nielegalne.
Gdyby chcieli się państwo dowiedzieć, co na ten temat sądzi sam zainteresowany albo jego rzecznik, życzę powodzenia i cierpliwości. Po pierwszy, kontaktu ze sztabem kandydata właściwie nie ma - telefony i prośby o wywiad i wypowiedź są ignorowane, a sam Jacek Majchrowski? Od poniedziałku 27 sierpnia przez tydzień wypoczywa na urlopie. Otworzył kampanię, i po prostu wyjechał. W środowisku krakowskich działaczy PO spekuluje się, że niczego do końca nie można być pewnym, bo Majchrowski zachowuje się po prostu tak, jakby chciał przegrać i mieć już z polityką święty spokój. - Nie wiem, czy on w ostatniej chwili jednak się nie wycofa. Kiedyś trzeba mieć czas na wnuki, pracę naukową, pisanie książek - mówi mi lokalny polityk opozycji, który obawia się, że brak werwy Majchrowskiego przełoży się zły wynik całej koalicji. Oczywiście to tylko polityczne plotki, które w okresie kampanijnym zawsze trzeba dzielić na pół. Ale prawdą jest, że z niczego się nie biorą, a atmosfera w sztabie prezydenta do radosnej nie należy.
Familia zaczyna się sypać
Szczególnie, że ”familia” wokół prezydenta i sieć tkanych ponad dekadę powiązań personalnych zaczyna pękać. Zaczęło się od zwolnienia przebywającej akurat na urlopie wiceprezydent Elżbiety Koterby, odpowiedzialnej za rozwój przestrzenny miasta, a jak twierdzą jej przeciwnicy - za jego zabetonowanie. Jak czytamy w przesłanym komunikacie - ma to związek z wynikami konkursu ogłoszonego przez Stowarzyszenie Architektów Rzeczypospolitej Polskiej na projekt rządowego osiedla „Spacerowa” na Klinach i zwycięstwem pracowni architektonicznej, współpracującej przy tym projekcie z Biurem Rozwoju Krakowa - firmą będącą własnością najbliższej rodziny Elżbiety Koterby. O tym, że taka sytuacja ma miejsce, od dawna wiedzieli wszyscy. Koterba przez osiem lat współrządziła z Majchrowskim, który istniejący konflikt interesów tolerował. Gdy zrobiło się gorąco, po prostu odciął przed kampanią zbędny balast. Jak spekulują niektórzy radni, ten sam los może spotkać innego ”niewygodnego” i uwikłanego w afery wiceprezydenta Tadeusza Trzmiela, którego oskarżono o podpisanie antydatowanego dokumentu, który pozwolił uniknąć zapłacenia kary umownej firmie Budostal 5.
Nie trzeba specjalnie ciągnąć ludzi za język w mieście, aby dowiedzieć się, że tamtego Jacka Majchrowskiego, który trząsł całym miastem, już nie ma. Jest za to inny - zmęczony swoją pracą, myślący o zasłużonym wypoczynku, niechętny do ostrej walki i radykalnych, porzucających bezpieczną strefę turystycznego komfortu, wizji miasta. Przy takim kontrkandydacie, Małgorzata Wassermann musi być po prostu nieco bardziej aktywna, nieco bardziej otwarta, trochę ostrzejsza w polemice i widoczna w terenie. Powinno wystarczyć. Tylko czy tak powinno się przejmować władzę w drugim co do wielkości mieście w kraju? Śmiem wątpić.
Marcin Makowski dla WP Opinie